Choć inwestowanie na giełdzie najczęściej kojarzy się z kupowaniem akcji z nadzieją na wzrost ich wartości, można zarabiać również na spadkach cen walorów. Taka strategia znana jest jako krótka sprzedaż, określana również jako shortowanie, short selling lub granie na spadki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożycz, sprzedaj, zarób, oddaj
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl Piotr Kuczyński, analityk Xelion, otworzenie krótkiej pozycji na akcjach z reguły polega na tym, żeby pożyczyć od jakiegoś funduszu akcje danej spółki z obowiązkiem ich zwrotu w określonej dacie. - Inwestor najpierw pożycza akcje od brokera i sprzedaje je po aktualnej cenie, licząc na to, że w przyszłości będzie mógł je odkupić taniej. Różnica między ceną sprzedaży a ceną odkupu stanowi jego zysk - wyjaśnia.
Podkreśla też coś kluczowego. - Fundusz pożyczający akcje otrzymuje wynagrodzenie niezależne od końcowego wyniku transakcji. Gwarancji zarobków zatem nie ma - dodaje.
Za taką pożyczkę fundusz dostaje wynagrodzenie, którego wysokość nie zależy od tego, co potem się z tym akcjami dzieje. Jeśli akcje tanieją to grający na spadki w wybranym momencie odkupuje sprzedane akcje po niższej cenie i zwraca je temu, od którego je pożyczył. Jego zyskiem jest różnica w cenie sprzedaży i odkupienia minus wynagrodzenie dla funduszu, który udostępnił te akcje - wyjaśnia rozmówca money.pl.
Czy Hindenburg mógł zarobić na akcjach LPP w wyniku raportu?
Jak przebiega transakcja? Przed otwarciem krótkiej pozycji należy upewnić się, że wybrane akcje mają status ETB (easy to borrow), co oznacza łatwą dostępność do pożyczenia przez brokera. Kolejnym krokiem jest określenie poziomów cenowych do realizacji zysków lub cięcia strat. Po znalezieniu brokera gotowego pożyczyć walory, inwestor sprzedaje je na giełdzie po możliwie najwyższej cenie. Następnie, po upływie ustalonego czasu, odkupuje akcje z rynku i zwraca je pierwotnemu właścicielowi, realizując zysk na różnicy cen.
Krótka sprzedaż daje możliwość zarabiania nawet podczas bessy, gdy większość spółek traci na wartości. Jest to niewątpliwa zaleta tej strategii. Jednak wiąże się ona również z wysokim ryzykiem, szczególnie przy zastosowaniu dźwigni finansowej. Cena akcji może bowiem nieoczekiwanie wzrosnąć, zmuszając inwestora do odkupienia walorów po wyższej cenie niż ta, po której je sprzedał, co prowadzi do strat.
Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, shortowanie przeznaczone jest raczej dla doświadczonych inwestorów, potrafiących zaakceptować to ryzyko. Odradzane jest natomiast w czasie hossy, gdy większość walorów zyskuje na wartości.
Czy Amerykanie mogli na transakcji zarobić? Tego nie wiemy. Jak zauważa Piotr Kuczyński, Hindenburg Research poinformował jednak, "że przed opublikowaniem swojego raportu otworzył krótką pozycję na akcjach LPP". - Nie wiemy, czy otworzył też krótką pozycję na kontraktach na WIG20, co też mógł zrobić wiedząc, że akcje LPP mają 7 proc. udziału w indeksie WIG20 - wskazuje analityk. Pewne jest jednak, że Amerykanie zarobić chcieli.
W reakcji na raport Hindenburga, akcje LPP potaniały w piątek aż o około 35 proc. W poniedziałek odbiły o 25 proc. - bez wiedzy o warunkach transakcji nie wiemy jednak, czy amerykańska firma zrealizowała swój cel. Wiadomo jednak, że potencjał do zarobku był, bo LPP straciła w wyniku publikacji ok. 10 mld zł kapitalizacji.
Jeśli Hindenburg otwierał pozycję w czwartek i zamknął w piątek lub dzisiaj - to najprawdopodobniej zarobił - ocenia Kuczyński.
Korea Południowa mówi "stop"
Procedura krótkiej sprzedaży budzi kontrowersje, a niektóre kraje decydują się na jej ograniczenie lub całkowity zakaz. Przykładem jest Korea Południowa, gdzie od 6 listopada 2023 roku obowiązuje bezwzględny zakaz shortowania, mający obowiązywać co najmniej do czerwca 2024. Władze tłumaczą to chęcią wyrównania szans między inwestorami instytucjonalnymi a detalicznymi. Korea sięgała po ten instrument już w 2008 roku podczas kryzysu finansowego oraz w marcu 2020.
Wprowadzenie zakazu poskutkowało dynamicznymi wzrostami na koreańskiej giełdzie - główny indeks KOSPI200 zyskał 5 proc., a KOSDAQ150 umocnił się aż o 12 proc. Decyzja nadzoru może mieć jednak również negatywne skutki. Według Bloomberga zagraniczne fundusze mogą ograniczyć swoją aktywność na lokalnym rynku.
Do zaostrzenia przepisów skłoniły również skandale z udziałem zagranicznych instytucji. Na początku 2023 r. koreański nadzór nałożył kary za nielegalne praktyki na pięciu dużych graczy, w tym Credit Suisse. Dwa banki inwestycyjne z Hongkongu dopuściły się nagiej krótkiej sprzedaży (sprzedaży bez uprzedniego pożyczenia aktywów) na kwoty 30 mln dol. i 12,3 mln dol. W obliczu takich praktyk oraz niepewności na rynkach, władze uznały dalsze utrzymywanie krótkiej sprzedaży za niemożliwe.
Sprawa LPP i Hindenburg Research
W piątek amerykańska firma Hindenburg Research opublikowała raport, w którym oskarżyła spółkę odzieżową LPP o pozorną sprzedaż rosyjskiej części biznesu po inwazji Rosji na Ukrainę i dalsze, rzekome dostarczanie towarów na rynek rosyjski. Towary polskiego giganta miały być nadal sprzedawane w Rosji, choć spółka deklarowała wycofanie się z tego rynku.
Hindenburg Research to amerykańska firma badawcza wyspecjalizowana w przeprowadzaniu dogłębnych śledztw i publikowaniu obciążających raportów, w których oskarża duże, często notowane na giełdzie spółki o oszustwa księgowe, manipulacje akcjami, ukrywanie informacji oraz inne nieprawidłowości. Co istotne, Hindenburg Research sama angażuje się w inwestycje giełdowe, obstawiając krótkie pozycje na akcjach firm, które są przedmiotem jej raportów. Oznacza to, że zyskuje finansowo, gdy kursy tych spółek spadają po ujawnieniu zarzutów. Ta praktyka naraża firmę na zarzuty o stronniczość i konflikt interesów.
Spółka została założona w 2017 r. przez Nathana Andersona. Ma on doświadczenie w biznesie międzynarodowym i początkowo pracował w finansach w FactSet Research Systems Inc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl