Analizy sytuacji międzynarodowej w kontekście wojny w Ukrainie, prowadzone choćby przez brytyjski think-tank Royal United Services Institute (RUSI) czy Niemiecką Radę Stosunków Zagranicznych (DGAP), przestrzegają przed lekceważeniem potencjału i ambicji Moskwy.
Jak podkreślają eksperci, Rosja dostosowała swoją gospodarkę do zachodnich sankcji, odbudowała swoje dochody ze sprzedaży węglowodorów na rynkach wschodnich i przestawiła się na tory wojenne.
Według raportów Christiana Moellinga i Torbena Schuetza z berlińskiego Centrum Bezpieczeństwa i Obrony, europejskie państwa NATO mają między 5 a 9 lat, by przygotować się na potencjalne starcie z Rosją już na terytorium Sojuszu. Analiza prof. Justina Bronka z RUSI wskazuje, że rosyjski przemysł skierowany jest na produkcję wojskową na pełną skalę i do 2028 r. odbuduje potencjał armii, stając się realnym zagrożeniem dla Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przestrzeni publicznej falami pojawiają się analizy - od hurraoptymizmu w ocenie zmagań z Rosją, po piszące najczarniejsze scenariusze. Rzeczywista sytuacja leży jednak gdzieś pośrodku - przekonuje w rozmowie z money.pl dr Jakub Olchowski, ekspert ds. bezpieczeństwa w Instytucie Europy Środkowej.
Podkreśla jednak, że Europa nie może zlekceważyć zagrożenia. - Czas się obudzić, uruchomić swój potencjał, dostosować się do zmieniającej się sytuacji geopolitycznej i wziąć większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, nie oglądając się na USA - zaznacza.
- Europa musi brać pod uwagę scenariusz, w którym Donald Trump wraca do władzy i realizuje zapowiedzi wycofania się z głównych sojuszy, w tym NATO, a kwestię Ukrainy ustala z Putinem - zaznacza ekspert IES. - A nawet jeśli do tego nie dojdzie, sytuacja geopolityczna może uniemożliwić skuteczne działanie USA w wielu rejonach jednocześnie - dodaje.
Rosja się przystosowuje, Europa też musi
Sankcje Zachodu, a przede wszystkim embargo nałożone na rosyjską ropę miało być jednym z najpoważniejszych ciosów w rosyjską gospodarkę. Chociaż w pierwszym etapie restrykcje odnosiły efekt - powodując potężne straty dla sektora wydobywczego - to nie doprowadziły do wyczerpania się możliwości Moskwy do prowadzenia inwazji.
Jak wskazują ostatnie analizy Ośrodka Studiów Wschodnich, mechanizmy wyczerpały się i ich skuteczność znacznie spadła. Jak zauważa Filip Rudnik z OSW, w drugiej połowie tego roku Rosja odnotowała znaczący wzrost wpływów do budżetu z eksportu ropy. To przede wszystkim za sprawą przekierowania dostaw do Azji, Chin czy Indii.
W efekcie dochody z eksportu rosyjskiej ropy wyniosły we wrześniu 2023 r. aż 18,8 mld dol. To największy poziom od czerwca 2022 r., a więc okresu przed wdrożeniem zachodnich restrykcji.
- Rosyjska gospodarka się zaadaptowała. Zareagowała w jedyny możliwy sposób. Wzmocniła relacje z szeroko rozumianym światem "niezachodnim". Trzeba mieć na uwadze, że Rosja nie jest izolowana międzynarodowo. Sankcjami obłożył ją Zachód. Moskwa konsekwentnie wykorzystuje więc nastroje antyzachodnie, które są przecież żywe w różnych częściach świata, od Afryki do Ameryki Południowej i części krajów Azji - podkreśla dr Olchowski.
Dzięki swoim kontaktom z Chinami, Indiami, Iranem, krajami Azji Środkowej, ale też Koreą Północną czy krajami Ameryki Łacińskiej, Rosja utrzymuje dostęp do rynków, ale też technologii, czipów, czy nawet uzbrojenia - choćby w postaci dronów.
Kreml już w 2022 r. przygotował przepisy umożliwiające prowadzenie gospodarki wojennej, przestawiając przemysł na rzecz wysiłku wojennego.
- Europa mentalnie nie jest na to gotowa. Hasło przestawienia gospodarki na tryb wojenny budzi duży sprzeciw. Nie ma woli politycznej ani gotowości społecznej. Europa już zapomniała, jak się robi takie rzeczy. Przez lata się rozbrajała, co było jednym z powodów napięć między UE a USA, choćby przy współpracy w ramach NATO - zaznacza dr Olchowski.
