Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz pytany w TVN24, czy ma poczucie, że jego głównym zadaniem jako ministra obrony jest przygotowanie Polski do wojny obronnej - odpowiedział, że "myśli o tym każdego dnia". - Musimy być gotowi na każdy scenariusz - dodał.
- Istnieje co najmniej kilka możliwych scenariuszy konfliktu zbrojnego, który wiązałby się z bezpośrednią agresją wobec Polski - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Michał Piekarski z Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem na Uniwersytecie Wrocławskim oraz członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego.
Scenariusz pierwszy
Na początku warto zastrzec, że dokładne scenariusze rozważane przez MON i Wojsko Polskie są tajne. Na podstawie jawnych dokumentów oraz wojny w Ukrainie można jednak stwierdzić, jakich działań można spodziewać się ze strony Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agresja hybrydowa to najbardziej "optymistyczny" scenariusz. Mowa w tym przypadku o sabotażu czy upozorowaniu działania "terrorystów". Na przykład przez zaminowanie tras podejściowych do naszych portów, czego w przypadku improwizowanych materiałów wybuchów można skrycie dokonać z jachtu czy kutra rybackiego. W efekcie jednak statki handlowe nie miałyby możliwości wpłynięcia, chociażby do gazoportu.
Na to jesteśmy przygotowani, bo mamy w siłach zbrojnych okręty przeznaczone do zwalczania min, chodzi m.in. o okręty typu Kormoran. Przy ich pomocy, sprzętu bezzałogowego oraz nurków możemy takie zagrożenie usunąć - mówi w rozmowie z money.pl Piekarski.
Podobnie możemy sobie poradzić ze sponsorowanymi lub wręcz kierowanymi przez obce państwo "terrorystami", którzy przejęliby infrastrukturę krytyczną, jak np. elektrownie. - Siły zbrojne mają w swoim składzie choćby oddziały wojsk specjalnych, które mogą pomóc policji w odzyskaniu kontroli nad takim obiektem - mówi członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego.
Scenariusz drugi
Scenariusz o stopień groźniejszy dla Polski to ograniczony atak kilkoma pociskami manewrującymi w obiekty krytyczne, jak magazyny ropy, rafinerie czy lotnisko. W takiej sytuacji problemy byłyby większe.
Do takiej sytuacji jesteśmy przygotowani częściowo, dlatego że odbudowa naszej obrony przeciwlotniczej dopiero się zaczyna. Mamy ograniczone siły, jeżeli chodzi o zestawy przeciwlotnicze Patriot. Zestawy z programu Narew dopiero wchodzą do eksploatacji. Ale jeżeli byłby to atak na małą skalę, który udałoby się wykryć wcześniej, to bylibyśmy w stanie go odeprzeć, ponieważ mamy dosyć silny komponent lotniczy w postaci m.in. myśliwców F-16 - uspokaja ekspert z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Najgorszy scenariusz zakłada inwazję i wojnę na pełną skalę. Naszym głównym celem - przyjmując pełne zaskoczenie - byłaby wówczas obrona kluczowych obszarów do momentu przybycia wsparcia sojuszników, aby następnie przystąpić do kontrataku.
Przygotować pole bitwy, póki jest czas
Były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak twierdzi, że Polska "powinna budować umocnienia, linię obrony, szczególnie w pobliżu przesmyku suwalskiego oraz ewentualnie brzeskiego kierunku operacyjnego".
Myśmy nigdy nie przywiązywali wielkiej wagi do przygotowania obronnego w czasie pokoju, a przedmiotem takiego przygotowania jest między innymi przystosowanie terenu do działania, czyli wykonanie dużego systemu zapór inżynieryjnych, fortyfikacyjnych, terenów pod zalania, które będą dla przeciwnika przeszkodą, terenów, które będą minowane (...) takie przedsięwzięcia wykonuje się w sposób planowy w czasie pokoju, bo w czasie działań wojennych na budowanie fortyfikacji jest już za późno - powiedział gen. Skrzypczak w rozmowie z PAP.
Jeśli chodzi o przygotowania do najgorszego scenariusza pełnoskalowej agresji, dr Michał Piekarski zwraca uwagę, że znaczna część sprzętu, którym dysponuje wojsko, jest przestarzała i zaczyna być dopiero teraz wymieniana na nowoczesne wyposażenie. Do tego spora część tego sprzętu została przekazana na Ukrainę.
- Mamy wyraźną lukę, jeśli chodzi o możliwość szybkiego zwiększenia liczebności armii, ponieważ w przeszłości był problem ze szkoleniem rezerw. Natomiast ten najgorszy scenariusz jest najmniej prawdopodobny. Rosja będzie się do niego szykować przez najbliższe kilka lat, o ile nie dłużej. A nawet jeżeli odbuduje swoją armię, to po zakończeniu wojny w Ukrainie nie ma pewności, że agresja na NATO będzie miała miejsce - twierdzi ekspert UWr.
Najgorszy scenariusz
Niemniej dr Piekarski przestrzega przed ocenianiem obronności w kategoriach liczby żołnierzy. Kluczowe, jak wyjaśnia, są zdolności armii, a te można zapewnić nie tylko wielkością wojska, ale i jego jakością albo miksem jakościowo-ilościowym.
- Musimy określić, jakie zdolności chcemy mieć. Prawdopodobnie w zasięgu naszych możliwości, jeśli chodzi o gospodarkę i potencjał ludnościowy, jest obrona przed ograniczoną agresją i w najgorszym razie wytrwanie przez jakiś czas do momentu nadejścia pomocy sojuszniczej. To są takie najbardziej podstawowe założenia, które prawdopodobnie są ujęte w niejawnych dokumentach - ocenia ekspert w rozmowie z money.pl.
Faktem jest, że mamy niekorzystny trend demograficzny, ale mamy też dosyć optymistyczne wskaźniki, jeżeli chodzi o zainteresowanie społeczeństwa różnymi formami dobrowolnego szkolenia wojskowego. W miarę skutecznie udało nam się zbudować Wojska Obrony Terytorialnej - zwraca uwagę dr Piekarski.
Badacz podkreśla, że w czasie pokoju do celów szkoleniowych mogłyby posłużyć sformowane - choć wciąż będące w powijakach - 1. Dywizja Piechoty Legionów oraz 8. Dywizja Piechoty Armii Krajowej. - One mogą być przeformowane w jednostki w pełni bojowe dopiero w razie mobilizacji, a w czasie pokoju odgrywać rolę jednostek rezerwowych - podpowiada Piekarski.
Pilne potrzeby wojska
Szkolenie to jedno, ale polska armia, jak zostało wspomniane, potrzebuje też poważnych inwestycji w nowoczesny sprzęt. Dlatego eksperci zwracają uwagę, że nowe szefostwo MON powinno kontynuować zakupy w ramach programów dot. obrony przeciwlotniczej przeciwrakietowej Wisła i Narew, wymianę m.in. wszystkich przestarzałych czołgów i bojowych wozów piechoty (np. na polskie Borsuki) oraz odtworzyć zdolności do walki radioelektronicznej. Do tego zadbać o nowoczesne wyposażenie indywidualne żołnierzy.
Potrzebne są też inwestycje w bezzałogowe systemy powietrzne (drony), artylerię rakietową, co dzieje się częściowo w ramach programu Homar, a także w armatohaubice. Pytanie tylko, czy stawiać na koreański sprzęt, czy na polskie Kraby.
W przypadku Marynarki Wojennej badacz z UWr podkreśla, że "bezwzględnie trzeba doprowadzić do zainicjowania programu Miecznik, czyli zbudowana trzech fregat". Do tego należy dokończyć zakupy niszczycieli min oraz jak najszybciej pozyskać okręty podwodne w ramach programu Orka. Siły Powietrzne z kolei "na wczoraj" powinny otrzymać kilkadziesiąt nowych śmigłowców.
Budować i jeszcze raz budować
Co w dłuższej perspektywie? Ekspert wskazuje na rozwój infrastruktury transportowej - dróg, mostów, lotnisk, linii kolejowych i mijanek - w kraju. To sprawa na styku różnych ministerstw.
Następnie musimy zbudować zaplecze gospodarcze, bo widać, jak ogromne jest zużycie amunicji i sprzętu w Ukrainie. Te zdolności mobilizacji przemysłu po prostu są dla nas niezbędne - mówi dr Piekarski.
- Pilnie potrzebne jest to, żeby wypracować i wdrożyć rozwiązania dot. obrony cywilnej. Spiąć je z systemami: ratowniczym, gaśniczym i zarządzania kryzysowego, bo one nie znikną w czasie wojny - podkreśla ekspert.
Tę potrzebę widzi też rząd. - Będzie to wielkie wyzwanie dla ministra Marcina Kierwińskiego i całego MSWiA we współpracy z MON. Musimy przygotować nową ustawę o obronie cywilnej - powiedział minister obrony narodowej w TVN24.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl