W money.pl pisaliśmy już o nowym trendzie, nazwanym "snail girl" (pol. kobieta-ślimak). Polega on na większym nacisku na równowagę między życiem zawodowym a prywatnym i odrzuceniu kultury pośpiechu, która zmusza pracowników do ciągłego przekraczania swoich granic i nadgodzin. Podobnym trendem jest "lazy girl job".
Jak się jednak okazuje, nowy tryb pracy może być mieczem obosiecznym dla młodych ludzi. Pokazuje to strategia obrana przez Suumita Shaha, CEO indyjskiej firmy Duukan.
Zwolnił pracowników, "zatrudnił" w ich miejsce AI
Przedsiębiorca wyprowadził cios tym, którzy szukają pracy mało stresującej i zdalnej, polegającej na wykonywaniu powtarzalnych czynności, jak odpowiadanie na e-maile, a do tego jeszcze dobrze płatnej. Jego pomysł zastąpienia tego typu pracowników przez sztuczną inteligencję pokazał, że wkrótce podobne stanowiska mogą zniknąć z rynku pracy – pisze fortune.com.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W swoich wpisach na platformie X (dawny Twitter) CEO Duukana nie kryje radości z powodzenia tego rozwiązania. Nie ma też żadnych wyrzutów sumienia z powodu zwolnień. Raczej upiera się, że w tym kierunku zmierza rynek pracy, a wszyscy pracownicy, którzy tylko "kopiują i wklejają" wkrótce będą musieli się przebranżowić, bo AI zrobi to wydajniej i po znacznie mniejszych kosztach.
Tego typu praca zniknie. W 100 proc. (...) Nie miałem wątpliwości, czy zastąpić cały zespół botem, który jest 100 razy mądrzejszy, działa natychmiastowo i który kosztuje mnie 100 proc. mniej w porównaniu do tego, co płaciłem zespołowi ds. wsparcia – stwierdził Suumit Shah w rozmowie z "The Washington Post".
W lipcowych wpisach CEO opisał tę decyzję jako "trudną", ale "konieczną". Następnie pochwalił się, że czas odpowiedzi spadł z 1 minuty 44 sekund do natychmiastowego. Z kolei koszty obsługi klienta zmniejszyły się o 85 proc. od czasu zbudowania i wdrożenia asystenta AI Dukaan.
Nowe ryzyko dla pokolenia Z
Jeśli za CEO Duukana pójdą kolejne firmy, to będzie to zła wiadomość dla pokolenia Z. Pracowników z tej generacji cechuje odrzucanie kultury zgiełku, praca tylko w trybie ośmiogodzinnym i niechęć do "wypruwania sobie żył". Stąd bierze się ich: "cicha rezygnacja" (ang. quiet quitting), "poniedziałkowe absolutne minimum" (ang. bare minimum Monday), "lazy girl job" czy ostatni trend "snail girl".
Pracodawcy bowiem – zamiast czekać z założonymi rękami albo namawiać ich do większego wysiłku – mogą po prostu zastąpić ich sztuczną inteligencją wszędzie tam, gdzie tylko się da. Suumit Shah jest zresztą kolejną osobą na wydłużającej się liście CEO opowiadających się za redukcją siły roboczej. IBM szacuje, że trzy czwarte dyrektorów generalnych chętnie wdraża sztuczną inteligencję, a jako główny powód wskazuje wzrost produktywności.
To dlatego właśnie CEO koncernu Arvind Krishna ogłosił, że firma zmierza do wstrzymania rekrutacji niemal 8 tys. etatów. Ich rolę miałaby przejąć właśnie AI.
Pracownicy już obawiają się sztucznej inteligencji
Dynamiczny rozwój sztucznej inteligencji już zresztą wzbudza silny niepokój pracowników. Z badania "Monitor Rynku Pracy" przygotowanego przez Randstad wynika, że duże obawy o utratę stanowiska z powodu AI żywi 21 proc. badanych. Większa grupa (49 proc.) deklaruje jednak, że nie czuje takiego zagrożenia.
Najbardziej zagrożeni czują się kasjerzy i sprzedawcy (31 proc.), pracownicy biurowi i administracyjni (24 proc.) oraz niewykwalifikowani robotnicy (23 proc.) – dowiadujemy się z raportu.
W ujęciu branżowym największy niepokój towarzyszy sektorom: hotelarstwa i gastronomii, finansowemu i ubezpieczeniowemu (po 27 proc.) oraz handlowemu (26 proc.). Najpewniej czują się natomiast pracownicy edukacji. 59 proc. jego przedstawicieli twierdzi, że nie obawia się utraty posady z powodu rozwoju AI.