Krzysztof Majdan, money.pl: Część kierowców na urlopie, część w pracy, jedni i drudzy będą musieli ostrożniej wracać do domu. Jaki jest cel tych przepisów i zainteresowanie nimi wśród firm ubezpieczeniowych?
Damian Ziąber, Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny: W piątek weszła w życie ustawa, która przyznaje ubezpieczycielom uprawnienie do zasięgnięcia informacji o tym, jakimi jesteśmy kierowcami. To jest sens tej ustawy, a dokładniej nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym. Sens ten można zobrazować jednym zdaniem - kierowca ryzykowniejszy na drodze, co ma potwierdzenie w historii mandatowo-punktowej, może spodziewać się, że jego składka za ubezpieczenie OC będzie wyższa. Dlaczego? Dlatego, że powoduje na drodze większe ryzyko.
Dalsza część wywiadu pod materiałem wideo
Jaki odsetek ubezpieczycieli jest zainteresowany skorzystaniem z tych przepisów?
Już dziś, w dniu wejściu w życie ustawy, ubezpieczyciele reprezentujący łącznie 80 proc. rynku są zainteresowani uzyskaniem takiego dostępu. To duży odsetek. Prowadzimy rozmowy z kolejnymi firmami, więc można się spodziewać, że zdecydowana większość, niemalże wszyscy, będą tym zainteresowani.
Jak to technicznie będzie wyglądać? Taryfikator? 10 punktów za 10 proc. składki? Inaczej?
Nie. Informacje o naruszeniach, które popełniliśmy, to uprawnienie, nie obowiązek. Realizowane w ramach własnej polityki rynkowej, ustalania składek OC. Mogą, ale nie muszą z tego uprawnienia korzystać. Trudno tu mówić o taryfikatorze, że za 10 pkt karnych mamy X wzrostu na cenie polisy, to tak nie działa.
Kierowcy, my wszyscy, gdy zawieramy umowę ubezpieczenia samochodu, jesteśmy pytani o wiele informacji. O nas samych, jako kierowcach, o tym, gdzie mieszkamy, jak auto jest użytkowane, kto jest użytkownikiem, jaki to pojazd i tak dalej. Ta nowa informacja, o której dziś rozmawiamy, o historii mandatowo-punktowej, będzie jednym z elementów wyceny tej składki. W odniesieniu do - nie bójmy się tego określenia - piratów drogowych, te składki wzrosną, mogą być spore. Natomiast to, ile dokładnie, to pytanie do ubezpieczycieli, każdy z nich prowadzi własną politykę cenową.
Co się składa na OC? I jakie komponenty ważą mniej, a jakie więcej?
Ocena ryzyka musi być kompleksowa i adekwatnie dostosowana do kierowcy, ale też rodzaju pojazdu. W wyliczaniu składek uwzględnia się dwie płaszczyzny. Pierwsza to informacje o kierowcy. Uprawnienia, jakie posiadamy, jak długo je mamy, na ile rodzajów pojazdów, w jakim miejscu mieszkamy i się poruszamy. Plus bardzo ważny podobszar w przypadku informacji o kierowcach, czyli historia ubezpieczeniowa, jak zachowywaliśmy się dotąd jako ubezpieczeni kierowcy. Jeśli powodowaliśmy szkody, możemy się domyślać, że pewnie będzie wzrost składki. Druga płaszczyzna to informacje związane z pojazdem, marka, model, rodzaj silnika, napęd, rodzaj nadwozia, przebieg.
Jak to wpłynie na współwłaścicieli samochodów? To częsta praktyka, właściciel młodszy i starszy. Jeśli młodszy narozrabia na drodze, starszy zapłaci więcej?
Znów musimy wyjść od reguły ogólnej - każdy ubezpieczyciel podejdzie do tego indywidualnie. Ale trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Gdy zawieramy umowę ubezpieczenia pojazdu, jesteśmy pytani, kto jest głównym, a kto dodatkowym użytkownikiem. Oczywiście nie ma żadnych sankcji ani żadnego przymusu - nie trzeba ich podawać.
Z drugiej strony, jeżeli będzie inny użytkownik pojazdu niż ten wskazany jako główny, i tego innego użytkownika nie uwzględnimy w informacji, które podajemy przy zawieraniu umowy, to w kolejnych okresach rozliczeniowych ubezpieczyciel może kalkulować wyższą składkę. Bo - jak można się domyślić - pojawił się nowy, istotny element ryzyka. Powiedziałbym zatem, że to przemilczenie na krótką metę, lepiej będzie powiedzieć wyraźnie, że głównym użytkownikiem samochodu jest osoba X, a dodatkowym osoba Y. Wtedy ta ocena ryzyka będzie adekwatna do obu, brak takiej informacji może spowodować, że w nowym okresie rozliczeniowym ubezpieczyciel uwzględni, że ktoś jeszcze użytkuje ten samochód.
Czyli nie obowiązek, a prawo. Załóżmy, że podbije ogólne ceny polis. Jak w przypadku leasingu i czy wynajmu długoterminowego? Firmy oferujące takie usługi będą musiały założyć większy margines i ich ceny podskoczą?
Nie możemy generalizować, że dla wszystkich ceny pójdą w górę. Ok. 2,5 mln kierowców w Polsce ma mandaty, można zakładać, że w związku z uprawnieniem, o którym mówimy, dostępem dla ubezpieczycieli do historii naruszeń, dla 2,5 mln osób mogą wzrosnąć ceny OC. Wracając do leasingu, to tego typu firmy posiadają określoną liczbę pojazdów we flocie, umowy generalne związane z ubezpieczeniem wszystkich tych aut, kalkulacje ryzyka też będą musiały być uwzględnione.
Ile osób jeździ bez ważnego OC?
Warto podkreślić jedną rzecz - nie opłaca się jeździć bez OC. Ustawa mówi, że wysokość opłaty za brak ważnego OC uzależniona jest od kilku czynników. Natomiast bazą do wyliczenia jest wysokość minimalnego wynagrodzenia. Jeśli rośnie, to rośnie i opłata. Sposobem technicznym do jej wyliczenia jest długość przerwy w ochronie, raz wprowadzony do ruchu pojazd musi mieć non stop ważne OC, nie może być przerwy, lecz "na zakładkę" - jedna polisa się kończy, zaczyna następna.
Zatem wysokość opłaty za brak ważnego OC w stosunku do minimalnego wynagrodzenia będzie kalkulowana na podstawie tego, jaki to rodzaj pojazdu i jak długo był nieubezpieczony. Co do tego, ile osób jeździ bez OC, to bardzo trudno to zmierzyć czy oszacować. Wezwań do zapłaty za brak ważnego OC w ciągu 2021 r. było ok. 200 tys. Dolegliwość wynikająca z takiej opłaty będzie spora, to duże kwoty. Średnia cena polisy w Polsce to kilkaset złotych, powiedzmy 500, mogą wzrosnąć do 600-700 zł. Jeśli zestawimy tę cenę z wysokością opłaty za brak OC, od razu widać, że nie opłaca się jeździć bez.
Ale sprawa ma ważniejszy wymiar. Co będzie, jeśli nieubezpieczonym samochodem spowodujemy kolizję lub wypadek. W przypadku kolizji, jeśli uszkodzimy czyjeś auto, musimy oddać z własnej kieszeni. Uśredniony koszt w takich przypadkach w Polsce to ok. 17 tys. zł. Znacznie gorsze konsekwencje są w przypadku spowodowania wypadku nieubezpieczonym autem, gdy, co gorsza, komuś coś się stanie lub zginie. Wtedy koszty mogą nas praktycznie pozbawić majątku, postawić w stan bankructwa. To koszty powyżej 100 tys. zł, nawet miliona zł. I to nie są jednostkowe przypadki, takich osób jest sporo. Nie opłaca się jeździć bez OC.
Krzysztof Majdan, redaktor prowadzący money.pl