Nadciąga zima ("Winter is coming" - ang.) – słynne powiedzonko powtarzane z "Gry o tron" nabiera nowego znaczenia. Już teraz – kilka miesięcy przed rozpoczęciem sezonu grzewczego – mieszkańcy Starego Kontynentu siarczyście przeklinają nadchodzące chłody. Walka tej zimy nie będzie o tron, ale o ciepło.
Chociaż, jak wynika z najnowszego raportu międzynarodowego think tanku energetycznego Bruegel, nie wszystkie kraje w Europie boją się nadchodzących miesięcy.
Dobrym przykładem może być Dania, która wydała i wyda najmniej pieniędzy w Europie na pomoc finansową dla swoich obywateli i firm dotkniętych energetyczną drożyzną, bo jest to zaledwie 0,1 proc. PKB.
Jej przeciwieństwem są: Grecja, Litwa oraz Włochy – te państwa przeznaczyły na pomoc swoim obywatelom najwięcej w Europie, bo ok. 3 proc. PKB. Polska z pomocą wartą ok. 1,3 proc. PKB plasuje się w środku stawki.
Dwie Europy. Energia płynie tam inaczej
Skąd biorą się tak duże różnice państw w podejściu do pomocy finansowej obywatelom i firmom?
– Pozycje tych krajów są wypadkową wielu czynników: skali i dotkliwości problemu, priorytetu mu nadawanego przez rząd, zdolności budżetu do sfinansowania planów (sytuacji budżetowej i skłonności do zadłużania) itd. – wylicza Sonia Buchholtz, dyrektorka projektu ds. finansowania transformacji energetycznej w Forum Energii, polskim think tanku energetycznym.
Ekspertka przypomina, że w przeciwieństwie do Danii i Niemiec, Polska i Grecja mają wciąż dużą przestrzeń do poprawy swojej efektywności energetycznej. – Domy w Polsce i Grecji są wciąż słabo zaizolowane, a procesy produkcyjne niezoptymalizowane pod względem energetycznym – ocenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inaczej jest w Danii. Tam efektywność energetyczną uznano dekady temu za jeden z priorytetów polityki publicznej i konsekwentnie inwestowano w nią przez lata. W efekcie, zużycie energii jest tam znacznie mniejsze, a więc wzrost kosztów nie tak dotkliwy.
Obywatele mają pierwszeństwo
Jak pokazuje raport Breugla, europejskie rządy częściej wspierają w walce z energetyczną drożyzną obywateli niż energochłonne gałęzie gospodarki.
– To dość naturalne, biorąc pod uwagę ograniczone zasoby finansowe oraz perspektywę wyborów – uważa nasza rozmówczyni.
Nie wszędzie jednak pomoc finansowa dla obywateli ma wyborczy charakter. Dobrym przykładem może być Wielka Brytania, której rząd wyszedł ostatnio z dość zaskakującą inicjatywą, aby tylko te gospodarstwa domowe dostawały dodatkowe pieniądze na opłacenie rachunków za energię, które otrzymają takie wskazanie od swojego lekarza rodzinnego.
Brytyjscy politycy doszli do wniosku, że w ramach gospodarności środkami publicznymi, lekarze rodzinni zaznaczaliby na receptach, który pacjent wymaga tej zimy dodatku do rachunków za energię. Wsparcie miałoby być przekazywane w postaci gotówki lub bonu na zakup gazu i energii elektrycznej. W dystrybucji tych środków miałyby pośredniczyć lokalne władze.
Na razie pomysły urzędników ministerstwa skarbu nie znajdują poparcia w środowisku przeciążonych obowiązkami lekarzy, którzy stanowczo sprzeciwiają się wypisywaniu recept na deputaty gazowo-energetyczne.
Mniej negatywnych emocji budzi za to rządowy plan wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego państwa.
6 lipca brytyjski rząd przedstawił w parlamencie projekt ustawy o bezpieczeństwie energetycznym mający na celu pozyskanie 100 mld funtów inwestycji z sektora prywatnego w przemysł i wsparcie około 480 tys. nowych "czystych" miejsc pracy do 2030 r.
Ustawa zakłada m.in.: wprowadzenie najnowocześniejszych modeli biznesowych dotyczących wykorzystania i składowania dwutlenku węgla i wodoru, utworzenie sieci transportu i magazynowania dwutlenku węgla, przeprowadzenie próby ogrzewania wodorowego w dużych miejscowościach do 2025 r., zwiększenie skali produkcji i instalacji pomp ciepła, ułatwienie renowacji starych obiektów jądrowych oraz wzmocnienie uprawnień Cywilnej Policji Jądrowej.
Tymczasem wyspiarze otrzymali już od rządu pakiet pomocowy wart 15 mld funtów, co oznacza, że na każde gospodarstwo domowe w Zjednoczonym Królestwie przypada po 400 funtów. Do tego zniżka na rachunki za energię została podwojona i zniesiony został obowiązek spłaty zaległości w ciągu pięciu lat.
Ponadto 8 mln gospodarstw domowych otrzymujących zasiłek uzależniony od dochodów otrzymało kolejne 650 funtów z dodatkowymi pieniędzmi dla emerytów i osób niepełnosprawnych.
Sponsorzy mimo woli
Pakiet ten będzie finansowany w jednej trzeciej z nieoczekiwanego podatku od zysków od firm naftowych i gazowych, który powinien wynieść ok. 5 mld funtów w 2023 r. Podatkowi od zysków nadzwyczajnych towarzyszyć będzie nowa ulga inwestycyjna, aby zachęcić firmy do inwestowania w wydobycie ropy i gazu w Wielkiej Brytanii.
Jak zauważa dr Buchholtz, coraz więcej państw w Europie decyduje się na podatek od zysków nadzwyczajnych (windfall profit tax), zakładając, że ci, którzy z przyczyn niezależnych od swojej strategii biznesowej zyskali, mogą sfinansować wsparcie dla tych, którzy (również nie ze swej winy) stracili. Przykładem mogą być tu m.in. Węgrzy.
Ceny energii i surowców dla gospodarstw domowych na Węgrzech są regulowane poniżej kosztów. Márton Nagy, minister rozwoju gospodarczego, powiedział, że rząd pozyska około 2,06 mld euro w ciągu najbliższych dwóch lat z nowego podatku od nieoczekiwanych zysków.
Chociaż obejmują one wiele sektorów gospodarki, większość przychodów będzie pochodzić od firm z sektora energetycznego (760 mln euro), przy czym dużą część z tego zamierza ściągnąć od węgierskiej spółki naftowo-gazowej MOL.
13 lipca br. węgierski rząd ogłosił stan wyjątkowy i przyjął 7-punktowy plan bezpieczeństwa energetycznego. Zamierza m.in. zwiększyć krajowe wydobycie gazu ziemnego z 1,5 do 2 mld m3, a także szukać dodatkowych źródeł gazu.
Budapeszt zabronił również eksportu surowców energetycznych takich jak drewno opałowe i zwiększył krajową produkcję węgla brunatnego.
Ponadto jedna elektrownia opalana węglem brunatnym w Matrze zostanie ponownie otwarta, a prace elektrowni jądrowej Paks pod Budapesztem zostaną przedłużone.
Od sierpnia 2022 r. Węgry zniosły ograniczenia cen gazu i energii elektrycznej dla gospodarstw domowych o dochodach przewyższających średnią płacę krajową.
Jak radzą sobie nasi sąsiedzi?
Czesi już w listopadzie ubiegłego roku znieśli całkowicie VAT na energię elektryczną i gaz. Rząd ogłosił również, że gospodarstwa domowe będą zwolnione z opłat za energię, jeśli energia elektryczna będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Pod koniec ubiegłego roku nowa koalicja rządowa zatwierdziła ustawę "Pomoc gospodarstwom domowym i przedsiębiorcom". Małym i średnim firmom, które doświadczyły wzrostu rachunków za energię o ponad 100 proc., oferuje się państwową gwarancję z oprocentowaniem 0 proc., aby pokryć koszty ich wydatków operacyjnych.
Na początku lutego 2022 r. czeski rząd przedstawił również propozycję wsparcia firm stojących w obliczu skokowego wzrostu cen energii.
Pakiet rekompensuje te branże energochłonne, które najbardziej ucierpiały z tytułu wzrostu cen uprawnień do emisji lub VAT. Rozważano również pożyczki pomostowe od państwowych instytucji finansowych lub pożyczki od banków komercyjnych z gwarancją państwa.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę czeski rząd zniósł podatki drogowe na samochody, autobusy i ciężarówki do dwunastu ton. Jednocześnie zniesiono obowiązek dodawania droższego biopaliwa do benzyny i oleju napędowego.
W czerwcu 2022 r. rząd ogłosił, że ma odłożone 2,7 mld euro na pomoc w regulowaniu rachunków w sezonie grzewczym, w tym dla firm (1,6 mld euro) i gospodarstw domowych (1,1 mld euro). Przedsiębiorstwa z branż energochłonnych otrzymają dodatkową pomoc w postaci rekompensaty kosztów.
Na początku lipca CEZ, największa spółka energetyczna w Czechach podpisała umowę kredytową z Ministerstwem Finansów na kwotę do 3 mld euro zapewniając tym samym sobie płynność finansową.
28 lipca rząd podpisał z CEZ umowę na rozbudowę elektrowni jądrowej Dukovany. Po zatwierdzeniu przez Komisję Europejską państwo zaoferuje spółce nieoprocentowaną pożyczkę w wysokości 6 mld euro w zamian za stały koszt wyprodukowanej przez spółkę energii elektrycznej.
Polska i Unia w potrzasku?
Jak na tle innych państw radzi sobie z kryzysem energetycznym nasz rząd?
Zdaniem dr Buchholtz tarcze, które oryginalnie były nazywane antyinflacyjnymi, w gruncie rzeczy są proinflacyjne i najlepiej, gdyby były wycofane, gdy inflacja już trochę spadnie – po to, by nie szokować podbiciem cen, gdy zostaną już wycofane.
– Ostatnie dane nie są najlepszym zwiastunem, jeśli chodzi o przyszłą ścieżkę inflacji (to, na jakim poziomie znajdzie się inflacja w kolejnych miesiącach – przyp. red.), więc trudno na razie znaleźć dobry moment na zawieszenie tych tarcz. Jednocześnie, przedłużanie ich – jak zapowiedział to już rząd – oznacza zmniejszanie przychodów budżetowych, na co rząd nie może sobie pozwalać w nieskończoność – mówi wprost ekspertka.
Przypomina również, że niezależenie od pomocy z tarcz, rząd wprowadził też inne instrumenty, w tym subsydia (np. dodatek węglowy), który jest inflacjogenny, zwłaszcza jeśli trafia do znacznej części społeczeństwa. Efekty tych działań się znoszą przyczyniając się do tego, że walka z inflacją staje się bezskuteczna.
Nie tylko rząd Mateusza Morawieckiego stoi przed poważnymi wyborami, z których każdy oznacza tak naprawdę złą decyzję. Również unijni urzędnicy mają trudny orzech do zgryzienia. Wśród państw Unii Europejskiej nie ma jednomyślności jak pokonać energetyczny kryzys.
Przykładowo: Włosi i Hiszpanie uważają, że remedium na kłopoty będą wspólne zakupy surowców. Z kolei Węgrzy, Czesi i Polacy uważają, że diabeł jest pogrzebany w handlu uprawnieniami do emisji CO2 i domagają się pilnej rewizji unijnych przepisów. Czy te dwie opcje są do pogodzenia?
– To dwa różne, niewykluczające się instrumenty – mówi wprost dr Buchholtz i przypomina, że wspólne zakupy dotyczą gazu (także dla krajów spoza UE), handel emisjami dotyczy nie tylko gazu.
Tłumaczy, że ceny uprawnień są obecnie wysokie, bo stanowią dobro rzadkie i chwilowy powrót do węgla podbija stawkę.
– Za uprawnienia płacą ci, którzy nie dokonali inwestycji w nisko- i zeroemisyjne rozwiązania, kiedy uprawnienia były tanie. Tacy emitenci muszą teraz kupować drogie uprawnienia i jednocześnie inwestować, aby uniknąć jeszcze droższych uprawnień w przyszłości. Najczęściej na wszystko nie starcza – podkreśla nasza rozmówczyni.
Co nas czeka tej zimy w Europie?
– To truizm, ale jeśli surowców będzie za mało, to dla kogoś ich zabraknie, a ceny będą rosły. W takich warunkach spekulacje są właściwie nie do uniknięcia – przyznaje ekspertka i dodaje, że w przypadku odbiorców indywidualnych zagrożeniem są zimne kaloryfery w mieszkaniach, ale w przypadku firm – będą to ograniczenia lub zamykania produkcji.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl