Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Aleksandra Majda
|
aktualizacja

"Olbrzymie ukryte koszty". Ceny masła pokazują poważną wadę systemu

Materiał powstał w ramach ekologicznej akcji WP naturalnie.
125
Podziel się:

Ceny masła wzrosły znacząco - piekarze w Europie zapowiadają drogie świąteczne wypieki. Przyczyny: mniejsza podaż mleka z powodu suszy i chorób - w Polsce wykryto właśnie pierwszy przypadek choroby niebieskiego języka. Tymczasem bezpieczeństwo żywnościowe to jeden z filarów polskiej prezydencji w Radzie UE - pisze Aleksandra Majda dla money.pl.

"Olbrzymie ukryte koszty". Ceny masła pokazują poważną wadę systemu
Ceny masła znacząco wzrosły w ostatnich latach (East News, Bartlomiej Magierowski)

Od września jesteśmy bombardowani informacjami o wzroście cen masła. Jak pisaliśmy, na rynku hurtowym w Unii Europejskiej osiągnęły one poziom 8 tys. euro za tonę, zbliżając się do rekordów z 2022 r. (te z kolei były związane z kryzysem wywołanym pełnoskalową wojną w Ukrainie). Na giełdzie EEX przekroczyły zaś niedawno 8,5 tys. euro za tonę, bijąc tym samym rekord.

Przekłada się to na ceny masła w sklepach: w Polsce w październiku średnia cena wyniosła 8,75 zł za 200-gramową kostkę i jest to prawie 35-procentowy wzrost rok do roku - wynika z raportu paragonów next.gazeta.pl. Najtaniej wciąż jest w dyskontach, a branża mleczarska wypomina dużym graczom "wojnę cenową" i sprzedaż produktów mlecznych poniżej kosztów.

"Maślane" newsy napływają nie tylko z Polski. Cena masła w Rosji wzrosła od grudnia ubiegłego roku średnio o 25,7 proc. Jak informuje z kolei czeski urząd statystyczny, tam ceny przeskoczyły już rekordy z 2022 r. Błyskawicznie drożeje też masło na Słowacji. "Mniejsze dostawy mleka i duży popyt prawdopodobnie przyczynią się do utrzymania wyższych cen w 2025 r." – cytuje z kolei Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych Reuters.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Dyskusja o cenach masła. Minister nie chciał odpowiedzieć

Jak twierdzi cytowany przez Agencję Reutera Paul Boivin, dyrektor francuskiej federacji piekarzy i cukierników FEB, duże firmy spożywcze zdążyły pokryć znaczną część swoich dostaw masła przed rozpoczęciem produkcji świątecznych wypieków. Jednak u małych producentów prawdopodobnie będzie drożej.

Susza, stres cieplny, choroba niebieskiego języka

- Produkty mleczarskie, w tym masło, podrożały przez suszę - przyznał we wrześniu prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich Arkadiusz Pisarek w rozmowie z PAP. - Wzrosły koszty pozyskania mleka przez rolników, spółdzielnie mleczarskie muszą płacić więcej za surowiec - dodał wtedy. Wiceprezes KZMS Wiesław Żebrowski wyjaśniał: - Mimo dobrych zbiorów kukurydzy paszowej, trzeba uzupełnić dietę krów. One potrzebują traw, sianokiszonek, gdyż są tam inne białka, lepiej pracują ich układy pokarmowe niż na monodiecie. To wszystko zwiększa koszty produkcji mleka i obniża jego rentowność przy obecnych cenach.

Susza to jednak niejedyny powód mniejszej wydolności krów mlecznych. Media donosiły o stresie cieplnym, czyli sytuacji, która często dotyka bydło przy temperaturach powyżej 30 st. C, jak w wywołanych zmianą klimatu ekstremalnych upałach tego lata w całej Europie. 21 i 22 lipca br., dzień po dniu, padł rekord średniej globalnej temperatury powierzchni Ziemi (w objętej analizą historii, czyli od 1940 r.). Było to odpowiednio: 17,09 st. C i aż 17,16 st. C.

Efekty stresu cieplnego można by złagodzić zimą, ale bydło choruje. Jak informują wiescirolnicze.pl, w listopadzie w woj. dolnośląskim wykryto pierwszy w Polsce przypadek choroby niebieskiego języka. To wirusowa zakaźna choroba zwierząt przeżuwających, którą przenoszą owady. Zwierzęta nie zarażają się od siebie ani nie zarażają ludzi, ale te dotknięte chorobą są osłabione, mogą mieć owrzodzenia czy wydzielinę z nosa, spada ich wydajność. W woj. lubelskim stwierdzono pierwszą po kilkunastu latach wściekliznę u krowy. O chorobie niebieskiego języka w swoich krajach piszą też m.in. Czesi czy Amerykanie.

Nie bez znaczenia w końcu są ceny energii i transportu. Polska - z ciągłym uzależnieniem od węgla - jest wśród krajów, gdzie prąd jest wciąż drogi, a koszty ponoszą i hodowcy, i producenci, i konsumenci. Czyli w zasadzie wszyscy.

Produkty odzwierzęce - niebezpieczna droga

W wywiadzie dla "Pulsu Biznesu" ministra Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, odpowiedzialna w rządzie za polską prezydencję w Radzie UE, jako priorytet, który Polska bierze na sztandary, wymieniła bezpieczeństwo w siedmiu filarach. Sześć z nich to bezpieczeństwo: ⁠militarne, energetyczne,⁠ ekonomiczne, zdrowotne, ⁠informacyjne, ⁠cywilne. - Kolejnym filarem jest bezpieczeństwo żywnościowe, które łączymy z bezpieczeństwem klimatycznym - mówiła Sobkowiak-Czarnecka. - Uważam, że niepotrzebnie antagonizowano rolników z obrońcami klimatu, ponieważ wszyscy chcemy czystego powietrza, dobrej jakości żywności i dostępu do wody - dodała. Minister rolnictwa Czesław Siekierski, cytowany przez PAP, uzupełnił tę wypowiedź: - Polska będzie chciała się skupić na określeniu zadań oraz roli, którą ma odgrywać przyszła Wspólna Polityka Rolna.

Jak pisze Komisja Europejska: "Zrównoważone systemy żywnościowe są niezbędnym ogniwem łączącym zdrowie ludzi, zdrowie społeczeństw i zdrowie planety, dlatego są ważnym elementem Europejskiego Zielonego Ładu (...)". Ale czy model produkcji żywności, oparty na produktach odzwierzęcych, jest mądry?

- Obecny system żywnościowy jest nieracjonalny i generuje olbrzymie ukryte koszty zdrowotne, społeczne i środowiskowe - mówi nam Paulina Sobiesiak-Penszko, dyrektorka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Polityki Klimatycznej Instytutu Spraw Publicznych.

I wyjaśnia: - FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa - red.) szacuje je na około 12,7 bilionów dolarów. W tym kryją się na przykład koszty związane z chorobami dietozależnymi, niedożywieniem jakościowym czy nowotworami, niszczenie bioróżnorodności, zużycie wody etc. Hodowla zwierząt to doskonały przykład nieefektywności systemu żywnościowego. Dane są tu zatrważające. Globalnie odpowiada ona za zużycie ok. 1/3 wody pitnej i 80 proc. eksploatacji wszystkich gruntów. Na paszę dla zwierząt przeznacza się około 1/3 naszych upraw. Co za to otrzymujemy? Produkcja mięsa, ryb, skorupiaków, jajek oraz mleka dostarcza nam jedynie niecałe 40 proc. białka i 20 proc. spożywanych przez ludzi kalorii.

Według Sobiesiak-Penszko dobrej jakości żywność musi spełniać kilka warunków: dostarczać niezbędnych składników odżywczych, być minimalnie przetworzona, powstawać z poszanowaniem środowiska i społeczności, a w końcu mieć wartości prozdrowotne i dobry smak. - Tymczasem my jemy coraz więcej produktów przetworzonych, niskowartościowych i pełnych cukru. Za ilością żywności, niestety, nie podąża jej jakość, walory zdrowotne i odżywcze. Potwierdzają to dane dotyczące niedożywienia jakościowego oraz wynikających z niego nadwagi i otyłości - mówi ekspertka ISP.

Najwyższa Izba Kontroli, na podstawie danych z GUS i NFZ oszacowała, że w Polsce na otyłość choruje ok. 9 mln dorosłych osób. Z danych WHO wynika z kolei, że nadwagę i otyłość odnotowano u 32 proc. polskich dzieci w wieku 7-9 lat (to 8. miejsce wśród badanych krajów w Europie). Ogromna jest też dynamika narastania otyłości. Jeszcze w 1974 r. na otyłość cierpiało 25 proc. Polaków, podczas gdy w 2016 r. było to 65 proc., a prognoza na 2025 r. mówi o 75 proc. osób z tą chorobą.

Według FAO globalna produkcja związana ze zwierzętami gospodarskimi generuje około 14,5 proc. wszystkich antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych. Bydło odpowiada za 65 proc. tych emisji, głównie w postaci metanu. Według Living Planet Report 2024 od WWF z kolei produkcja żywności - jako cały rynek - odpowiada za 70 proc. zużycia wody i 27 proc. emisji gazów cieplarnianych. Jest też jedną z najważniejszych przyczyn utraty przyrody: zajmuje 40 proc. wszystkich nadających się do zamieszkania gruntów. Reforma systemu żywieniowego to jeden z ważnych postulatów WWF. Trudno się nie dziwić, gdy czyta się dane ONZ, mówiące, że około jedna trzecia całej żywności uprawianej na świecie jest zwyczajnie marnowana.

W Polsce będzie mniej ziemniaków i pszenicy

Wróćmy jednak do stresu cieplnego krów, czy też ogólniej: do tego jak zmiany klimatu wpływają na rynek żywności. - Szacuje się, że zmiana klimatu zagraża ok. 1/3 produkcji żywności na świecie, a każdy wzrost temperatury o 1 stopień oznacza spadek około 10 proc. plonów. Ale mogą to być dane zaniżone, bo zmiana klimatu, to nie tylko wyższe temperatury, ale też nowe napięcia geopolityczne i konflikty, które będą zagrażać m.in. globalnym łańcuchom produkcji i dostaw żywności - wyjaśnia Paulina Sobiesiak-Penszko.

- Dlatego tak ważne jest, by tam, gdzie to możliwe, dążyć do ograniczenia naszej zależności od czynników zewnętrznych zarówno w produkcji żywności, jak i jej przetwórstwie czy dystrybucji. Trzeba postawić na rozwój i wsparcie żywności, którą możemy produkować lokalnie, blisko nas. Inwestować w zrównoważone i ekologiczne uprawy oraz krótkie łańcuchy dostaw — dodaje ekspertka.

Sobiesiak-Penszko tłumaczy, że na skutek zmieniających się warunków klimatycznych, w Polsce już niedługo będzie m.in. mniej ziemniaków, buraków cukrowych, rzepaku i zbóż ozimych, jak pszenica. Nieregularne temperatury wiosną (ciepłe zimy i późne przymrozki) będą wpływały na jabłonie i inne drzewa owocowe. - Na skutek stresu cieplnego wzrosną też m.in. koszty mleka - analityczka wraca do wątku produktów odzwierzęcych. - W przyszłości będziemy potrzebować więcej upraw o większej tolerancji na suszę czy upały. Coraz większe znaczenie będą miały białka roślinne i alternatywne źródła białka, które wymagają znacznie mniej zasobów do produkcji niż tradycyjna hodowla zwierząt - podkreśla.

Wyższe temperatury to problem rolnictwa

Wyższe temperatury to większa niestabilność i nieprzewidywalność produkcji żywności. Wynika to m.in. z coraz większej intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych, jak powodzie, susze czy pożary. - Mamy coraz więcej wahań sezonu wegetacyjnego. Pojawiają się nowe szkodniki, które niszczą uprawy. Wszystko to przekłada się na ceny żywności i tej produkowanej w Polsce i tej importowanej - mówi analityczka ISP.

- Ten proces już jest widoczny. M.in. na skutek susz i spadku plonów rosną ceny oliwy z oliwek, pomarańczy, kakao czy kawy, ale także warzyw i owoców. Żeby kupować taniej, powinniśmy przede wszystkim przestawiać się na to, co produkowane jest blisko nas, czyli żywność lokalną, sezonową, nieprzetworzoną i jak najbardziej różnorodną. To jest ważne nie tylko z perspektywy oszczędności, naszego zdrowia, ale także wspierania polskiego rolnictwa - dodaje.

Wspólna polityka rolna to najstarsza polityka Unii Europejskiej, która wciąż obowiązuje i stanowi dziś 31 proc. całkowitego budżetu UE. Wielokrotnie była już przebudowywana, ale jej celem jest zapewnienie obywatelom UE przystępnej cenowo, bezpiecznej i jakościowej żywności oraz wsparcie dla rolników i ochrona zasobów środowiskowych. - Głównym zadaniem WPR powinno być zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez jej finansowanie odpowiednie do zadań, oczekiwań i wyznaczonych celów - podkreśla minister Siekierski. Konkretów o "zadaniach, oczekiwaniach i celach" nie znajdujemy.

Co więc może kryć się pod pojęciem bezpieczeństwa żywnościowego, którego używa rząd? Paulina Sobiesiak-Penszko: - Rząd często definiuje bezpieczeństwo żywnościowe przez pryzmat fizycznej i ekonomicznej dostępności żywności. Kluczowe jest, aby żywność była dostępna oraz aby każdy mógł sobie na nią pozwolić. Jednak bezpieczeństwo żywnościowe to znacznie szersze pojęcie. Ważne są również jakość żywności, metody jej produkcji i sytuacja rolników i rolniczek. Nie można zapominać, że fundamentem bezpieczeństwa żywnościowego są rolnicy, którzy paradoksalnie mają obecnie najsłabszą pozycję, bo większość zysków z produkcji żywności przechwytują korporacje i pośrednicy. Dlatego nie można sprowadzać bezpieczeństwa żywnościowego jedynie do dostępności i ceny - równie istotne są aspekty zdrowotne, środowiskowe i społeczne tego procesu.

Autorką jest Aleksandra Majda, vice president ESG Impact Network

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Aleksandra Majda
KOMENTARZE
(125)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
seed
2 tyg. temu
he he pamiętam te czasy gdy była "nadprodukcja" mleka w POlsce i UE kazała obniżyć bo się nie opłaca
koko
2 tyg. temu
tusk obiecał masło po 10 zł - i słowa dotrzymał
ZK590
2 tyg. temu
Kopalnie dostały także niebieskiego języka bo węgiel z 700 zł zdrożał na 1700 zł. Unijne pieniądze na modernizację energetyki przeżarli a teraz ja płacę kary w cenie za 1 kWh .
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Bart.
2 tyg. temu
Wielkie sieci handlowe zaopatrują się w dużej części, w nabiał w Europie Zachodniej. UE specjalnie dotowała te sieci tak jak np. LIDL żeby opanować handel w Europie Wschodniej i zapewnić sobie rynek zbytu na swoje produkty, w tym i nabiał. Cel został osiągnięty, u nas pogłowie bydła spadło i masa mleczarskich zakładów poszła w zapomnienie. Teraz płacimy za takie odgórne brukselskie zarządzanie, tak jak kiedyś z Moskwy.
atoidi
2 tyg. temu
Myślałem że masło drożeje przez wirusa covidowego. Ale potem się okazało że przez Putina. No ale potem dowiedziałem się że to z powodu suszy. Powodzie też zrobiły swoje. Najważniejszę że nie ma to nic wspólnego z dodrukiem pieniądza.
Wnuczek Jan
2 tyg. temu
Podobno babcia Kasia,za ugryzienie policjanta,musi oddać swoje zęby na 10 dni do aresztu i w tym czasie temat cen masła raczej nie powinien jej interesować.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (125)
Dziobak
1 tyg. temu
A ja znam takiego który mówi że jak mnie wybiora to nie pozwoli na to i jest wińien jest NBP a jego kolega to wszystkich przebił po spowoduje w cena będzie 5 zl
MruczuśJaruś
1 tyg. temu
Taa ! Susza . Nie dajta se wciskać kitu ludzie !! Ceny masła wzrosły przez bobry , które używają masła do uszczelniania tam na Dolnym Śląsku . Od kiedy pan premier ubrał je w powódż, sie tak wystraszyły ,że wykupują masło prosto od krów.
Hektor L.
1 tyg. temu
???Mleko z sierpnia przetwarzane w listopadzie ??? Susza taka że pare miejscowości zalała??? Nakaz ograniczenia pogłowia krów w UE nie ma na to wpływu????
Kaszub
1 tyg. temu
Wzrost cen energii a więc szaleńcze inwestycje w OZE skutkują wzrostem cen żywnosci.
rolnik
1 tyg. temu
No pójdźmy dalej i zlikwidujmy gospodarstwa rolne jak proponuje k. Layer to wtedy masełko będzie po 50 zł - niemca czy luksmburczyka będzie stać a my połkniemy chleb na sucho
...
Następna strona