- Bliski Wschód ma swoją ropę naftową, a Chiny mają ziemie rzadkie! - powiedział w 1992 r. Deng Xiaoping, jeden z najważniejszych chińskich polityków ubiegłego wieku, odpowiadający m.in. za głębokie reformy gospodarcze w latach 80. XX w. oraz otwarcie Państwa Środka na świat.
Stwierdzenie to, biorąc pod uwagę wykorzystanie metali ziem rzadkich, nie jest przesadą. Mowa o kilkunastu pierwiastkach, których wyjątkowość polega na tym, że są potrzebne np. do tworzenia ultralekkich stopów dla samolotów wojskowych czy mikroelektroniki (w tym superkomputerów), laserów, czy do poprawy efektywności rafinacji ropy naftowej.
Naukowcy z jednej strony wskazują na to, że właściwości tych metali sprawia, iż są (przynajmniej na obecny stan wiedzy) niezastępowalne. Co więcej, choć paradoksalnie same w sobie rzadkie nie są, to na ich nadpodaż nikt nie może narzekać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Metale ziem rzadkich występują stosunkowo obficie w skorupie ziemskiej, ale ich stężenia nadające się do wydobycia są mniej powszechne niż w przypadku większości innych surowców mineralnych" - wyjaśnia amerykańska agencja naukowo-badawcza United States Geological Survey. Na nieszczęście Stanów Zjednoczonych, to jedna z najmocniejszych kart w talii największego rywala, czyli Chińskiej Republiki Ludowej i właśnie o tym przypomniał Waszyngtonowi.
Gdzie są metale ziem rzadkich?
W mijającym tygodniu doszło do poważnej eskalacji wojny handlowej między USA a Chinami. Administracja Joe Bidena ogłosiła — "najmocniejszy" do tej pory, jak twierdzi — pakiet restrykcji ograniczających eksport do ChRL sprzętu używanego do wytwarzania zaawansowanych układów scalonych, m.in. w systemach AI.
Na odpowiedź Pekinu nie trzeba było długo czekać. Chińskie ministerstwo handlu poinformowało we wtorek o wprowadzeniu zakazu eksportu do USA produktów podwójnego zastosowania związanych z galem, germanem, antymonem i materiałami supertwardymi. Bloomberg twierdzi, że to jedynie przygrywka do dalszych akcji.
To może być dopiero początek działań na rzecz zapewnienia przez państwo bezpieczeństwa narodowego i jego strategicznej roli w zasobach mineralnych" – stwierdził wspierany przez państwo broker Citic Securities Co.
Według danych organizacji Critical Raw Materials Alliance (CRMA), Chiny odpowiadają za 80 proc. światowej produkcji galu i 60 proc. germanu, chociaż wspomniana spółka podała jeszcze wyższe liczby. I zaznaczyła, że jeśli chodzi o strategiczne metale ziem rzadkich, to Państwo Środka ma "dominującą pozycję po stronie podaży". Potwierdzają to także dane USGS.
Według raportu amerykańskiej agencji ze stycznia tego roku, w Chinach było wówczas 44 mln ton metali ziem rzadkich nadających się do wydobycia. Kolejne dwa kraje, które wymienia USGS to Wietnam (22 mln ton) oraz Brazylia (21 mln ton).
Zasoby, a produkcja to nie to samo, choć i tutaj Chiny dominują. Udokumentowana (zaznaczmy) produkcja w tym kraju według ostatnich danych za 2023 r. wyniosła 240 tys. ton. Na drugim miejscu były USA - 43 tys. ton, a dalej Birma - 38 tys. i Australia - 18 tys. ton.
Dodajmy, że między 2022 i 2023 r. doszło do radykalnej zmiany na trzecim i czwartym miejscu, bo Birma zwiększyła produkcję o 26 tys., a Australia się zatrzymała, spadając w rankingu o jedną lokatę.
Metale ziem rzadkich w tle wojny w Ukrainie
Cenne, a w obecnej dobie cyfryzacji wręcz arcycenne metale ziem rzadkich są też stawką w wojnie w Ukrainie. Chodzi konkretnie o lit.
Lit nazywany jest "białym złotem" i ma kluczowe znaczenie w rozwoju motoryzacji, ale nie tylko. Wykorzystuje się go również do produkcji baterii do telefonów, laptopów, tabletów czy nawet odkurzaczy.
"W 2021 r. światowe wydobycie litu wyniosło 540 tys. ton. Przewiduje się, że do 2025 r. wyniesie nawet 1,5 mln ton, a do 2030 r. ta liczba się podwoi" - wyliczała "Rzeczpospolita".
Tymczasem Ukraina posiada cztery złoża litu: Połochiwskie, Szewczenkowskie, Dobra i Kruta Bałka. W 2022 roku badacze z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy wyliczyli, że łącznie złoża te mają zawierać 500 tys. ton surowca. Na razie żadne z nich nie jest jeszcze eksploatowane. Kruta Bałka w obwodzie zaporoskim to teren okupowany przez Rosję. Pozostałe złoża są w regionach kontrolowanych przez Kijów, choć Szewczenkowskie znajduje się przy samej linii frontu.
Zgoda na wspólną eksploatację ma być - według nieoficjalnych informacji - kartą przetargową, którą Wołodymyr Zełenski ma próbować przekonać Donalda Trumpa do dalszej pomocy Ukrainie. Bądź też do tego, by za cenę spokoju w regionie nie zmusił jej do kapitulacji przed Rosją, która jest sojusznikiem Chin, największego rywala USA.
Dynamiczna sytuacja
Sytuacja między Chinami a Stanami Zjednoczonymi zmienia się dynamicznie. Chińskie władze jeszcze niedawno wyraziły chęć podjęcia aktywnego dialogu z USA na zasadach wzajemnego szacunku, dążąc do rozwoju dwustronnych relacji gospodarczych i handlowych, jak poinformował wiceminister handlu Wang Shouwen.
Wang wyraził przekonanie, że Chiny i USA będą mogły utrzymać stabilne, zdrowe oraz trwałe relacje gospodarcze i handlowe. Dodał, że Pekin jest gotów rozszerzać obszary współpracy i zarządzać różnicami z USA.
Chińczycy mają w talii bardzo ważną kartę dla Donalda Trumpa. Zdaniem USA chiński rząd podejmuje świadome działania, mające na celu rozniecenie na terenie Stanów Zjednoczonych epidemii syntetycznego opioidu, fentanylu. Działania te mają polecać na dotowaniu produkcji substancji niezbędnych do wytworzenia tego narkotyku.
Jednak jak pisał "Wall Street Journal" trzy dni po tym, jak Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, Chiny ogłosiły, że przy współpracy z amerykańskim wywiadem aresztowały podejrzanego o wieloletnią produkcję chemikaliów używanych do wytwarzania fentanylu. Był to symboliczny gest dobrej woli ze strony Pekinu.
Z kolei Donald Trump, jak pisaliśmy w money.pl, zapowiedział w kampanii wyborczej wprowadzenie ceł na chiński import rzędu 60 proc. Pole do negocjacji jest spore i wciąż się poszerza.
Sytuacja Polski między mocarstwami
W wojnie handlowej między USA a Chinami jest też miejsce dla Polski. I wcale nie musi być ono w strefie zgniotu.
Analityk money.pl Grzegorz Siemionczyk, Polska znalazła się wysoko na liście gospodarek, które mogą najbardziej skorzystać na amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej. Naszym największym atutem jest jakość infrastruktury transportowej.
"W obliczu nowego ładu gospodarczego i starcia między USA a Chinami, kraje trzecie mogą być tymi, które odniosą korzyści z bardziej pofragmentowanego systemu handlowego i finansowego" – napisali w raporcie ekonomiści z Allianz Trade, firmy zajmującej się ubezpieczaniem należności handlowych. Eksperci przekonują, że te kraje mogą stać się "centrami handlowymi nowej generacji". Jednym z nich jest Polska.