Rosja po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. musi mierzyć się z sankcjami, które - wbrew oficjalnym sygnałom rosyjskiej propagandy - uderzyły w gospodarkę kraju. Widać to przykładowo po podnoszonych stopach procentowych przez bank centralny, by uspokoić inflację, która też jest zaniżana w komunikatach. Niemniej, efekty wzrostu cen np. masła przebijają się do mediów społecznościowych.
Sankcje to jednak miecz obosieczny, dlatego ucierpiały również zachodnie gospodarki, które postanowiły się odciąć w możliwie najkrótszej perspektywie od tanich rosyjskich surowców energetycznych. Wzrost inflacji m.in. w USA był jednym z paliw wyborczych kampanii Donalda Trumpa, który stwierdził, że woli stosować zaporowe cła niż restrykcje.
Wybór republikanina na 47. prezydenta USA został ciepło przyjęty przez Kreml. O pozytywnych sygnałach od Trumpa ws. zakończenia wojny w Ukrainie mówił m.in. rzecznik prasowy rosyjskiego dyktatora Władimira Putina. Co jednak zrobi republikanin podczas swojej drugiej kadencji w Białym Domu? Pozostaje to wciąż w sferze spekulacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Optymizmu Kremla zdają się nie podzielać oligarchowie. Bloomberg zapytał rosyjskich miliarderów, czy m.in. spodziewają się złagodzenia sankcji po objęciu urzędu przez Donalda Trumpa? Odpowiedzieli, zastrzegając anonimowość, że nie spodziewają się złagodzenia restrykcji nawet w sytuacji zawieszenia broni na Ukrainie.
Miliarderzy noszą inne okulary niż rosyjska propaganda
Agencja spytała miliarderów także o to, co sądzą o wrześniowych prognozach rządu, według których wzrost gospodarczy w najbliższych sześciu latach będzie stopniowo wynosić od 2,5 proc. w 2025 r. do ponad 3 proc. w okresie 2028-2030. Również w tym przypadku uważają, że optymizm Kremla jest nieuzasadniony.
Zdaniem rozmówców Bloomberga - którzy, dodajmy, mierzą się z wyższymi obciążeniami podatkowymi w związku z wydatkami "obronnymi" państwa - Moskwa powinna przyznać, że w Ukrainie toczy się "wojna", a nie "specjalna operacja militarna", dzięki czemu społeczeństwu łatwiej byłoby wytłumaczyć, skąd bierze się tak wysoka inflacja.
O przyznaniu się do prowadzenia wojny mówi się także w kontekście podnoszonych stóp procentowych. Zdaniem miliarderów bardziej się im obecnie opłaca wstrzymywać rozwój i inwestycje biznesu, który finansuje działania wojenne, a powinien dostawać wsparcie od państwa.