Marek Tomków wskazuje, że farmaceutów do pracy w aptekach brakuje od wielu lat. Jednak obecna sytuacja jest szczególnie trudna, ponieważ część pracowników poszła na zwolnienia na opiekę nad dziećmi. A, jak ocenił nasz rozmówca, farmaceuta jest sfeminizowanym zawodem.
- W obecnej sytuacji część aptek musi rozdzielić załogi tak, by się ze sobą nie krzyżowały. Jest to potrzebne szczególnie w przypadku, gdyby doszło do "zakażenia" apteki, czyli do sytuacji, gdy cały personel fachowy trzeba by objąć kwarantanną. Dezynfekcja apteki trwa znacznie krócej niż 14 dni kwarantanny dla obsady. Dlatego właśnie ten podział jest tak istotny - tłumaczy Tomków w rozmowie z money.pl.
Sytuacja zagrożenia epidemicznego wymusza też nakładanie ograniczeń na personel. Jedno z nich zakłada, że jeden aptekarz ma mieć dyżury wyłącznie w jednej aptece. Chodzi o to, by w przypadku zakażenia wirusem SARS-CoV-2, na kwarantannę nie musiały pójść załogi kilku punktów.
Sytuacja taka ma swoje minusy. Wiceprezes NIA tłumaczy, że apteki, by normalnie funkcjonować, ściągają do pracy emerytowanych farmaceutów.
Marek Tomków wskazuje, że obecne natężenie pracy doprowadzi do wyczerpania pracowników. A to z kolei może wywołać sytuacje groźne dla zdrowia pacjentów. - Nie możemy doprowadzić do sytuacji, że ktoś się pomyli w wydawaniu recepty tylko dlatego, że był w pracy o kilkadziesiąt godzin za długo. Nawet przepisy dotyczące pandemii nie zakładają pracy przez kilka dni non stop - wskazuje Tomków.
Jakie zatem widzi rozwiązanie? Ograniczenie nocnych dyżurów. - W tej chwili obowiązuje niemal całkowity zakaz przemieszczania się, a zatem czekanie na jednego pacjenta w nocy, który i tak ma zakaz wychodzenia z domu, jest marnowaniem naszych sił i możliwości - mówi nasz rozmówca. - Nie mamy ich na tyle, by farmaceuci mogli pracować po 24 godziny przez 7 dni w tygodniu - dodaje.
Na ten sam pomysł wpadło część starostw. To właśnie rady powiatów decydują o nocnych dyżurach aptek. Jak wskazuje nasz rozmówca, wiele z nich zniosło ten obowiązek na czas występowania zagrożenia epidemicznego. Ale nie wszystkie.
- Decyzję o zawieszeniu nocnych dyżurów podjął na przykład starosta powiatu wrocławskiego. Natomiast starosta powiatu świdnickiego wysłał do aptek prokuratora. Poprzez prokuraturę zmusił w bulwersujący sposób farmaceutki, by przyszły do pracy. Jest to szczególnie skandaliczne, bo kiedy zdecydowano się na zamknięcie w tamtym regionie oddziału położniczo-ginekologicznego, to jakoś pan starosta nie widział w tym zagrożenia życia i zdrowia dla mieszkańców powiatu i do szpitala prokuratora nie wysyłał - wskazuje nasz rozmówca.
Chodzi o przypadek jednej ze świdnickich aptek sprzed tygodnia. Portal Świdnia24.pl poinformował, że jej czytelnik nie mógł kupić medykamentu dla dziecka, ponieważ nie było w okolicy czynnej apteki całodobowej. - Mieszkaniec, który nie mógł kupić dziecku leku, powinien zgłosić sprawę do prokuratury - skomentował tę sprawę starosta Piotr Fedorowicz.
Jak tłumaczy nam Tomków, apteka w Świdnicy nie mogła podjąć nocnego dyżuru, ponieważ wyznaczona do niego farmaceutka poddana została kwarantannie. Z kolei portal rynekaptek.pl podaje, że powiat otrzymał o tym informację wcześniej.
Alicja Synowska, członek zarządu powiatu świdnickiego, poformowała portal, że do powiatu wpłynęła informacja, że "apteka nie jest w stanie zapewnić dyżuru nocnego w dniu 29/30.03.2020 r. z uwagi, że mgr farmacji, która miała zaplanowany dyżur, została objęta kwarantanną ze względu na podejrzenie COVID-19". Dodała, że zorganizowanie zastępstwa przez starostwo w tak krótkim czasie nie było możliwe.
Rynekaptek.pl podaje też, że prokurator rejonowy Marek Rusin złożył wniosek do Wojewódzkiego Nadzoru Farmaceutycznego, by w aptekach rozpoczęto kontrole w zakresie obrotu wyrobami medycznymi na terenie powiatu świdnickiego. Kontrolerzy mają sprawdzić, czy w sytuacji epidemii nie doszło do naruszenia interesu społecznego. Portal informuje, że po ogłoszeniu kontroli, trzy apteki wycofały się z ograniczenia nocnych dyżurów.
- Pan starosta powiatu świdnickiego mieszka w Świebodzicach. A jeżeli apteki nie dyżurują w nocy w Świebodzicach, to znaczy, że tam co noc zagrożone jest zdrowie i życie mieszkańców? Może powinien siebie samego wysłać do prokuratora, bo nie zabezpieczył tam pracy aptek w nocy przez całe lata? - ironizuje Tomków.
Zwróciliśmy się o stanowisko w tej sprawie do starostwa powiatowego w Świdnicy. "Priorytetem władz Powiatu Świdnickiego jest zapewnienie dostępu wszystkim mieszkańcom powiatu zakupu niezbędnych leków w porze nocnej, w niedzielę, święta i inne dni wolne od pracy. Jest to szczególnie istotne w sytuacji pandemii wirusa Covid-19. Brak takiego dostępu, w skrajnych przypadkach, może doprowadzić do tragedii" - czytamy w odpowiedzi.
Urząd tłumaczy, że chociaż informacja o skróceniu dyżurów nocnych rzeczywiście wpłynęła do niego 17 marca, to jednak decyzja ta nie była konsultowana ani z Dolnośląską Izbą Aptekarską we Wrocławiu, ani z Dolnośląskim Wojewódzkim Inspektorem Farmaceutycznym. Podkreślono, że apteki wcześniej nie zgłaszały problemów z brakiem personelu. Dodano też, że powiaty nie posiadają narzędzi, by egzekwować prawo stanowione przez rady powiatów. Dlatego też sprawa została przekazana kompetentnym organom.
- Farmaceutki ze Świdnicy w końcu będą miały dość i zamkną apteki na stałe. Nie będą musiały codziennie tłumaczyć dzieciom, dlaczego idą do pracy, kiedy inne mamy zostają w domach. Tylko wtedy ucierpią pacjenci - podkreśla nasz rozmówca.
Wytłumaczył, że w nocy klienci nabywają głównie testy ciążowe i... kubeczki na mocz. Natomiast jeżeli ich zdrowie jest zagrożone, to w pierwszym odruchu zgłaszają się do szpitala. Zdaniem wiceprezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej wystarczy, by apteki były czynne do 23.
- Obecnie w dużym obciążeniu apteki potrafią przyjąć 3,5 mln pacjentów jednego dnia, co daje ponad 10 mln ludzi w ciągu zaledwie trzech dni. Trudno sobie wyobrazić, co by się działo, jakby tylko część aptek wyłączyć z tego "wału przeciwpowodziowego" - ocenia Tomków.
- Dzisiaj apteki są pierwszą linią frontu. Myślę, że ministerstwo zdrowia i politycy zaczynają to rozumieć. Ponad 41 mln pacjentów przeszło przez apteki w marcu. Część aptek musi obsłużyć nawet kilkaset osób dziennie. Jeżeli apteki nie będą w stanie funkcjonować, nikt w całym systemie ochrony zdrowia tak ogromnej liczby chorych nie przejmie. Warto o tym pamiętać przy wydawaniu decyzji, samemu będąc schowanym za biurkiem - kończy nasz rozmówca.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl