Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Karolina Wysota
Karolina Wysota
|
aktualizacja

NBP może szykować ryzykowną niespodziankę. "Pachnie zagrywką przedwyborczą"

Podziel się:

Najbliższe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej raczej nie przyniesie ulgi kredytobiorcom, ale niewykluczone, że po wakacjach i przed wyborami doczekamy się pierwszej obniżki stóp procentowych. Byłoby to ryzykowane posunięcie, choć rządzący w walce z inflacją mają asa w rękawie.

NBP może szykować ryzykowną niespodziankę. "Pachnie zagrywką przedwyborczą"
Walka z inflacją idzie nam jak po grudzie. Prezes NBP prof. Adam Glapiński powiedział niedawno, że "w Polsce używa się inflacji do walki politycznej" (Tomasz Gzell)

9 maja rozpoczęło się dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP), na którym członkowie RPP zdecydują w sprawie stóp procentowych. Przypomnijmy, że od września ubiegłego roku stopa referencyjna banku centralnego — czyli główny oręż w walce z wysoką inflacją — utrzymuje się na poziomie 6,75 proc., drenując portfele kredytobiorcównapędzając zyski bankom.

Szczyt inflacji mieliśmy w lutym — za towary i usługi płaciliśmy średnio o 18,4 proc. więcej niż rok wcześniej. W marcu wzrost cen zwolnił do 16,1 proc., a w kwietniu do 14,7 proc. Widać, że tempo wzrostu spada, ale jest to efekt tzw. wysokiej bazy. Porównujemy bowiem bieżącą inflację do analogicznego okresu sprzed roku, gdy po wybuchu wojny w Ukrainie radykalnie zaczęły rosnąć ceny paliw i żywności.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Robertem Adamczykiem

Posiedzenie RPP – co ze stopami procentowymi w maju 2023 r.?

Przy obecnym poziomie stóp sprowadzenie inflacji do "zdrowego" poziomu ok. 2,5 proc. rocznie zajmie nam najbliższych kilka lat. Dlatego niektórzy członkowie RPP chcą dalszych podwyżek.

"Celem jest stabilny wzrost cen, co oznacza ok. 2,5 proc. rocznie. Zgodnie ze wszystkimi szacunkami, przy obecnym poziomie stóp procentowych nie zapewniamy osiągnięcia tego celu do końca 2025 r. Wiele szacunków wskazuje, że będzie to możliwe nie wcześniej niż w 2027 r. A i to tylko, jeśli przez najbliższe cztery lata nie pojawią się nowe, niekorzystne szoki" – napisała tydzień temu na LinkedInie prof. Joanna Tyrowicz, członkini RPP.

Prof. Tyrowicz jest największą orędowniczką zacieśniania polityki monetarnej (czyli dalszych podwyżek stóp) w dziewięcioosobowym gronie członków RPP, których przewodniczącym jest prezes NBP.

Inflacja zamieszana w kampanię wyborczą

Czego należy spodziewać się po majowym posiedzeniu RPP? Prawdopodobnie utrzymania stóp na obecnym poziomie. Niektórzy przedstawiciele rządu i banku centralnego coraz głośniej mówią jednak o jednocyfrowej inflacji, szykując sobie w ten sposób grunt pod luzowanie polityki monetarnej. Niewykluczone, że pierwsza obniżka o 25 pb będzie miała miejsce na wrześniowym posiedzeniu.

Pomysł obniżenia stóp proc. po wakacjach uważam za skrajnie nieodpowiedzialny. Z daleka pachnie polityką oraz zagrywką przedwyborczą, która jeszcze bardziej obniżyłaby reputację RPP. Do czasu, gdy inflacja jest dwucyfrowa, nie powinno być mowy o żadnych obniżkach — mówi money.pl Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych Domu Inwestycyjnego Xelion.

Prawdopodobna wydaje się mu prognoza banku centralnego, mówiąca o jednocyfrowej inflacji pod koniec roku. Wówczas – zdaniem Kuczyńskiego – zasadna byłaby obniżka o 25 pb.

W podobnym tonie wypowiedział się na początku maja prof. Marian Noga, były członek RPP. Jego zdaniem, jeżeli członkowie RPP już zaczynają opowiadać o obniżce stóp proc., to działają przeciwko całemu społeczeństwu.

Jeżeli będziemy mieć prognozy, że inflacja spadnie poniżej celu inflacyjnego NBP, wtedy możemy mówić o obniżkach stóp procentowych — powiedział prof. Noga we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.

Koniec tłumaczenia się "putinflacją"

Przyjrzyjmy się prognozom. Według ekonomistów banku BNP Paribas dynamika cen dóbr i usług konsumpcyjnych średniorocznie wyniesie w 2023 r. 13 proc. Szacują, że inflacja powinna być już jednocyfrowa w grudniu.

Pokrywa się to z przewidywaniami banku centralnego. Pod koniec kwietnia dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Piotr Szpunar powiedział w rozmowie z PAP Biznes, że inflacja na koniec 2023 r. powinna być jednocyfrowa. Na początku maja to samo powtórzył prezes NBP prof. Adam Glapiński w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", zaznaczając, że winą za to, co dzieje się z cenami w Polsce, należy obarczyć Rosję. Czy słusznie?

Najważniejsze usprawiedliwienie dla przyspieszenia inflacji, czyli szoki cenowe na rynkach energii wywołane wojną w Ukrainie, wyraźnie ustąpiły. Ropa, gaz czy węgiel są obecnie na rynkach światowych tańsze niż w lutym 2022 r. — mówi money.pl prof. Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).

Ekspert zauważa, że dzięki spadkom cen surowców energetycznych inflacja wyraźnie odpuszcza w krajach bałtyckich, które były niechlubnymi rekordzistami w Unii Europejskiej. W tym samym czasie w Polsce inflacja mierzona tym samym wskaźnikiem wzrosła.

Jak sprawdzić, czy spadające ceny surowców energetycznych ciągną inflację konsumencką w dół? Wystarczy porównać inflację bazową (czyli bez cen energii) z ogólnym wskaźnikiem wzrostu cen.

– W Hiszpanii inflacja bazowa wyniosła w marcu 7,7 proc., a konsumencka 3,1 proc. Skoro inflacja bazowa jest wyższa niż ogólna, to oznacza, że ceny energii dla konsumenta spadają i mocno "ciągną" inflację w dół – tłumaczy prof. Tomkiewicz.

Sprytny zabieg rządu? 

W Polsce jest odwrotnie – w marcu inflacja bazowa była niższa (14,4 proc.) niż konsumencka (15,2 proc.). Jak mówi ekspert z Akademii Leona Koźmińskiego, w naszym kraju ceny energii dla Kowalskiego nie spadły, mimo niższych cen na rynkach światowych. Nasz rozmówca podejrzewa, że konkurencja na rynkach energii w Polsce nie działa na rzecz spadku cen.

Pretensje o wysoką inflację należy kierować nie tylko do NBP, ale także do Urzędu Regulacji Energetyki, UOKiK-u i Ministerstwa Aktywów Państwowych, które odpowiada za zachowania państwowych monopolistów – mówi money.pl prof. Tomkiewicz.

Podkreśla, że tak wysoki poziom inflacji bazowej wskazuje także, że presja inflacyjna jest bardzo wysoka, więc trudno znaleźć uzasadnienie dla obniżania stóp procentowych, które będą działały na rzecz wyższego popytu, który ciągnie ceny w górę.

Na tym nie koniec. Jak zauważa nasz rozmówca, nadal obowiązuje zerowa stawka podatku VAT na żywność w ramach tzw. tarczy antyinflacyjnej. Prędzej czy później wróci do normalnego poziomu, czyli 5 proc.

Żywność w naszym koszyku CPI stanowi 27 proc., więc w przyszłości czeka nas spory impuls inflacyjny, tym bardziej że sprzedawcy pewnie spróbują podnieść ceny o więcej niż 5 proc. – wskazuje prof. Tomkiewicz.

Według niego należy się zastanowić, czy opowieści prezesa NBP o tym, że własna waluta i autonomiczna polityka pieniężna uratowała nas od jeszcze wyższej inflacji, jakiej doświadczyły kraje bałtyckie, faktycznie mają pokrycie w faktach.

NBP (nie) walczy z inflacją 

Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, uważa, że NBP nie wykorzystuje wszystkich możliwych narzędzi do walki z inflacją. Ekspert wskazuje, że bank centralny próbuje przekonać opinię publiczną, iż jedynym parametrem, którym może sterować, jest stopa referencyjna NBP.

Mógłby lepiej wykorzystać inne stopy, np. do finansowania banków komercyjnych na preferencyjnych warunkach na konkretne cele, zwiększając potencjał gospodarki – tłumaczy Sobolewski w rozmowie z money.pl.

Tymczasem w II kwartale 2023 r. banki planują dalsze zaostrzanie kryteriów kredytowania. Tak wynika z raportu NBP "Sytuacja na rynku kredytowym II kwartał 2023 r.". Przykręcając kurek, spodziewają się spowolnienia gospodarczego i podwyższonego ryzyka braku spłaty zobowiązania.

W tej sytuacji bank centralny mógłby obniżać stopy, by zapanować nad sytuacją. Problem w tym, że ogranicza go wysoka inflacja.

Z bankiem centralnym przy zwalczaniu inflacji mógłby współpracować rząd, ale tego nie robi, bo prowadzi politykę znacznego deficytu i redystrybucji – ocenia Sobolewski. Jego zdaniem NBP niewłaściwie zarządza też oczekiwaniami rynkowymi.

Po pierwsze: jego wcześniejsze deklaracje co do wysokości stóp procentowych okazały się niewiarygodne, dlatego zaufanie do NBP podupadło. Po drugie: rozpoczyna publiczne rozważania o obniżce stóp procentowych w momencie, gdy nie ustabilizował inflacji – dodaje Sobolewski.

Zdaniem naszych rozmówców nie ma więc podstaw, by twierdzić, że sytuacja jest opanowana, bo coraz więcej wskazuje, że powoli wchodzimy w okres stagflacji – czyli bardzo niskiego wzrostu przy wciąż bardzo wysokiej inflacji.

Karolina Wysota, dziennikarka money.pl 

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl