Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Kolejna silna zwyżka cen bitcoina była i jest jednym z najgorętszych tematów na rynkach finansowych od momentu wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. 70, 80, 90, 99 tysięcy dolarów za bitcoina – padały kolejne okrągłe poziomy cen, co jeszcze bardziej nakręcało falę medialnych doniesień z rynku kryptowalut.
Dużo pisze i mówi się także o altcoinach (kryptowalutach innych niż bitcoin) czy memecoinach (kryptowalutach inspirowanych internetowymi memami), które kuszą coraz to bardziej wymyślnymi nazwami i gwałtownymi zwyżkami cen.
Gwiazdą w tym gronie jest Peanut the Squirrell (PNUT), token upamiętniający wiewiórkę będącą jedną z bohaterek finiszu amerykańskiej kampanii wyborczej. W ciągu kilkunastu dni istnienia giełdowa wartość tokenów PNUT sięgnęła 1,7 mld dol. Trudno się dziwić, skoro sam Elon Musk na portalu X napisał, że "Ameryka została uratowana przez wiewiórkę i memecoina". Ten sam Musk podbija też popularność kryptowaluty Doge, z którą kojarzony jest od lat.
Jednym słowem – na rynku kryptowalut zapanowała euforia, a generowany przez nią rozgłos przyciąga kolejne osoby zainteresowane perspektywą szybkiego/wielkiego zarobku. Nie wiadomo, kiedy bitcoin i spółka doznają kolejnej przeceny, jednak wiadomo, że prędzej czy później się to stanie. Równie otwarta jest kwestia tego, jak głęboka będzie korekta.
Wszyscy, którzy dołączają do "kryptozabawy", powinni pamiętać o tym, jakie jest ryzyko inwestowania w kryptowaluty oraz odpowiednio nim zarządzić. Żaden inwestor (lub spekulant) nie jest w stanie ograniczyć zmienności cen na rynku, ale jest w stanie zdecydować, ile i jak będzie inwestował w ryzykowne aktywa.
Cena bitcoina czyni cuda, ale ryzyko jest duże
Zatrzymajmy się przy cenach kryptowalut, zaczynając od bitcoina. Utrzymujące się w momencie pisania tego artykułu ponad 91 tys. dolarów za bitcoina oznacza, że "król kryptowalut" w ciągu tygodnia zyskał 20 proc., od wyborów w USA (5 listopada) podrożał o blisko jedną trzecią, zaś od początku roku z nawiązką podwoił swoją wartość (+116 proc.). Taki wynik robi oczywiście wrażenie nawet na tle i tak wyjątkowo dobrze radzącego sobie złota czy najpopularniejszego indeksu amerykańskich akcji S&P 500, które od początku roku zyskały po 30 proc.
Chwilowy wystrzał i przecena do zera
Ze względu na osłabienie złotego względem dolara, w polskiej walucie zwyżka bitcoina jest jeszcze bardziej imponująca. 145 proc. w rok to dwudziestokrotnie więcej od wyniku za ten okres wygenerowanego przez indeks WIG. Tylko trzynaście spółek z GPW w tym czasie dało zarobić więcej, na czele z CCC (+349 proc.).
Ceną za te ogromne wzrosty na rynku kryptowalut jest ryzyko, jakie ponoszą osoby i instytucje lokujące środki w bitcoinie. Mierzyć je można choćby wcześniejszymi spadkami cen. Pod koniec 2021 r. bitcoin wyceniany był już powyżej 66 tys. dol., by zaledwie rok później kosztować już tylko 15 tys. dol.
Osunięcie ceny o 77 proc. to zjawisko, którego nie spotkamy na rynku złota, ani szeroko zdywersyfikowanych współczesnych indeksów rynku akcji. Chcąc znaleźć podobne spadki w historii największych giełd, musielibyśmy cofnąć się o blisko sto lat i krachu z 1929 r. Tymczasem w branży krypto to chleb powszedni, zwłaszcza w odniesieniu do mniej popularnych kryptowalut, które po chwilowym wystrzale bywają przecenione do zera.
Dlaczego bitcoin drożeje?
Na to pytanie odpowiedzieć można: bitcoin drożeje, ponieważ jest na niego duży popyt, jednak to z całą pewnością nie wyczerpuje tematu. Ostatni wzrost cen kryptowalut jest bezpośrednio związany z pozytywnym nastawieniem wobec tego segmentu rynku, które w kampanii wyborczej i już po wyborach w USA prezentował sam Donald Trump oraz osoby z jego zaplecza politycznego, w tym wspomniany Elon Musk.
- Będziemy mieli regulacje, ale będą one pisane przez ludzi, którzy kochają waszą branżę, a nie jej nienawidzą - 28 lipca tymi słowami Trump zwrócił się do uczestników kryptowalutowej konferencji w Nashville. Republikanin obiecał także, że "USA staną się kryptowalutową stolicą świata" i utworzą strategiczne rezerwy bitcoina.
Trump zapowiedział także, że już pierwszego dnia zwolni Gary'ego Genslera, przewodniczącego Komisji papierów wartościowych i giełdy (SEC), który w środowisku kryptowalutowym postrzegany jest jako przeciwnik tego rodzaju aktywów (w czwartek Gensler oświadczył, że sam odejdzie ze stanowiska). Zgodnie z ustawą z 1934 r. gwarantującą SEC niezależność, prezydent USA nie może odwołać szefa nadzoru finansowego.
Wzrost cen kryptowalut wchodzi w skład "Trump trade", o którym pisałem już w kontekście małych i średnich spółek z amerykańskiej giełdy. Podobnie jak w tamtym wypadku, jest to swego rodzaju zakład o to, czy nowy prezydent spełni obietnice, którymi szafował w trakcie kampanii. Jeśli tak się nie stanie, możemy mieć do czynienia z materializacją rynkowej maksymy "kupuj plotki, sprzedawaj fakty" – rynek od razu pozytywnie przyjął zapowiedzi tego, że Trump przychyli nieba kryptowalutom. Jednak gdy realizacja obietnic zacznie się opóźniać (co znamy też z polskiego podwórka), zobaczymy spadki cen bitcoina i innych walut wirtualnych.
Omawiając źródła kryptowalutowej hossy, nie można zapomnieć trwającym napływie na ten rynek nowych osób i instytucji. Zjawisko to obserwujemy od lat, także w Polsce. Również z ostatnich edycji Ogólnopolskiego Badania Inwestorów wynika, że w kryptowaluty inwestują nie tylko ludzie młodzi, ale także starsi, dysponujący większym kapitałem. Chcąc się załapać na kolejne hossy, tacy inwestorzy w krypto "wrzucają" co najwyżej kilka procent swojego portfela, którego resztę stanowią akcje, obligacje, ETF-y, złoto itp.
Pomagają im w tym instytucje finansowe, które tworzą instrumenty oparte np. na kursie bitcoina. Za przykład mogą posłużyć amerykańskie fundusze ETF, o które przez lata trwał regulacyjny bój z SEC, a w które dziś z powodzeniem inwestują tysiące osób. Podobne plany istnieją także w Polsce – nad takim produktem pracuje BETA ETF. Jeżeli scenariusz ten się powiedzie, inwestowanie w fundusz oparty o kurs bitcoina dostępny będzie z poziomu każdego rachunku maklerskiego z dostępem do GPW. Lata temu, gdy bitcoin kosztował setki czy dziesiątki dolarów, trudno było sobie coś takiego wyobrazić.
Kryptowaluty i wielkie zyski, straty oraz emocje
"Przeszłe wyniki nie gwarantują przyszłych zysków" – ta popularna inwestorska maksyma idealnie pasuje do świata kryptowalut. Kto więc decyduje się na wejście na ich rynek na fali ostatnich wzrostów, powinien liczyć się, że zainwestowane pieniądze może w krótkim czasie stracić.
Nie warto więc ryzykować pieniędzmi, których strata w istotny sposób nie odmieni naszego życia – całkowicie odradzam spekulowanie na kryptowalutach środkami odłożonymi na wkład własny, remont mieszkania czy inny istotny wydatek. Także środków oszczędzanych na "czarną godzinę" czy na emeryturę nie warto angażować w krypto – są na to lepsze, bardziej stabilne sposoby inwestowania.
Powinny o tym pamiętać szczególnie osoby bez doświadczenia na rynku, ponieważ to w czasie "zabawy" z kryptowalutami mogą po raz pierwszy spotkać się z silnymi emocjami związanymi z szybką stratą lub zarobkiem. To mit, że da się całkowicie wyłączyć emocje w czasie inwestowania prawdziwych pieniędzy. Tyczy się to nie tylko emocji negatywnych, ale i pozytywnych.
Na rynku kryptowalut jak nigdzie indziej można "wyhodować" zbyt dużą pewność siebie oraz wiarę we własne umiejętności czy intuicję, które mogą w przyszłości okazać się zgubne.
Wchodząc na ten rynek, warto więc sięgnąć po literaturę lub szkolenia dotyczące psychologii inwestowania – osobiście polecam zacząć np. od książki "Droga inwestora: Chciwość i strach na rynkach finansowych", której autorami są Tomasz Zaleśkiewicz i Grzegorz Zalewski.
Inwestowanie w kryptowaluty może być (i dla wielu osób jest) pierwszym krokiem w długiej i trwającej przez całe życie "przygodzie" z rynkami finansowymi. Nawet jednak w momentach hossy trzeba pamiętać, że na kryptowalutach świat możliwości inwestycyjnych się nie kończy, zaś ich rynek jest bardzo specyficzny i tak szybko jak dał zarobić, tak szybko może doprowadzić do strat.
Michał Żuławiński, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych