mObywatel to rządowa aplikacja, która aktualnie służy do przechowywania cyfrowych dokumentów oraz załatwiania spraw urzędowych przez internet. Niebawem umożliwi użytkownikom również płacenie podatków. Na początek będzie to możliwe przy użyciu BLIK-a, popularnego narzędzia płatniczego, z którego regularnie korzysta ponad 13,5 mln Polaków.
Usługa ePłatności w mObywatelu jest w końcowej fazie testów, wkrótce mają ją udostępnić pierwsze samorządy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według ustaleń money.pl minister cyfryzacji Janusz Cieszyński powierzył rozliczanie transakcji w mObywatelu Bankowi Gospodarstwa Krajowego (BGK). Ten państwowy bank, w całości należący do Skarbu Państwa, swoje kompetencje w zakresie rozliczania płatności rozwija od zaledwie dwóch lat.
Przez ponad pięć lat (w latach 2016-21) w zarządzie BGK zasiadał Przemysław Cieszyński, ojciec obecnego ministra cyfryzacji.
W nowelizacji ustawy o e-administracji – nad którą trwają prace legislacyjne i którą wkrótce powinien zająć się Stały Komitet Rady Ministrów – wskazano BGK jako podmiot właściwy do obsługi płatności realizowanych na rzecz podmiotów publicznych. Zapisano też, że przysługuje mu wynagrodzenie za obsługę przyjmowania transakcji płatniczych finansowanych z budżetu państwa. Precyzyjniej — pieniądze mają pochodzić z puli przypadającej ministrowi finansów.
Określono, że wysokość wynagrodzenia dla BGK nie może przekroczyć 5 groszy za pojedynczą transakcję.
"Z nowoczesnego auta do bryczki"
Zapytaliśmy ministra Cieszyńskiego, czy nie widzi problemu w tym, że dostawcę operatora płatności wyłonił poza tym trybem. Interesowało nas również, czy jego decyzja nie dyskryminuje firm, które ze względu na wieloletnie doświadczenie — zdecydowanie większe niż BGK — mogłyby stanąć do przetargu na obsługę płatności w aplikacji mObywatel.
W odpowiedzi ministra Cieszyńskiego czytamy:
BGK realizuje te płatności w ramach pilotażu usługi i robi to nieodpłatnie, wobec czego nie trzeba było robić postępowania w trybie PZP [Prawo zamówień publicznych — przyp red.]. Z kolei ustawa o e-administracji przewiduje ustalenie wynagrodzenia decyzją urzędową na poziomie nie wyższym niż 5 groszy w sytuacji, w której dla porównania obecnie BLIK przy płatności podatkowej kosztuje 12 groszy. Dlatego zdecydowaliśmy się na wybór BGK i myślę, że jest to opłacalne dla wszystkich stron, a najbardziej dla obywateli, którzy nie będą musieli nic za to płacić.
Argumenty ministra nie przekonują Łukasza Bernatowicza, wiceprzewodniczącego Rady Dialogu Społecznego i wiceprezesa Business Centre Club. BCC to największa w kraju organizacja zrzeszająca indywidualnych pracodawców.
— Jeśli urzędowo określono maksymalną stawkę na poziomie 5 groszy, to może znalazłaby się firma, która zrobiłaby to taniej. W takiej sytuacji minister cyfryzacji powinien był rozpisać przetarg. Jeśli nikt nie zaoferowałby niższej ceny, wówczas minister mógłby arbitralnie wybrać BGK na operatora. Wtedy jego decyzja byłaby usprawiedliwiona — mówi money.pl wiceprezes BCC.
Tego, czy gdyby zorganizowano przetarg na operatora płatności mObywatela, pojedyncze transakcje kosztowałby poniżej 5 groszy, już się nie dowiemy.
Według rozmówcy money.pl z branży płatniczej, który zastrzega sobie anonimowość, w przetargu dałoby się wyłonić operatora nawet dziesięć razy tańszego od BGK. Wyjaśnia, że przy założeniu, że połowę płatności użytkownicy rządowej aplikacji robiliby BLIK-iem, a drugą połowę innymi formami płatności, których na polskim rynku nie brakuje, pojedyncza transakcja mogłaby kosztować pół grosza zamiast pięciu.
W najbardziej optymistycznym scenariuszu, kreślonym przez naszego rozmówcę, transakcje mogłyby być zupełnie darmowe.
Według niego firmy były przekonane, że przetarg na obsługę mObywatela zostanie rozpisany. Swoje przekonanie opierały na tym, że na polskim rynku działa wielu doświadczonych agentów rozliczeniowych, którzy — w odróżnieniu od BGK — nie musieliby budować niemal od podstaw swoich kompetencji w tym zakresie.
— To tak jakby zrezygnować z nowoczesnego auta i wskoczyć do bryczki — porównuje rozmówca money.pl.
Prawo i Sprawiedliwość już w przeszłości snuło plany zbudowania narodowego gracza płatniczego. Próbowało je zrealizować, gdy rządziło państwem w latach 2006-2007.
Pomysł doskonale wpisuje się ogólną strategię budowania gospodarki narodowej. Niekoniecznie dobrej.
— Obecnie promowany jest korporacjonizm państwowy. To błąd. Firmy państwowe czy kontrolowane przez państwo nie są lepsze od firm prywatnych — mówił niedawno w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Zbigniew Jagiełło, wieloletni prezes PKO BP, największego banku w Polsce, w którym udziały ma Skarb Państwa. — Nigdy nie słyszałem, żeby taki model się udał, nawet w takich krajach jak Korea Południowa. Jesteśmy częścią cywilizacji zachodnioeuropejskiej, gdzie zwycięża praca i kapitał prywatny, wspierany dobrym ustawodawstwem — dodał.
Smutny finał zamówień bez przetargu
Pobłogosławienie BGK na operatora płatniczego bez przetargu nie byłoby pierwszą, budzącą wątpliwości decyzją Janusza Cieszyńskiego w roli urzędnika państwowego.
Wybuch pandemii COVID-19 zastał Cieszyńskiego — w przeszłości doradcę wicepremiera Mateusza Morawieckiego w Ministerstwie Rozwoju i Ministerstwie Finansów — w fotelu wiceministra zdrowia. W resorcie kierowanym przez Łukasza Szumowskiego Cieszyński odpowiadał wiosną 2020 r. m.in. za zakup maseczek i respiratorów.
Maseczki za 5 mln złotych okazały się bezwartościowe — nie spełniały polskich norm. Podobnie bezużyteczne okazały się respiratory sprowadzone przez KGHM i te, które zobowiązał się sprowadzić Andrzej I., handlarz bronią z firmy E&K z Lublina. W tym drugim przypadku firma nie tylko nie dostarczyła wszystkich urządzeń, ale i nie rozliczyła się z państwem.
W kwietniu ubiegłego roku sprawą respiratorowych transakcji zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Po trzech miesiącach skierowane zostały dwa zawiadomienia do prokuratury. W ocenie Izby swoje uprawnienia w tej sprawie mógł przekroczyć m.in. Janusz Cieszyński.
Były wiceminister zdrowia zarzuty formułowane przez NIK odpierał, a wnioski uznał za "osobistą vendettę" prezesa Mariana Banasia.
Błąd w sztuce urzędniczej nie przekreślił kariery Janusza Cieszyńskiego w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego. Co prawda na krótko zniknął z rządowych gabinetów — zaliczył wtedy krótkotrwały epizod na stanowisku wiceprezydenta Chełma — ale szybko wrócił.
Został pełnomocnikiem rządu do spraw cyberbezpieczeństwa oraz sekretarzem stanu do spraw cyfryzacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od 6 kwietnia 2023 r. kieruje resortem cyfryzacji. Podsekretarzem stanu w tym resorcie była wcześniej Wanda Buk, żona Cieszyńskiego. Obecnie jest wiceprezeską ds. regulacji w PGE.
BGK byłby bez szans?
Zdaniem rozmówcy money.pl z branży płatniczej, którego opinię już przywoływaliśmy, model rozwoju kompetencji BGK, gdy na rynku nie brakuje doświadczonych firm, jest skazany na porażkę i potencjalnie korupcjogenny.
W dużych postępowaniach rządowych i komercyjnych wymaga się odpowiedniego doświadczenia w branży. W żadnym postępowaniu oferta BGK nie zakwalifikowałaby się do dalszego etapu konkursu — ocenia ekspert.
O kompetencje w zakresie rozliczania transakcji zapytaliśmy BGK. Biuro prasowe banku odpowiedziało pisemnie:
"(...) w lutym br. polski bank rozwoju nawiązał strategiczną współpracę w obszarze rozliczeń podatkowych Ministerstwa Finansów — funkcjonalność e-Urzędu Skarbowego. Projekt ten zdobył nagrodę dla najważniejszej inicjatywy świata bezgotówkowego w branżowym konkursie eDukaty organizowanym przy okazji wydarzenia Cashless Congress 2023" - czytamy.
Bank przekonuje ponadto, że obsługa finansów publicznych jest dla niego "elementem misji, zaś rozliczanie płatności w szeroko rozumianym sektorze publicznym w tę misję się wpisuje". Próbowaliśmy dowiedzieć się, o jaką konkretnie misję chodzi, ale odpowiedzi na to pytanie nie uzyskaliśmy.
Bank wyjaśnia też, że w przypadku aplikacji mObywatel 2.0 odpowiedział na potrzebę Ministerstwa Cyfryzacji, aby wykorzystać swojej wewnętrzne kompetencje do zbudowania rozliczeń opartych na kodzie BLIK.
Produkt oferowany przez Polski Standard Płatności cieszy się obecnie największą popularnością wśród polskich użytkowników e-commerce, a udział BLIK-a w tym kanale sięga nawet 70 proc. Oczywiście, temat obsługi płatności w sektorze rozliczeń publicznoprawnych będzie ewoluował i jako bank nie wykluczamy w przyszłości uczestnictwa innych partnerów w projektach przez nas realizowanych — czytamy również w odpowiedzi biura prasowego.
Zabrakło jednak odpowiedzi na pytanie, czy kolejnych partnerów BGK będzie wybierał również bez przetargu, jak to miało miejsce w przypadku BLIK-a. W czasie rozmowy pracownik BGK uzasadnił to tym, że BLIK nie ma konkurencji, więc przetarg był zbędny.
Dla BLIK-a współpraca z BGK to nowe możliwości biznesowe. Adam Kokoszkiewicz, dyrektor Departamentu Sprzedaży w Polskim Standardzie Płatności, czyli operatorze BLIK-a przekonuje, że firmie zależy na tym, aby jej rozwiązanie płatnicze było dostępne wszędzie tam, gdzie Polacy potrzebują "zaufanej i wygodnej metody płatności".
— Współpraca z BGK umożliwia nam wprowadzenie BLIK-a jako nowoczesnej formy płatności w sektorze publicznym, co zdecydowanie wpływa na szybkość, wygodę i bezpieczeństwo transakcji. Jesteśmy przekonani, że to strategiczne partnerstwo znacząco podniesie jakość usług, zbuduje pozytywny wizerunek instytucji publicznych, a także zwiększy zainteresowanie aplikacją mObywatel oraz płatnościami BLIK wśród osób, które do tej pory nie korzystały z tych rozwiązań — mówi przedstawicielka PSP.
Sygnałów ostrzegawczych nikt nie usłyszał
Według wiceprezesa BCC Łukasza Bernatowicza pieniądze publiczne powinny być wydawane w trybie przetargowym. W rozmowie z nami przedstawiciel biznesu zaznacza, że ustawa o zamówieniach publicznych przewiduje wyjątki, w których można utajnić wydatki ze względów bezpieczeństwa.
Na przykład obecnie wiele zakupów Ministerstwa Obrony Narodowej jest realizowanych poza procedurą przetargową. Jednak nie wszystkie — podkreśla wiceprezes BCC — się do tego kwalifikują.
Zakładam, że pewnie nie chcielibyśmy dopuścić do tego, by płatności w mObywatelu obsługiwała chińska czy rosyjska firma tylko dlatego, że zaoferowała najniższą cenę, najlepsze urządzenia itd. Ten argument byłby przekonujący, tylko on powinien pojawić się przed wyborem BGK, a nie post factum — mów Łukasz Bernatowicz.
Wspomina, że kilka lat temu, gdy nowelizowano ustawę o zamówieniach publicznych, BCC zawracał uwagę, że 90 mld zł publicznych pieniędzy wydawanych jest poza procedurą przetargową. Według wiceprezesa BCC był to sygnał ostrzegawczy. Według niego mamy do czynienia z psuciem zamówień publicznych.
Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego poza budżetem i bez kontroli wydawane są obecnie 324 mld zł. Z kolei jak oszacowało Forum Obywatelskiego Rozwoju, w tym roku ma to być 422 mld zł — dziewięć razy więcej niż w 2015 roku.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl