Liczba przesyłek z Chin rośnie lawinowo, pisze "Puls Biznesu" i na potwierdzenie prezentuje statystyki. Podczas gdy jeszcze w 2016 r. do Polski trafiało niepełna 5 mln listów, już rok później było ich 11,5 mln. W 2018 r. chińskich przesyłek listowych do kraju przybywało już 14 mln.
To jednak nie efekt nagłego wzrostu gorących uczuć wobec Chińczyków i zażyłych kontaktów z obywatelami Państwa Środka, ale handlu za pośrednictwem portali internetowych.
Ich popularność wzrasta, gdyż oferowane na nich ceny są niższe niż na przykład na eBay'u czy Allegro, bo sprzedawca nie dolicza do zakupu VAT.
To na internautach spoczywa obowiązek opłacenia VAT od towarów zakupionych poza UE drogą elektroniczną. W praktyce jednak nikt tego nie robi.
Jak pisaliśmy niejednokrotnie w money.pl, chińscy sprzedawcy oznaczają przesyłki jako listy. A więc teoretycznie ślą korespondencję, a nie towary. Tak też traktuję je celnicy.
Dodatkowo, oznaczane są one jako prezenty, ponieważ z VAT zwolnione są upominki oraz próbki. Według skarbówki przez to budżet państwa traci coraz więcej pieniędzy.
Jednak od stycznia 2021 roku w całej UE obowiązywać ma pakiet e-commerce, który może spowodować, że przesyłki z Chin będą droższe, a zakupy na azjatyckich portalach mniej opłacalne.