W ostatnich dniach rząd poinformował, że opracowuje strategię na kolejny lockdown, który może zostać wprowadzony podczas czwartej fali koronawirusa. Podczas wprowadzania ewentualnych obostrzeń kraj ma zostać m.in. podzielony na strefy na poziomie powiatów. Rząd będzie brał także pod uwagę poziom wyszczepienia w danym regionie.
Na jesienną falę szykuje się także biznes, ale w inny sposób. Przedsiębiorcy są przygotowani do przestrzegania niezbędnych procedur. Przez ostatnie półtora roku mieli czas, aby wypracować standardy. Zapowiadają też, że będą kontynuować działalność również jesienią.
- Mamy nadzieję, że nie dojdzie do zamykania gospodarki i poszczególnych branż. Tym bardziej, że przedsiębiorcy w niektórych sektorach wciąż odrabiają straty z ostatniego 1,5 roku - mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan. Uważa, że przedsiębiorcy w poszczególnych branżach są przygotowani do wzrostu zachorowań na jesieni.
Ekspert dodaje, że przedsiębiorcy liczą na wsparcie państwa w zakresie zwiększenia skali szczepień. - Apelowaliśmy, aby pracodawcy mieli dostęp do informacji na temat tego, czy pracownicy i kontrahenci są zaszczepieni. Wzmocniłoby to poczucie bezpieczeństwa pracowników, współpracowników i klientów - argumentuje.
Jego zdaniem nie powinno się jednak wprowadzać ogólnego lockdownu. - Dochodzą do nas informacje, że może dojść do zamknięcia poszczególnych regionów, zwłaszcza tych, gdzie pojawi się większa liczba zakażeń oraz w miejscach, gdzie jest mniej zaszczepionych - dodaje.
Według niego przykłady z innych państw członkowskich pokazują, że w powiatach, w których jest trudna sytuacja epidemiologiczna, możliwe jest za to świadczenie usług w stosunku do osób zaszczepionych. - To są jednak narzędzia, których przedsiębiorcy nie będą mogli wdrożyć bez podstawy prawnej - wyjaśnia.
Kolejny lockdown to dla wielu firm upadłość
Wprowadzenia ogólnopolskiego lockdownu nie biorą pod uwagę także przedstawiciele centrów handlowych. - Dla naszej branży to nie do zaakceptowania. Spowodowałoby to olbrzymie straty prowadzące do upadłości najemców i wynajmujących, czyli właścicieli galerii handlowych - mówi Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający w Polskiej Radzie Centrów Handlowych.
Dodaje, że branża handlowa od zakończenia ostatniego lockdownu w maju kontynuuje działania związane z utrzymaniem wysokich rygorów sanitarnych.
Podobne stanowisko zajmują też najemcy centrów handlowych skupieni w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług (ZPPHiU).
- Branża nadal odrabia straty po poprzednich przerwach w prowadzeniu działalności, więc każda kolejna będzie blokowała i spowalniała proces rekonwalescencji. Odwiedzalność centrów nie wróciła do poziomu z 2019 roku - informują w przesłanym do nas oświadczeniu.
Zamykania hoteli nie planują też hotelarze, zwłaszcza że obecnie mają dobrą passę.
- Zapowiada się dobry czas w hotelach, rezerwacje są na październik. Powróciły też grupy biznesowe. Powoli sytuacja zaczyna się normalizować. Jednocześnie mamy małą ilość zachorować, zaś rząd już mówi o czwartej fali i możliwych ograniczeniach. Jest duży chaos informacyjny, co powoduje niepokoje w branży - twierdzi Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy.
Jego zdaniem branża hotelowa udowodniła, że potrafi się dostosować do obostrzeń, nie ma więc podstaw do jej zamykania.
Gastronomia szykuje pozwy przeciwko urzędnikom
Zamykania lokali nie planuje też gastronomia. - Lokale są dobrze przygotowane. Zachowujemy dystans, dezynfekcję i maseczki. A poza tym zapowiadana czwarta fala miała już nadejść w połowie sierpnia. Na razie wzrostu zachorowań jednak nie widać. Jeżeli rząd planuje zamknięcie lokali, to musi najpierw wypłacić pomoc, inaczej dojdzie do społecznego nieposłuszeństwa, buntu - ostrzega Sławomir Grzyb, sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Jego zdaniem z poprzednich lockdownów przedsiębiorcy z sektora gastronomicznego wyszli poturbowani. Są traktowani przez banki jak trędowaci. - Nie możemy dostać kredytu, wziąć leasingu. Nie mamy jak ratować biznesu - mówi.
Gdy wprowadzono lockdown, Ewa Gutkowska, właścicielka restauracji Drewno i Ogień w Radomiu, nie zamknęła swojej restauracji, mimo decyzji Sanepidu zakazującej jej podawanie posiłków na miejscu. Sąd uchylił tę decyzję. - Czekam w tej chwili na uzasadnienie. Jeżeli będzie ono poparte zapisami z Konstytucji, nigdy się nie zamknę. To moje jedyne źródło utrzymania - mówi.
Nowy podatek? Minister finansów nie wyklucza
Sławomir Grzyb zapewnia, że restauratorzy, którzy dostali subwencje od państwa, będą występowali z pozwem zbiorowym, bo straty, jakie ponieśli, wielokrotnie przewyższyły pomoc, którą dostali. Szykują także pozwy przeciwko urzędnikom, którzy stali za bezprawnymi ich zdaniem decyzjami dotyczącymi zamknięcia ich lokali.
W gronie branż, które także są zdeterminowane, aby się nie zamykać, jest sektor fitness. - Uważamy, że nie ma do tego podstaw. Rok temu działaliśmy w trudniejszych warunkach - mówi Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
Przypomina także, że nie "odwołano" epidemii. - Nadal nie możemy zapełnić klubu w 100 proc. Jesteśmy gotowi na dodatkowe obostrzenia, jednak kolejny lockdown nie wchodzi w grę. Uważamy, że Polski na to nie stać, ale stać na reżim sanitarny i tego się trzymamy - podsumowuje.