Wojna w Ukrainie to kubeł zimnej wody dla Europejczyków. Wyczerpujące się wsparcie wojskowe dla Kijowa, ograniczone moce produkcyjne, jak i przegląd zdolności poszczególnych armii krajów UE, to sygnały, które Unia musi potraktować poważne w kontekście dalszej ofensywy Rosji. - Bez tego i w przypadku upadku Ukrainy nie możemy liczyć, że Putin się zatrzyma. Na mapy sztabowe Kremla wrócą Gruzja, Mołdawia, ale też Łotwa, Estonia czy Litwa - przestrzega dr Olchowski.
Europa ma potencjał
Ekspert Instytutu Europy Środkowej zaznacza jednak, że nie oznacza to, że Europa jest bezradna. Potencjał jest duży, ale potrzeba skoordynowanych działań zarówno na szczeblu europejskim, jak i mniejszych inicjatyw.
Trudno mówić o jednej armii europejskiej. Takowej Unia nie posiada, ponieważ współpracujemy w ramach NATO. Żeby jednak oceniać potencjał militarny samej Europy, należałoby wziąć pod uwagę liczebność armii i wyposażenie poszczególnych krajów.
Obecnie to Francja dysponuje najbardziej liczebną armią w UE (około 200 tys. żołnierzy). Ostatnie lata przesunęły jednak ciężar na wschodnią flankę i Polska depcze po piętach francuskiemu wojsku, wyrastając na istotną pozycję w strukturach obronnych Europy.
Według rankingu Global Firepower Polska zajmuje 20. miejsce wśród 145 sklasyfikowanych wojsk z całego świata. Pod względem siły militarnej wyprzedzamy m.in. Niemcy i Hiszpanię. Kolejne kraje systematyczne zwiększają swoje wydatki na obronność. Według Europejskiej Agencji Obrony wydatki obronne w Europie w 2022 r. wyniosły 240 mld euro. To o 6 proc. więcej niż rok wcześniej.
Jak przypomina dr Olchowski, w UE już nastąpiła pewna zmiana myślenia, a poszczególne kraje dostrzegają zagrożenie i podejmują realne działania. - Za przykład można dziś brać Niemcy. Jeszcze w 2022 r. były w politycznym rozkładzie, a symbolem ich zaangażowania stało się 5 tys. hełmów, które zamierzali przekazać Ukrainie w ramach pomocy. Dziś wyrośli na największych dostarczycieli broni - zaznacza.
Przypomina również, że to Europie działają jedne z największych firm zbrojeniowych, które według najnowszego raportu SIPRI odnotowały w tym roku wzrost przychodów do 121 mld dol. Mowa tu o 26 europejskich producentach broni. Wśród gigantów można wymieniać choćby Airbus Group - będącego połączeniem aktywów Francji, Niemiec i Hiszpanii - francuskiego Thales, BAE Systems z siedzibą w Wielkiej Brytanii czy włoskiego Leonardo. Coraz większą rolę w UE zaczyna pełnić również Polska Grupa Zbrojeniowa.
Trzymająca się razem Europa stanowi siłę. Potrzebne są jednak wspólne działania. Unia musi przystosować gospodarkę do zagrożeń. Potrzebne są więc inwestycje w przemysł ciężki i stalowy, większe wydatki na broń, amunicję i nowe technologie - wylicza dr Olchowski.
UE na quasi-wojennych torach
Podczas Europejskiego Szczytu Obrony w maju komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton podkreślał, że UE musi "przejść do trybu gospodarki wojennej".
Już w 2022 r. Komisja Europejska przyjęła wspólną strategiczną wizję bezpieczeństwa i obrony UE na najbliższe 5-10 lat. To konkretne programy, które mają zwiększyć obronność Wspólnoty.
Są wśród nich instrumenty finansowe o wartości 500 mln euro, które mają zachęcić państwa członkowskie do wspólnych zamówień w dziedzinie obronności. Są też programy, które mają zapewnić zwiększenie zdolności produkcyjnych amunicji do miliona pocisków rocznie.
Unia ma również umożliwić większy dostęp przemysłu obronnego do surowców krytycznych, a także zadbać o zwiększenie budżetów Europejskiego Funduszu Obronnego i mobilności wojskowej za pośrednictwem instrumentu "Łącząc Europę". W sumie do końca 2022 r. z Europejskiego Funduszu Obronnego przeznaczone zostało 1,9 mld euro na projekty obronne, a do 2027 r. kwota ta ma sięgnąć 8 mld euro.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl