W 2023 roku informowaliśmy, że właścicielom nieruchomości doszedł nowy obowiązek. Wcześniej musieli składać deklaracje do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) na temat tego, czym ogrzewają swoje domy. Teraz muszą odpowiadać na szczegółowe pytania dotyczące stanu technicznego swojej nieruchomości.
Jeszcze w ubiegłym roku Główny Urząd Nadzoru Budowlanego zapewniał, że "dane dotyczące efektywności energetycznej będą agregowane przy okazji dobrowolnej, zaplanowanej i zamówionej przez obywatela inwentaryzacji budynku. Teraz okazuje się, że ten obowiązek nikogo nie ominie.
Inwentaryzacjami domów zajmują się teraz kominiarze podczas rutynowej kontroli przewodów kominowych, którą każdy właściciel nieruchomości musi zamówić przynajmniej raz w roku. Możemy być pewni, że podczas takiej wizyty zostaniemy zapytani nie tylko o to, czym ogrzewamy dom, ale także, jaka jest grubość jego ścian i jakie są np. parametry okien.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kominiarz wyjął ankietę i od razu zaczął stawiać pytania"
Za zadania kominiarze każą sobie słono płacić. Wielu właścicieli nieruchomości może czekać więc spore zaskoczenie. W takiej sytuacji znalazł się pan Piotr, mieszkaniec jednorodzinnego domu pod Warszawą, który zawodowo jest związany z rynkiem nieruchomości.
Kominiarz, który przyszedł wyczyścić komin w moim domu, zaczął od razu wypełniać ankietę, zadając pytania m.in. o to, jaka jest grubość styropianu użytego do ocieplenia ścian w moim domu, jakie są parametry techniczne okien, a nawet jaka jest liczba przewodów wentylacyjnych. Nie mam dokładnej wiedzy na ten temat, nie jestem budowlańcem. Jednak nawet gdybym powiedział, że mój dom został np. ocieplony słomą, to kominiarz i tak by tego nie zweryfikował - mówi.
Nasz rozmówca opowiada, że wypełnianie ankiety trwało kilka minut, po czym okazało się, że cała usługa kominiarza kosztuje 370 zł. Wcześniej za przegląd kominiarski płacił ok. 250 zł.
- Zapytałem, z czego wynika ta podwyżka i jaki jest cel ankiety, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi - mówi.
Nasz rozmówca był na tyle zbulwersowany całą sytuacją, że zadzwonił do firmy, w której zatrudniony był kominiarz. - Powiedziano mi, że kwota, którą musiałem zapłacić to skutek wzrostu cen usług kominiarskich. Dowiedziałem się też, że bez wypełnienia ankiety i podania danych na temat mojego domu żaden kominiarz w Polsce nie zrobi mi przeglądu kominiarskiego. Informacje o dokonywanych przeglądach kominiarskich będą obowiązkowo wprowadzane do CEEB - relacjonuje pan Piotr.
Po co te dane?
Zdaniem Marcina Jańczuka, eksperta agencji Metrohouse, zbierane w ten sposób dane nie będą mogły pełnić swojej podstawowej funkcji, czyli być źródłem wiarygodnej informacji. Tym bardziej, że kupujący domy i mieszkania nie zawsze mają dostęp do szczegółowej dokumentacji technicznej, zwłaszcza w przypadku starszych nieruchomości.
Trudno również wymagać od osób, które w większości są laikami w kwestii budownictwa, aby posiadały szczegółową wiedzę na temat stanu technicznego budynków. Z tego powodu informacje zbierane w ten sposób będą moim zdaniem bezużyteczne - mówi Jańczuk money.pl.
Marek Wójcik, pełnomocnik ds. legislacyjnych zarządu Związku Miast Polskich, ma podobne zdanie. - Zbieranie takich danych powinno być to zrobione w wiarygodny i profesjonalny sposób. Od początku sygnalizowaliśmy to podczas naszych rozmów z rządem (Zjednoczonej Prawicy - przyp. red.). Zwracaliśmy uwagę, że do bazy CEEB powinno się wprowadzać dane zebrane na podstawie audytu energetycznego, wykonanego przez specjalistów. Dopiero wówczas dostalibyśmy rzetelną informację - komentuje nasz rozmówca.
To by jednak kosztowało i to niemało. Z wyliczeń samorządowców wynika, że przeprowadzanie profesjonalnych audytów energetycznych w polskich domach to wydatek ok. 10,5 mld zł. - Można wydać niewiele pieniędzy i przeprowadzić ten proces byle jak, ale potem, trzeba to wszystko zweryfikować, co może dużo kosztować. Chodzi przecież nie o to, aby mieć rejestr danych o budynkach, tylko aby z niego korzystać - zaznacza Marek Wójcik.
Właściciele mogą zasłonić się niewiedzą
Nasi rozmówcy twierdzą, że system zbierania danych o budynkach do CEEB ma wiele luk, a właściciele nieruchomości mogą w każdej chwili zasłonić się niewiedzą. W takim wypadku kominiarz będzie musiał to odnotować, wpisując po prostu "brak danych".
Marek Wójcik wskazuje także na inny problem.
Od dłuższego czasu sygnalizowaliśmy, że są wątpliwości, czy są podstawy prawne do zbierania takich szczegółowych danych od właścicieli. Rozmawialiśmy o tym z przedstawicielami poprzedniego rządu wiele razy i pytaliśmy o podstawy prawne, ale nie doczekaliśmy się konkretów - mówi money.pl.
Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego, eksperta rynku nieruchomości, problemem jest także kwestia weryfikacji danych na temat źródeł ogrzewania budynku, które już znajdują się w CEEB.
- Aby ten system mógł sprawnie działać, te dane powinny być zweryfikowane. Złożono to na barki kominiarzy, którzy nie mają do tego odpowiednich uprawnień - zauważa.
System się zawiesza, a ankieta zawiera błędy
Kominiarze, z którymi rozmawialiśmy, mówią z kolei, że postawiano ich pod ścianą. Zgodzili się na nowe obowiązki, dlatego ceny ich usług wzrosły.
- Musimy nie tylko sporządzać ankiety, ale także generować protokoły do CEEB. Te dodatkowe zadania wymagają czasu - tłumaczy w rozmowie z money.pl kominiarz pracujący w okolicach Piaseczna, który prosi o anonimowość.
Obecnie przegląd przewodów kominiarskich w tym rejonie z wypełnieniem ankiety kosztuje ok. 250 zł, wcześniej za tę samą usługę trzeba było płacić ok. 150 zł.
Gdy pytam kominiarza o podstawę prawną zbierania danych do ankiety, odpowiada ogólnikowo, że "nakazuje to Unia".
Kominiarze skarżą się również, że system, do którego zbierają dane, nie działa poprawnie. Twierdzą, że ciągle się zawiesza, w związku z czym dane często się nie zapisują.
Osobnym problemem jest według nich ankieta, która zawiera liczne błędy. Wśród pytań, na które właściciel musi odpowiedzieć, znajduje się np. pytanie o rok budowy domu. - Gdy jakiś obiekt powstawał etapami, w różnych latach, nie wiadomo, co wpisywać. Podanie w tym miejscu daty oddania ostatniego etapu nie jest do końca precyzyjne - słyszymy.
27 instytucji ma wgląd do CEEB, w tym skarbówka
Przypomnijmy, dane zbierane obecnie przez kominiarzy są zapisywane w bazie CEEB, której budową zajmuje się GUNB. W ubiegłym roku urząd wyjaśniał, że będą one podstawą do przygotowywania tzw. uproszczonych audytów energetycznych, na podstawie których będzie można ubiegać się o dofinansowanie termomodernizacji lub wymiany źródła ciepła budynku.
Dostęp do danych CEEB ma obecnie blisko 27 instytucji, w tym urzędnicy gminni i inspektorzy Inspekcji Ochrony Środowiska. Na tej liście znajduje się też Krajowa Administracja Skarbowa.
Od kominiarzy słyszymy, że właściciele, którzy będą w przyszłości uchylać się od dokonywania przeglądów kominiarskich, mogą być ponagleni przez urzędników, którzy mają wgląd w system CEEB.
Za brak przeglądu kominiarskiego grożą określone sankcje. Właściciel budynku może otrzymać mandat od powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w wysokości do 500 zł.
Szykują się kontrole domów, ale już jest problem
Jak przypomina w rozmowie z money.pl Mirosław Antos, rzecznik prasowy Krajowej Izby Kominiarskiej, przegląd kominiarski jest obowiązkowy i powinien być wykonywany przynajmniej raz w roku.
- Reguluje to ustawa o prawie budowlanym i rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Dodatkowo w razie np. pożaru budynku właściciel może nie dostać pieniędzy z ubezpieczenia, jeśli nie posiada ważnego dokumentu o dokonaniu przeglądu domu przez kominiarza - wyjaśnia.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl