Co się dzieje na światowych rynkach finansowych? Diagnoza Nouriela Roubiniego jest brutalna. Po latach masowego zadłużania się – gdy dług był tani, a perspektywy na kolejne lata wydawały się jeszcze lepsze – nadszedł zwrot, który zaskoczył przede wszystkim samych dłużników.
Swoją rolę odegrały: pandemia, która wywołała liczne gospodarcze szoki, włączając w to "tragiczną politykę zero COVID w Chinach", a także rosyjska inwazja na Ukrainę. Praktycznie na całym świecie w górę poszła inflacja, a banki centralne zaczęły masowo podnosić stopy procentowe.
Roubini: To pogrąży kredytobiorców, a nawet całe państwa
Problemy w 2022 r. odczuwają miliony polskich kredytobiorców, bo wraz ze stopami procentowymi w górę poszły raty kredytu. Jednak w ostatnich latach, gdy kredyt wydawał się tani, w rekordowy sposób zadłużały się nie tylko nabywcy mieszkań. Robiły to też firmy czy państwa, a wszystkie zadłużające się podmioty napotkają teraz podobne problemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska nie była w ostatnich latach wyjątkiem. Rząd PiS wygenerował olbrzymi dług, argumentując, że nie ma powodu, by nie pożyczać, skoro warunki są tak korzystne. Gdy w październiku 2022 r. rentowności polskich obligacji sięgały 9 proc., sytuacja wokół polskiego długu zaczynała się robić nerwowa i mogliśmy mieć w Polsce przedsmak tego, co zdaniem Roubiniego, nastąpi w wielu miejscach na świecie.
Świat, w tym Polska, się zadłużał, choć eksperci wskazywali, że okres prosperity powinno się raczej wykorzystać do spłaty długu. Sytuacja jednak się zmieniła i to gwałtownie. Nikt nie ma wątpliwości, że otoczenie makroekonomiczne przestało być korzystne, co podkreśla także polski rząd, mówiąc o konieczności oszczędzania. – Zbliża się największy ze wszystkich kryzysów, a decydenci nie są w stanie nic z tym zrobić – diagnozuje obecną sytuację Roubini.
Dwie dekady i światowy dług prawie się podwoił
Światowa gospodarka zmierza w kierunku niespotykanego wcześniej splotu kryzysów, który nastąpi po dekadach zadłużania się na masową skalę, jakby żadne ryzyko nigdy nie miało się zmaterializować – stwierdza światowej sławy ekonomista Nouriel Roubini.
Jak wskazuje, "góry długu" powstały zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym. Dodatkowo w sektorze publicznym rosnącym obciążeniem w krajach rozwiniętych, gdy społeczeństwo się starzeje, stają się zobowiązania wobec obywateli w postaci opieki zdrowotnej czy systemu emerytalnego. To także typowo polski problem. Świadczenia emerytów, których jest coraz więcej, wypłaca się u nas ze składek pracujących, których jest stosunkowo coraz mniej.
Roubini wskazuje na statystyki. Zadłużenie w skali świata wzrosło z 200 proc. światowego PKB w 1999 r. do 350 proc. w 2021 r. W krajach rozwiniętych ten stosunek wynosi 420 proc., w Chinach – 330 proc., ale – jak wskazują inni ekonomiści – PKB Chin może być zawyżone, a jeśli tak, to problem zadłużenia jest tam realnie znacznie większy.
"Najprostszy przepis na bankructwo"
Jak podkreśla Roubini, zaciągnięcie długu ma sens, gdy pożyczający wkładają uzyskany w ten sposób kapitał w inwestycje, które w przyszłości mają wygenerować wzrost gospodarczy wyższy niż koszty samego zadłużenia. Jednak gdy długiem finansujemy konsumpcję, żyjąc ponad stan, jest to najprostszy przepis na bankructwo.
Pożyczki pod inwestycje też wiążą się z ryzykiem, bo nawet najlepsze plany mogą okazać się niewypałem. Tymczasem doświadczenie wskazuje – podkreśla Roubini – że opowieść o sensownym zadłużaniu zbyt często staje się wymówką, by zaciągać zły dług. Korporacje wykorzystują tani dług, by rozrastać się zbyt szybko i ignorują przy tym argumenty ekonomiczne. Rządy z kolei finansują za zaciągnięte pożyczki tzw. białe słonie, czyli inwestycje (zwykle w infrastrukturę) mające często wielki rozmach, ale na dłuższą metę bezużyteczne.
Jak wskazuje ekspert, winni ekonomicznych grzechów są politycy z całego spektrum, różnią ich tylko sposoby ich popełniania. I tak przez dekady prawicowe rządy obniżały podatki bez cięcia wydatków, a lewicowe - tworzyły hojne programy społeczne bez ich podwyższania. Równocześnie luźna polityka monetarna pozwalała zadłużać się osobom prywatnym na niebezpieczną dla nich skalę czy utrzymywać się na powierzchni firmom zombie, które w zdrowym otoczeniu powinno się pozwolić upaść.
To koniec finansowego świtu żywych trupów?
Teraz jednak inflacja zakończy ten finansowy świt żywych trupów – diagnozuje Roubini.
O co chodzi? Firmy zombie, czyli takie, które bez łatwo dostępnego długu zbankrutowałyby z powodu nierentowności, były przez lata sztucznie podtrzymywane przy życiu, a zjawisko to miało charakter masowy. Gdy teraz zostaną od tego odcięte, upadną.
Banki centralne, by walczyć z inflacją, są obecnie zmuszone podnosić stopy procentowe, a koszty obsługi długu rosną. W rezultacie wielu indywidualnych dłużników znalazło się w czymś w rodzaju zaciskającego się finansowego imadła, gdy muszą płacić coraz wyższe raty przy rosnących kosztach życia. Podobna jest sytuacja korporacji czy rządów, gdy rosną koszty obsługi długu przy malejących – z powodu pogarszających się warunków ekonomicznych – wpływach. Dla firm zombie oznacza to po prostu bankructwo.
W ocenie Roubiniego, sytuacja, której będziemy musieli sprostać obecnie, to połączenie niespotykanej od lat 70. XX wieku stagflacji (spowolnienie gospodarcze przy rosnącej inflacji) ze wszystkimi najgorszymi aspektami kryzysu finansowego.
Martwi muszą umrzeć, by żywi mogli żyć
Ponieważ zwrot w kierunku luźnej polityki monetarnej byłby przy obecnej wysokiej inflacji dolewaniem oliwy do ognia, Roubini prognozuje, że nikt nikogo tym razem nie wykupi, jak stało się to w 2008 r., gdy rządy ruszyły na pomoc mającym problemy bankom. W rezultacie czeka nas twarde lądowanie, czyli "głęboka, długotrwała recesja z równocześnie trwającym kryzysem finansowym".
Jak podkreśla ekonomista, w obecnej sytuacji to i tak optymistyczny scenariusz. Pesymistyczny zakłada, że rządy krajów rozwiniętych, które pożyczają we własnej walucie, aby "ratować" sytuację, odpuszczą walkę z inflacją. Przykładem takiego działania może być ostatni kryzys w Anglii, gdzie gwałtownie w górę zaczął spadać kurs funta i interweniował Bank Anglii, przekładając własne plany zaostrzania polityki monetarnej.
Taki scenariusz to jednak – jak przestrzega Roubini – igranie z ogniem. Gdy inflacyjny ogień wymknie się spod kontroli, skutki (samonakręcająca się spirala hiperinflacji) mogą być jeszcze bardziej opłakane.
Roubini znany jest ze swojego pesymistycznego nastawienia, a na rynku ekonomicznych idei popularna jest też teoria o miękkim lądowaniu. Przy takim scenariuszu inflacja szybko ustąpi, a ofiar będzie niewiele, bo banki centralne zakończą cykl podwyżek, a gospodarka spowolni tylko na chwilę. Jak jednak wskazują w rozmowie z money.pl eksperci, Polska może mieć większe problemy, by zdławić inflację niż kraje, gdzie ta nie przekroczyła granicy 10 proc. lub przekroczyła ją tylko nieznacznie.