Podczas Euro 2020 piłkę na murawę dostarczały przed meczami samochodziki niemieckiego Volkswagena. Teraz giganta na piłkarskiej imprezie nie będzie wcale. W ubiegłym roku Volkswagen podjął decyzję, że nie będzie współpracować z UEFA przy okazji mistrzostw Europy w 2024 r. Władze koncernu uznały, że ważniejsza jest "dyscyplina finansowa", co wykorzystała firma BYD - największy producent samochodów elektrycznych na świecie. UEFA zdecydowała, że to właśnie ten chiński kolos będzie sponsorem imprezy.
Marka BYD pojawi się na Euro 2024 zaledwie kilka dni po tym, jak Komisja Europejska zagroziła, że nałoży tymczasowe cła na chińskie pojazdy elektryczne z uwagi na "nieuczciwe subsydiowanie" przez Pekin chińskich firm tego sektora. Zdaniem UE chińscy producenci stwarzają zagrożenie dla europejskich firm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najpierw Bruksela spróbuje się jeszcze dogadać z Chinami, ale jeśli Państwo Środka nie ustąpi (a nie zapowiada się na to), od 4 lipca KE nałoży 17,4-procentowe cło na samochody BYD, 20-procentowe cło na auta firmy Geely (20 proc.) i aż 38,1-procentowe cło na pojazdy SAIC. Pozostali producenci pojazdów elektrycznych w Chinach, którzy współpracowali w dochodzeniu KE, podlegać będą cłu w wysokości 21 proc., a ci, którzy nie współpracowali - cłu w wysokości 38,1 proc.
W ubiegłym roku w Chinach sprzedano więcej aut elektrycznych BYD niż Volkswagena, a dotychczas to właśnie Niemcy świetnie sobie radzili na tym rynku. Klientów nie interesuje, co jest subsydiowane przez władze, a co nie. Chcą mieć wybór i stawiać na tańsze produkty. Stąd popularność smartfonów Vivo czy Xiaomi, które mają dobrą jakość w stosunku do ceny - komentuje w rozmowie z money.pl Michał Banasiak, analityk relacji sportu i polityki.
Euro 2024 z mocną chińską reprezentacją
Vivo to kolejny kluczowy chiński partner Euro 2024. Do tej listy należy jeszcze dopisać firmy: Hisense (sprzęt RTV i AGD promowany przez bramkarza Niemiec Manuela Neuera), Alipay (chiński portfel elektroniczny służący do zakupów online) oraz platformę zakupową AliExpress, której ambasadorem jest David Beckham. Ponadto można dodać mniejszego producenta samochodów elektrycznych BAIC.
Również Polska zacieśnia relacje z Państwem Środka. Niedawno z chińską firmą TCL zajmującą się elektroniką umowę podpisał PZPN - jej ambasadorem jest Szymon Marciniak.
- Chińskie firmy pojawiły się na bandach reklamowych podczas ostatniego Euro - przypomina Michał Banasiak. - To jest trend, który będzie się rozwijać. Król strzelców niemieckiego turnieju otrzyma od AliPay, statuetkę nawiązującą kształtem do chińskiej kultury. Pekin ewidentnie chce pokazać się na europejskim rynku i udowodnić, że chińskie marki to jakościowy produkt, a nie "chińszczyzna". Przed laty na piłkarskich imprezach promowały się firmy Sony czy Kodak, które kojarzyły się z dobrą jakością - ocenia.
Jakub Jakóbowski, wicedyrektor oraz kierownik Zespołu Chińskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, dodaje, że reklama w trakcie Euro potwierdza ambicje Chin związane z zaistnieniem na niemieckim, czyli najważniejszym rynku motoryzacyjnym w Europie.
Sponsoring jest ważny z punktu widzenia chińskiej ekspansji. Rozpoznawalność chińskich marek na Starym Kontynencie to pięta achillesowa Pekinu. BYD jest w miarę znany, ale gorzej z resztą. Promocja na takiej imprezie jest kluczowa, żeby zaistnieć w europejskiej świadomości - tłumaczy w rozmowie z money.pl Jakóbowski.
Nieuczciwa konkurencja?
Analityk OSW podkreśla, że Chiny mają przewagę konkurencyjną nad unijnymi rywalami, co potwierdza dochodzenie antysubsydyjne, przeprowadzone przez UE. Chińskie firmy są w dużej mierze dotowane przez państwo.
- W ten sposób Chińczycy tworzą przewagi technologiczne, zwiększają skalę sprzedaży. Jedna trzecia zakupionych w Chinach aut to elektryki, Pekin dominuje też w produkcji baterii do nich. Jednak ogłoszone przez KE cła nie zatrzymają rozwoju chińskiego eksportu, mogą go jedynie wyhamować. BYD ma w Europie bardzo duże marże, nawet 10 razy większe niż w Chinach. Po nałożeniu ceł marże będą siedem razy większe. Żeby zahamować ekspansję, cła muszą wynosić 50, a nawet 100 proc. Tak jak w Stanach Zjednoczonych - ocenia Jakóbowski.
Na to nie zgodzą się jednak Niemcy.
- Większość niemieckich firm boi się retorsji Pekinu i nie chce nakładać ceł na Chiny. To jest ważny dla nich rynek. Natomiast Francuzi chcą zmusić Pekin do inwestycji w Europie i być może transferu technologii. To dwa zupełnie inne podejścia. Wyprodukowane w Chinach auta odpowiadają za 19 proc. sprzedaży elektryków w Europie, a przewiduje się, że w najbliższych latach będzie to 25-30 proc. - zaznacza ekspert OSW.
W Chinach trwa wojna cenowa między producentami "elektryków". Pojazdy, które kosztują w Europie w przeliczeniu ok. 150 tys. zł, w Azji można kupić za połowę tej ceny. W Polsce auta BYD będą kosztować od 141 do 234 tys. zł.
BYD wszedł do Europy z wyższymi marżami, bo mimo to nadal może być konkurencyjny. Jeśli chińscy producenci będą chcieli przejąć rynek, to mogą agresywnie obniżyć ceny, przestrzeń do tego jest ogromna. W Chinach najtańszy BYD Seagull kosztuje 10 tys. dol., czyli około 40 tys. zł - wylicza Jakóbowski.
Z kolei Michał Banasiak zwraca uwagę, że część niemieckich ekonomistów cieszy się z chińskiej konkurencji, bo to będzie oznaczać, że Volkswagen musi bardziej liczyć się z konsumentami. Ale z drugiej strony u naszego zachodniego sąsiada podkreśla się nieuczciwą konkurencję.
- Jest poczucie, że niemieckie firmy, które były najlepsze na świecie, teraz są w cieniu. BYD zepchnął Volkswagena, a wcześniej podjęta została decyzja, że Nike zastąpi Adidasa jako sponsora technicznego reprezentacji Niemiec. Przez 70 lat niemiecki Adidas ubierał kadrowiczów. W finale Euro 1954 właściciel firmy osobiście wkręcał korki do butów piłkarzy i uznano, że ta rewolucja pozwoliła Niemcom wygrać turniej - wspomina Banasiak.
Rezygnacja z Adidasa na rzecz amerykańskiego Nike, co nastąpi w 2027 r., była nad Renem szokiem. Robert Habeck, szef resortu gospodarki, uznał, że Adidas "to część niemieckiej tożsamości". Wtórował mu minister zdrowia Karl Lauterbach. - Komercja niszczy tradycję i część naszego domu - napisał w serwisie X.
Zadecydowały pieniądze. Oferta Nike była prawdopodobnie dwa razy wyższa od Adidasa. To podobna sytuacja do tej z Polski, gdzie oburzono się, że polski producent 4F nie będzie dostarczał strojów dla reprezentacji olimpijskiej. Zrobi to Adidas, który przebił konkurencję – komentuje Banasiak.
W podobnym tonie wypowiadał się dla Deutsche Welle Henning Vöpel, dyrektor niemieckiego think tanku Centres for European Policy Network. - UEFA podejmuje decyzję na podstawie dwóch kryteriów: Kto oferuje najwięcej? I kto jest strategicznie interesujący? - tłumaczył.
A najwięcej proponowały Chiny.
Chiński "cesarz" jest na tak
Pekin ma wielkie możliwości finansowe oraz produkcyjne, dlatego chińskie firmy będą coraz mocniej rozpychać się łokciami w trakcie dużych sportowych imprez. Zwłaszcza gdy tego oczekuje przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej.
- Xi Jinping to wielki fan piłki nożnej i sportu. W Pekinie jest zgoda polityczna na promocję sportu, więc będzie to wykorzystywane jako element soft power. Nie idzie im tak dobrze w promocji popkultury, jak Japonii i Korei Południowej, więc stawiają na sport. AliExpress było sponsorem Lecha Poznań. Fani sportu często są entuzjastami technologii i motoryzacji, a firmy z tych sektorów promują się na Euro. Chiny mają wszystko przemyślane - tłumaczy Sylwia Czubkowska, autorka książki "Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę".
- Na trybunach będą politycy, biznesmeni, lobbyści. Dla kibiców to emocjonalne wydarzenie, ale dla części osób to duży biznes. Za kulisami jedni będą lobbować za surowszymi regulacjami nakładanymi na chińskie firmy, a ci drudzy z pewnością będą walczyć, żeby przytępić zakusy polityków - kwituje Banasiak.
Piłka jest po stronie Chin.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl