Malwina Gadawa, money.pl: W San Francisco, na kilka dni przed historycznym momentem dla Stanów Zjednoczonych, zaskakuje to, jak kampania wyborcza może się różnić od tej w Polsce. W mieście próżno szukać plakatów, a u nas każde wolne miejsce byłoby oklejone.
Magdalena Gacyk, dziennikarka, analityczka, konsultantka polskich startupów w Dolinie Krzemowej, socjolożka i tłumaczka: To nie jest rzeczywistość amerykańska, to jest rzeczywistość Doliny Krzemowej. Ja często powtarzam, że Dolina Krzemowa to nie jest Ameryka. Już sama Kalifornia odstaje znacząco od stereotypowej mentalności amerykańskiej. Naprawdę tu się dużo dzieje politycznie, tylko proszę pamiętać, że my żyjemy w społeczeństwie - szczególnie tutaj - zdigitalizowanym. Jesteśmy w erze cyfrowej. Tutaj dzieje się wszystko na łączach i dzieje się bardzo dużo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po raz pierwszy w historii Doliny Krzemowej ten rejon skręca w prawo, czyli idzie w kierunku Donalda Trumpa. Do tej pory, nawet kiedy Trump był prezydentem, to cały czas były starcia na linii prezydent - techwizjonerzy. W tej chwili ze względu na zapędy Demokratów do regulowania branży IT, do rozbijania tych monolitów technologicznych i tworzenia mniejszych, to się powoli zmienia. Nagle ci najważniejsi gracze, techmagnaci z Doliny Krzemowej, niekoniecznie chętnie chcą głosować na Demokratów, bo po prostu boją się o swoje biznesy, no a wiadomo, że to są duże pieniądze - nie miliony, tylko miliardy.
Dolina Krzymowa przestanie być bastionem Demokratów? Kluczowa zmiana nastąpi już podczas tych wyborów, czy to początek całego procesu?
Kalifornia cały czas jest na niebiesko (oznacza to przewagę Demokratów - przyp. red.), ale już w poprzednich wyborach w samym Los Angeles dało się zauważyć trend sygnalizujący zmianę. Ponad milion osób więcej niż w poprzednich wyborach głosowało na Donalda Trumpa. Kalifornii nic nie grozi, ale widać, że już jest podgryzana przez Republikanów.
Postulaty wyborcze Donalda Trumpa dotyczące gospodarki, chociażby zapowiedź, według której w przypadku wygrania wyborów nałoży 100 proc. cła na towary z państwa, które zrezygnują z handlu w dolarach, trafiają na podatny grunt w Dolinie Krzemowej?
Na pewno trafiają do wyborców, jeżeli chodzi o Chiny, ale w drugą stronę, jeżeli chodziłoby o amerykańskie przedsiębiorstwa, byłoby już zupełnie inaczej. Program Donalda Trumpa podlega ogromnym fluktuacjom. To nie jest wyryte w kamieniu, to ciągle się zmienia. Należy pamiętać, że jeśli chodzi o branże IT, to Chiny są ogromnym konkurentem dla Stanów. Weźmy na przykład sztuczną inteligencję, Chiny są do przodu w wielu aspektach.
Konkurencję widać m.in. w branży motoryzacyjnej. Wielkim problemem są m.in. chińskie auta elektryczne, które zalewają nie tylko Europę.
8-10 lat temu w Chinach było 120 producentów elektryków. W tej chwili zostało 12 naprawdę dużych graczy. W Stanach Zjednoczonych może ten problem nie jest aż tak zauważalny, jak w Europie, ale nie da się ukryć ogromnej konkurencji. W Ameryce Południowej czy Afryce jeżdżą chińskimi elektrykami. Tutaj tego nie widać, bo występuje coś takiego jak patriotyzm lokalny, ale to też się zmienia. Wiele osób z Doliny Krzemowej jest wkurzonych na Elona Muska i widać, że mniej się sprzedaje Tesli.
Ludzie, jak pani mówi, są wkurzeni na Muska ze względu na jego zdecydowane włączenie się w kampanię wyborczą i poparcie Donalda Trumpa? Powodów jest więcej?
Elon Musk naprawdę ciężko pracował na tytuł największego dupka Doliny Krzemowej. Do tej pory ten tytuł należał do założyciela Oracle Larego Ellisona. Chodzi głównie rzeczywiście o poparcie dla Trumpa. To był taki gwoźdź do trumny jeśli chodzi o jego demokratycznych pobratymców z IT, ale to już dawno się szykowało.
Wcześniej w Dolinie Krzemowej nikt nie strajkował, bo wszystkim było dobrze. Pierwsze strajki odbyły się 10 lat temu w fabryce Tesli, która, jak się okazało, miała znacznie mniejszy poziom bezpieczeństwa niż w latach 40. fabryki Forda. Było tam bardzo dużo wypadków, także śmiertelnych. Potem było głośne przejęcie Twittera, którego Musk doprowadził na skraj może nie bankructwa, ale jak gdyby używalności - bardzo dużo użytkowników odeszło. Jest dużo rzeczy, które można zarzucić Muskowi.
Jak będą wyglądały USA, jeżeli wygra Kamala Harris, a jak jeżeli wygra Donald Trump?
Jeżeli wygra Kamala Harris, to kluczowa będzie zmiana, która jest szalenie ważna dla kobiet, co jest kluczowym tematem tych wyborów, chodzi oczywiście o aborcję. Może wreszcie Ameryka będzie miała federalnie ustawiony urlop macierzyński, ponieważ Stany Zjednoczone są jednym z niewielu krajów na świecie, które nie mają odgórnie ustalonego urlopu macierzyńskiego, a wszystkie regulacje zależą od rozwiązań stanowych, czy firmowych. Jeżeli zaś Donald Trump wygra wybory, to prawdopodobnie powiększą się różnice społeczne - to rozwarstwienie między najbogatszymi i najbiedniejszymi, które widać wychodząc, chociażby na ulice San Francisco, gdzie obecnie żyje ponad 18 tys. bezdomnych. San Francisco nie jest jedynym miastem, gdzie jest ogromny problem bezdomności, nie dlatego, że nagle ludziom przestało się chcieć pracować, tylko dlatego, że wielu osobom jest coraz trudniej.
****
Z Magdaleną Gacyk dziennikarką, analityczką trendów technologicznych, konsultantką polskich startupów w Dolinie Krzemowej i autorką książki "Ścigając Steve'a Jobsa, Historie Polaków w Dolinie Krzemowej", która w Stanach mieszka pond ponad 20 lat, rozmawialiśmy podczas targów TechCrunch w San Francisco, w ramach projektu Going Global 4.0.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl