Powódź, która nawiedziła południową Polskę, spowodowała znaczące straty w Spółdzielni Pracy Cukry Nyskie. Woda utrzymywała się na terenie zakładu przez trzy dni i doprowadziła do zniszczeń, szacowanych wstępnie na 4 miliony złotych. Firmie udało się uratować znaczną część towaru i surowców, bo kierownictwo i pracownicy szybko przenieśli je na wyższe piętra budynku. Znajdująca się na parterze hala produkcyjna została zalana do wysokości około 10 centymetrów. To na tyle niewiele, że uniknięto większych strat w tym obszarze.
Zatrudniająca blisko 200 osób firma stoi jednak teraz przed ogromnym wyzwaniem wznowienia produkcji i zabezpieczenia pieniędzy na przetrwanie okresu przestoju. Nie będzie to łatwe. Powódź objęła bowiem kotłownię, gdzie woda sięgnęła trzech metrów, uszkadzając dwa piece o łącznej mocy ponad 1000 kW i związaną z nimi infrastrukturę. W piwnicy głównego budynku, gdzie poziom wody osiągnął niemal dwóch metrów, zniszczeniu uległy urządzenia do produkcji opakowań, w tym kosztowne maszyny do sklejania kartonów, tak zwane kartoniarki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cukry Nyskie pod wodą. "Nie ma możliwości produkcji"
Andrzej Chomyszczak, prezes spółdzielni przyznaje w rozmowie z money.pl, że sytuacja jest bardzo trudna.
Obecnie nie ma możliwości produkcji i nie będzie jej przez dłuższy czas. Głównym powodem jest to, że nasze serce zakładu, czyli system energetyczny, jest dopiero uruchamiany. Ekipa elektryków pracuje na dwie zmiany, aby przywrócić wszystko do życia - mówi.
Spółdzielnia oczekuje na kosztorys, trwają oględziny rzeczoznawy, który dokumentuje wszystkie straty. Inwentaryzacja szkód potrwa dłużej ze względu na ogromną liczbę uszkodzonych urządzeń, maszyn, silników, pomp i rozdzielni.
"Bez wsparcia państwa nie odbudujemy zakładu"
Dziś nie ma jeszcze pewności, czy uda się przywrócić wszystkie moce produkcyjne.
Chciałbym odbudować ten zakład. Obawiam się jednak, że bez wsparcia państwa nie będziemy w stanie tego dokonać. Potrzebujemy dofinansowania na pokrycie kosztów stałych. Sama kwota wynagrodzeń to około dwa miliony złotych, a postojowe jest płatne w 100 proc. zgodnie z regulaminem wewnętrznym firmy. Nie wiem, czy będziemy w stanie przetrwać bez pomocy państwa, ponieważ nie posiadamy wystarczającego zaplecza finansowego - mówi Andrzej Chomyszczak.
- Oczekujemy od państwa pomocy w formie bezzwrotnej pożyczki na opłacenie jednomiesięcznego postoju dla pracowników oraz umorzenia składek ZUS. Energię i prąd jesteśmy w stanie opłacić z własnych funduszy - apeluje.
I dodaje, że może też liczyć na spory odzew ze strony organizacji, przedsiębiorców, lokalnych działaczy. - Otrzymujemy znaczące wsparcie z różnych źródeł, w tym od firm z Nysy oraz Warszawy i Brzegu, które produkują urządzenia elektryczne i pompy. Pomoc jest naprawdę duża. Codziennie otrzymujemy pytania od policji, czy potrzebujemy pomocy w zakresie siły roboczej. Nyski Klub Biznesu kontaktuje się codziennie, pytając o nasze potrzeby - relacjonuje.
Załoga Cukrów Nyskich ma sporo pracy. Po zakończeniu sprzątania konieczne będzie przeprowadzenie dezynfekcji całego zakładu. Wszystkie linie produkcyjne muszą zostać umyte gorącą wodą z użyciem środków chemicznych dopuszczonych do kontaktu z żywnością. Potrzebne jest też potwierdzenie dotyczące stanu wody pitnej.
Wśród załogi poszkodowani w powodzi
Obecnie firma zatrudnia prawie 200 osób. - W naszym zakładzie pracują całe rodziny - małżeństwa, ich dzieci, a nawet kolejne pokolenia. Wielu pracowników, którzy niedawno przeszli na emeryturę, rozpoczynało swoją karierę zawodową w Cukrach Nyskich, ucząc się w szkole zawodowej - mówi Andrzej Chomyszczak.
- Niestety, 22 naszych pracowników zostało osobiście dotkniętych powodzią w swoich domach. Staramy się im pomóc na różne sposoby. Organizujemy transport, pomagamy w załatwianiu formalności, wspieramy psychicznie oraz bezzwrotną zapomogą z ZZFŚS. Niektórzy radzą sobie lepiej, szybko organizując pomoc i sprzątając, inni mają trudności z poradzeniem sobie z sytuacją - dodaje.
Mobilizacja pracowników i wsparcie zewnętrzne
W czasie powodzi załoga spółdzielni wykazała się niezwykłą solidarnością i zaangażowaniem. Pracownicy własnoręcznie usuwali wodę i czyścili zalane pomieszczenia. Firma dostała też wsparcie od prywatnych przedsiębiorstw, które udostępniły niezbędny sprzęt do wypompowywania wody i osuszania pomieszczeń.
Obecnie trwają prace nad osuszaniem i odgrzybianiem ścian, które prowadzi profesjonalna firma za zgodą ubezpieczyciela. Spółdzielnia czeka na potwierdzenie kosztorysu od rzeczoznawcy, który oceni skalę zniszczeń i możliwości naprawy uszkodzonych urządzeń. Oraz na wypłatę zaliczki od ubezpieczyciela na zakup i naprawę uszkodzonych urządzeń.
Wyzwania finansowe i plany na przyszłość
Choć spółdzielnia ma ubezpieczenie obejmujące szkody powodziowe, stoi teraz przed poważnym wyzwaniem finansowym. Miesięczne koszty stałe, w tym wynagrodzenia i opłaty, sięgają około dwóch milionów złotych. Niemożność produkcji przez co najmniej miesiąc może znacząco wpłynąć na płynność finansową przedsiębiorstwa.
Firma uruchomiła zbiórkę pieniędzy i liczy na wsparcie państwa. Znaczącą pomoc zaoferowali również kontrahenci spółdzielni, rezygnując z kar za opóźnienia w dostawach i przyspieszając terminy płatności faktur.
Spółdzielnia Pracy Cukry Nyskie, działająca na rynku od 1949 roku, jest jednym z większych polskich producentów wyrobów cukierniczych. Firma, specjalizująca się w produkcji herbatników i wafli zaopatruje znaczące sieci handlowe w kraju. Obecna sytuacja stanowi poważne wyzwanie dla przedsiębiorstwa, które na początku roku obchodziło 75-lecie swojej działalności.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl