Proponowane przez rząd nowe zasady dotyczące rozliczania odnawialnych źródeł energii uderzają zarówno w tych, którzy planują teraz montaż fotowoltaicznych instalacji, jak i w samorządy. Z tego powodu wiele osób w ogóle rezygnuje z fotowoltaiki, co stawia samorządy w trudnej sytuacji, bo będą musiały płacić kary za niewywiązanie się z dotacji.
Zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami prosumenci mogą przez 15 lat korzystać z nadwyżek wyprodukowanej energii, więc de facto mają prąd za darmo. Jednak od 2022 roku nie będzie możliwości wirtualnego magazynowania energii (czyli korzystania z nadwyżki produkcji), przez co szacuje się, że zwrot inwestycji nastąpi nie po 7, a dopiero po 13 latach.
- Mieszkańcy przychodzą do nas z informacją, że dowiedzieli się, że po Nowym Roku warunki będą mniej korzystne. W efekcie mamy po kilka rezygnacji w tygodniu z udziału w projekcie. Jedna z osób poprosiła mnie nawet o gwarancje na piśmie, że po 1 stycznia fotowoltaika będzie rozliczana na starych zasadach - mówi Marcin Kolasa, zastępca burmistrza gminy Nowy Targ.
Jedną z osób, która również wycofała się po zapowiedzi zmiany zasad rozliczeń dla fotowoltaiki, jest pani Beata. - Mieszkam pod Warszawą, swój dom ogrzewam kominkiem. Montaż instalacji fotowoltaicznej planowałam już od dłuższego czasu, bo zależało mi na zmniejszeniu rachunków za energię, a poza tym w sezonie grzewczym w mojej okolicy występowała tzw. niska emisja - mówi money.pl.
Dodaje, że miała montaż zaplanowany pod koniec tego roku, bo dopiero wówczas firma, na którą się zdecydowała, miała wolny termin. Jednak w efekcie nasza rozmówczyni się wycofała. - Dowiedziałam się, że nawet jeżeli dojdzie do realizacji w tym roku, to prawdopodobnie umowę dostanę w przyszłym. Wolę nie ryzykować, bo nie wiadomo, na jakich zasadach będę wówczas płacić - dodaje.
Ceny prądu. Rząd dopłaci do rachunków
Mieszkańcy rozliczą się na różnych zasadach
Takich osób jest coraz więcej. Problem dotyka też samorządy, zwłaszcza w przypadku realizowanych przez nie tzw. projektów parasolowych, gdy gminy bezpośrednio podpisywały umowy z wykonawcami fotowoltaiki.
- W przypadku tego typu projektów dofinansowanie z gminy obejmuje od 50 do 85 proc., czyli bardzo dużo. W całym kraju realizowanych jest blisko kilkadziesiąt tysięcy tego typu inwestycji - informuje Marcin Kolasa, zastępca burmistrza gminy Nowy Targ.
Dodaje, że opóźnienie realizacji instalacji fotowoltaicznych nie jest zawinione przez samorządy. - Postępowanie w przypadku naszego projektu, dotyczącego blisko 3,5 tys. instalacji, trwało ponad rok. Przyczyniła się do się tego m.in. pandemia, ale także odwołania firm, które uczestniczyły w przetargu. Ostatecznie dopiero po 13 miesiącach udało się go rozstrzygnąć i przystąpić do montażu. Dodatkową przyczyną opóźnień były także przerwy w dostawach - większość paneli dostarczanych jest Chin - dodaje.
Jego zdaniem wydłużyło to realizację terminów w całej Polsce. - W efekcie w tym roku zainstalujemy około 30 proc. zaplanowanych instalacji, pozostałe 70 proc. są zaplanowane w następnym roku. W związku z czym część naszych mieszkańców będzie rozliczać energię odnawialną na starych zasadach, a pozostała część - na nowych - informuje.
Samorządy chcą dwuletniego vacatio legis
Zdaniem Marcina Kolasy, jeżeli w miejsce osób, które wycofały się z inwestycji, nie pojawią się inni - wówczas gminy będą miały poważny problem z rozliczeniem projektów. - Jesteśmy narażeni na kary w wysokości do 25 proc. zamówienia, a docelowo także urzędy marszałkowskie będą miały problem z rozliczeniem dotacji z UE - wyjaśnia.
Samorządowcy nie składają jednak broni. Według nich piłka jest w grze, bo ustawa nie jest uchwalona. Decydujące starcie ma rozegrać się w najbliższą środę na posiedzeniu sejmowej komisji. Ogólnopolskie Porozumienie Organizacji Samorządowych przygotowało specjalne stanowisko, w którym proponuje m.in. wprowadzenie dwuletniego vacatio legis dla projektów, które uzyskały dofinansowanie z Unii Europejskiej.
- Na szczęście w ostatnim projekcie ustawy rząd zaproponował rozwiązanie, które w jakimś stopniu rekompensuje ryzyko związane z obecnym montażem fotowoltaiki. Zgodnie z nim, jeżeli instalacja zostanie zamontowana do 30 listopada i do tego okresu zostaną zgłoszone dokumenty do operatora systemu dystrybucyjnego, to uznaje się, że taka osoba będzie mogła korzystać na starych zasadach - wyjaśnia Kacper Skalski, wspólnik w kancelarii Raczyński Skalski & Partners.
Jego zdaniem obecnie ludzie boją się, że nowy system będzie dla nich niekorzystny. Z tego powodu dochodzi do masowych rezygnacji. W dodatku potencjalni prosumenci wciąż nie wiedzą, na jakich zasadach będzie rozliczana fotowoltaika przez najbliższe 15 lat - dodaje prawnik.
Gminy zapłacą karę?
W jego ocenie gminy, które odpowiadają za wykorzystanie unijnych środków, w efekcie będą ponosić tego konsekwencje, bo np. będą musiały np. zwrócić udzielone dotacje.
- Nie ma wątpliwości, że zmiany modelu rozliczania energii produkowanej przez prosumentów spowodowały zamieszanie. Ustawodawca zdecydował się odejść od prostego i dobrze funkcjonującego systemu na rzecz rozwiązań, które wzbudzają wątpliwości z punktu widzenia opłacalności - dodaje Konrad Dyda, prawnik w kancelarii Jacek Kosiński Adwokaci i Radcowie Prawni
Rozmówca money.pl uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest podpisanie umowy w tym roku, co - biorąc pod uwagę kalendarz - może okazać się jednak trudne. - Ten medal ma też drugą stronę. Tego rodzaju okoliczności trudno uznać za usprawiedliwienie dla niewywiązania się z zasad dotacji unijnych. To z kolei może oznaczać nawet nałożenie kar na samorządy - ostrzega.
O jakich karach mowa? Jeżeli gminy nie zrealizują unijnych programów, to będą musiały zwrócić część otrzymanych środków do UE. W skrajnych przypadkach kary mogą wynieść nawet 20-25 proc. kosztów projektów, na które przyznano dotacje.