Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Malwina Gadawa
Malwina Gadawa
|
aktualizacja

Chiny przestaną być "fabryką świata"? Odcięcie się od Państwa Środka nie będzie proste

Podziel się:

Najpierw pandemia, a teraz wojna w Europie, wszystko to wpłynęło na zaburzenie łańcuchów dostaw i spowodowało poważne zakłócenia w światowym handlu. Coraz głośniej i częściej pada więc pytanie o opłacalność przeniesienia produkcji z Chin do Europy czy Stanów Zjednoczonych. Krzysztof Domarecki, założyciel i główny akcjonariusz Grupy Selena przekonuje, że rozdzielenie zależności gospodarczych między Zachodem a Chinami będzie niezwykle trudne: - Mamy do czynienia z jednym globalnym organizmem, który jest tak głęboko powiązany, że jego rozerwanie miałoby wymiar kataklizmu światowego.

Chiny przestaną być "fabryką świata"? Odcięcie się od Państwa Środka nie będzie proste
Prezydent USA Joe Biden i przywódca Chin Xi Jinping. W 2011 roku Biden, który był wówczas wiceprezydentem odwiedził Chiny (Getty, Lintao Zhang)

Chiny to druga co do wielkości gospodarka świata. Towary produkowane w Państwie Środka zaopatrują niemal cały świat. Problemy Chin rozpoczęły się jednak wraz z nadejściem pandemii COVID-19. Wprowadzono tam politykę "zero covid", która wiąże się z surowymi restrykcjami. Z powodu pandemii zamykane są całe wielomilionowe miasta. Stają też fabryki. Wszystko to spowodowało poważne zakłócenia w handu i przysporzyło problemów także w krajach Europy czy USA, gdzie trafia duża część chińskiej produkcji.

Na zakończonym niedawno XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin przywódca kraju Xi Jinping podkreślał potrzebę samowystarczalności w kluczowych dziedzinach przemysłu i sygnalizował dalsze wzmacnianie sektora państwowego. Wszystko to przy narastających napięciach w relacjach Pekinu z Waszyngtonem, które są efektem m.in. bliskich relacji Chin z Rosją czy ich presji na demokratycznie rządzony Tajwan.

Oto dlaczego odcięcie się od Chin może być trudne

Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, nie dziwi, że coraz głośniej mówi się o decouplingu, czyli rozdzieleniu zależności gospodarczych między USA a Chinami. Eksperci analizują też, czy przeniesienie produkcji z Państwa Środka do USA albo Europy będzie się opłacać.

Krzysztof Domarecki założyciel i główny akcjonariusz Grupy Selena, jednego z największych na świecie producentów chemii budowlanej w rozmowie z money.pl przekonuje, że rozdzielenie dwóch gigantów gospodarczych nie będzie takie proste, ponieważ przez ostatnich 50 lat Zachód był zaangażowany w budowanie bardzo głębokich relacji handlowych, produkcyjnych i biznesowych z Azją, ale przede wszystkim właśnie z Chinami.

Domarecki podkreśla, że uwaga Stanów Zjednoczonych koncentruje się przede wszystkim na Pacyfiku i na Chinach: to nam w Europie wydaje się, że Stany Zjednoczone są tutaj zaangażowane, a faktycznie angażują się na naszym kontynencie relatywnie mało. Owszem, dostarczają tu broń, dają lokalne wsparcie polityczne, ale większość swojej uwagi koncentrują mimo wszystko na Azji.

By zobrazować skalę współpracy, przedstawia przybliżone liczby. W 2021 roku łączna wymiana handlowa Chin ze Stanami Zjednoczonymi wyniosła około 650 miliardów dolarów, z czego 150 miliardów dolarów stanowił eksport Stanów Zjednoczonych do Chin, a ponad 500 miliardów dolarów to eksport Chin do Stanów Zjednoczonych. Import Europy z Chin wyniósł około 480 miliardów dolarów, natomiast eksport do Chin był bliski 260 miliardów dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Starcie światowych gigantów. "Gra toczy się o Południe. Dwa obozy budują sojusze"

- Oznacza to, że wytransferowanie produkcji stamtąd będzie bardzo trudne. Ani w Stanach Zjednoczonych, ani tym bardziej w Europie nie ma wolnych rąk do pracy, które mogłyby zrealizować tę produkcję. Pamiętajmy, że w USA rynek pracy jest dość mocno wypełniony i bezrobocie utrzymuje się na relatywnie niskim poziomie. W Stanach Zjednoczonych nie ma również wolnych wystarczających mocy przyłączeniowych, np. jeżeli chodzi o media. Amerykanie, wbrew pozorom, nie są do tego gotowi, a w znacznie gorszej sytuacji jest Europa. W Europie Zachodniej mamy już dzisiaj bardzo wiele zakładów produkcyjnych, które nie realizują swoich zamówień, bo nie mają ludzi do pracy i pracują na przykład na pół zmiany - przekonuje Krzysztof Domarecki.

Pamiętajmy, że wyeksportowaliśmy do Chin kilkadziesiąt lat temu produkcję stali, chemikaliów, pestycydów, surowców do produkcji farmaceutyków, czyli w większości wyeksportowaliśmy produkcję, która jest nieprzyjazna dla środowiska. W międzyczasie zmieniliśmy normy środowiskowe w Europie. Teraz żaden mieszkaniec nie zgodzi się, żeby na ich terenie postawić takie zakłady; byłyby masowe protesty - dodaje w rozmowie z money.pl biznesmen.

- Myślenie o oderwaniu się USA czy Europy od Chin jest myśleniem dziewiętnastowiecznym. W międzyczasie gospodarka się zglobalizowała w taki sposób, że mamy do czynienia z jednym globalnym organizmem wytwórczo-produkcyjno-usługowym, który jest tak głęboko powiązany, że jego rozerwanie miałoby wymiar kataklizmu światowego - uważa Krzysztof Domarecki, który doskonale zna zarówno rynek amerykański, jak i azjatycki.

Tak gospodarka Chin traci na swojej polityce

Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich w swojej analizie dotyczącej konsekwencji polityki "zero COVID-19" zwraca uwagę, że równolegle z walką Chin z pandemią zmienia się otoczenie międzynarodowe.

"Maleje popyt za granicą, który w dużym stopniu wynikał ze stymulacji programami antykryzysowymi w czasie pandemii. Co prawda rosnąca inflacja wciąż pozwala zachować nominalny wzrost eksportu, ale jego wolumen uległ niewielkim zmianom i wykazuje długookresowo trend spadkowy. Równocześnie trzymanie się strategii "zero COVID" zniechęca podmioty zagraniczne do dalszych inwestycji i zmusza wiele globalnych przedsiębiorstw do dywersyfikacji łańcuchów dostaw lub do wycofania się z Chin" - czytamy w analizie.

Michał Bogusz zwraca także uwagę, że na to nakłada się międzynarodowa sytuacja polityczna związana z wojną w Ukrainie, która przyspieszyła wykrystalizowanie się dwóch obozów: Chiny i Rosja oraz z drugiej strony Zachód ze Stanami Zjednoczonymi. "W efekcie większość państw rozwiniętych zachęca firmy do większej ostrożności przy inwestowaniu w Chinach oraz ogranicza środkami formalnymi i nieformalnymi eksport technologii do tego kraju" - przekonuje autor analizy OSW.

Wnioski z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego przewidują, że do końca 2030 r. nastąpi przynajmniej częściowe przeniesienie produkcji z Azji do Unii Europejskiej. Eksperci oceniają, że Polska może zyskać na tym nawet 8 mld dolarów rocznie, ale przyznają jednocześnie, że na korzyść pozostawienia produkcji w Chinach bez wątpienia przemawiają moce produkcyjne. W żadnym kraju nie są one tak wysokie, jak w Chinach. Ponadto w Azji na wysokim poziomie rozwinięta została produkcja urządzeń elektronicznych, dlatego jej relokacja mogłaby przynieść nieoczekiwane i negatywne konsekwencje dla wielu firm i branż.

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska mówi w rozmowie z money.pl, że proces przesuwania i skracania łańcucha dostaw już się rozpoczął.

W momencie, kiedy COVID-19 uderzył w gospodarkę światową, okazało się, że to, co się sprawdzało przy dostawach do tej pory, przestało działać. Pandemia obnażyła wady tego systemu. Wiadomo już było, że trzeba coś zmienić - mówi ekspert.

Według niego w interesie rozwiniętych gospodarek jest to, żeby Chiny wciąż uczestniczyły w wymianie handlowej. Jednak należy po pierwsze dywersyfikować źródło dostaw, tym samym minimalizować ryzyka oraz należy ograniczyć do Chin transfer najbardziej innowacyjnych technologii. Żeby nie tylko Chiny miały do niej dostęp.

Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl