Zachęceni rządowymi dotacjami, Polacy masowo zakładają instalacje fotowoltaiczne. W ślad za tym powinny iść także inwestycje w rozwój sieci energetycznych. To konieczne, bo nasza krajowa sieć energetyczna jest przestarzała i scentralizowana. Zwłaszcza przy tak dużym zainteresowaniu.
Z danych Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznych wynika, że w przypadku linii napowietrznych, więcej niż 42 proc. sieci wysokiego napięcia ma ponad 40 lat.
Tymczasem do takich starych sieci przyłączani są nowi użytkownicy, w tym ci, którzy zakładają domowe instalacje fotowoltaiczne. Efektem są przeciążenia sieci i lokalne wyłączenia.
- Sam jestem prosumentem i wiem, że staje się to coraz większym problemem. Dzieje się to zwłaszcza w południe w momencie, gdy ma być wprowadzona nowa energia do sieci. Napięcie jest wówczas za wysokie i dochodzi do automatycznych wyłączeń - mówi money.pl Kacper Skalski, radca prawny Kacper Skalski w Kancelarii Raczyński Skalski & Partners.
Według niego to rezultat zaniechań i niedostosowania scentralizowanego systemu do nowych źródeł energii. - W efekcie dziś, rozważając założenie instalacji fotowoltaicznej, powinniśmy sprawdzić, ile osób jest podłączonych do tego samego transformatora i sprawdzić, jakie jest napięcie w godzinach południowych przy słonecznej pogodzie w lecie - twierdzi Skalski.
Odstajemy od celów, na które się zgodziliśmy
Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energii Odnawialnej uważa, że sieć energetyczna już dawno powinna być dostosowana do nowych źródeł energii. - Każdy, kto działa w energetyce, zdaje sobie sprawę, że trzeba stworzyć warunki do przyjęcia nowej ilości zielonej energii - mówi. Przypomina jednocześnie, że w rozwoju OZE odstajemy od celów, na które się zgodziliśmy.
- Zgodnie z tym, co sami zaproponowaliśmy, powinniśmy mieć ponad 15 proc. energii z OZE do 2020 roku, a tymczasem nie doszliśmy do 13 proc. Z kolei udział OZE w energii elektrycznej powinien wynieść do 2020 roku ponad 19 proc., a nawet w obecnym wyniesie tylko 15 proc. Mimo że nie są to wysokie cele, i tak mamy mniej odnawialnej energii niż zakładaliśmy i mniej niż na koniec 2020 roku wymagała od nas UE.
Jego zdaniem można byłoby się tak zachowywać, gdyby nie było celów klimatycznych. - Nie jesteśmy jednak samotną wyspą, nasza gospodarka jest powiązana z Unią i światem. Nie możemy się też tłumaczyć, że nie jesteśmy przygotowani, bo przekroczyliśmy cele OZE, skoro tak nie jest - mówi prezes IEO.
Operatorzy dostali miliardy dotacji na rozwój sieci
Nie możemy się też tłumaczyć niewydolnością energetycznego systemu, bo są kraje, które mają dużo większy udział OZE od nas, a u nich systemy energetycznie funkcjonują. - W Niemczech jest ponad 120 GW w OZE, a moce fotowoltaiczne dochodzą do prawie 60 GW. To dziesięć razy więcej niż u nas, mimo to na niemieckim rynku nie ma wyłączeń - wyjaśnia Grzegorz Wiśniewski.
Przypomina jednocześnie, że są pieniądze na rozwój sieci. - Operatorzy krajowi w ramach dwóch zakończonych perspektyw unijnych dostali środki na rozwój sieci ze względu na nowe przyłączenia OZE. W ramach każdej z nich to ponad miliard dotacji. Niestety efektów tych inwestycji nie ma - twierdzi.
Ostrzega jednocześnie, że jeżeli nic z tym nie zrobimy, w przyszłości wydawanie nowych warunków na przyłączenie np. fotowoltaiki zostanie zagrożone. A nawet trzeba będzie wyłączać istniejące instalacje.
- Otrzymujemy coraz więcej sygnałów od klientów inwestujących w OZE, że obecnie jest coraz trudniej uzyskać warunki przyłączenia - przyznaje Piotr Szwarc, adwokat kancelarii CCLaw. Potwierdza jednocześnie, że rozwój OZE powoduje coraz więcej problemów technicznych operatorów, co skutkuje odmowami przyłączania do sieci kolejnych instalacji.
- Taka odmowa powinna być jednak poparta wykonaną przez operatora ekspertyzą. Prawo energetyczne nakazuje operatorom, aby w przypadku odmowy wydania warunków przyłączenia powiadomić Prezesa URE i określić planowany termin i warunki wykonania rozbudowy lub modernizacji sieci oraz wskazać nowy termin przyłączenia instalacji - wyjaśnia Szwarc.
Jego zdaniem odmowa przyłączenia narusza też zasadę równego dostępu do sieci. Dlatego nieuzasadnione odmowy przyłączenia oraz wyłączenia mogą być w przyszłości powodem licznych powództw przeciwko spółkom Skarbu Państwa odpowiadającym za sieci.
Joanna Flisowska z Greenpeace dodaje z kolei, że do państwowego budżetu trafiają miliardy złotych z przychodów osiąganych z tytułu ETS, czyli sprzedaży uprawnień do emisji CO2. - Jednak rząd woli te pieniądze "przejadać" niż wydać na transformację energetyczną kraju - komentuje Joanna Flisowska.
Jej zdaniem rządowi brakuje również kompetentnej strategii energetycznej. - Zarówno rozwój energetyki słonecznej, jak i tempo, w jakim przybywa prosumentów, już dawno przebiły rządowe prognozy na najbliższą dekadę. Nie da się jednak planować rozwoju systemu energetycznego bez aktualnej strategii energetycznej. Obecna Polityka Energetyczna Polski (PEP) 2040 to dokument, który nadaje się tylko do kosza - podsumowuje ekspertka.
Poprosiliśmy w środę o stanowisko w tej sprawie zarówno Ministerstwo Klimatu, jak i operatorów energii. Gdy otrzymamy odpowiedź, zaktualizujemy artykuł.