Rosja zyskała kanał, którym odbudowuje swoją potęgę na rynku diamentów. Pomimo sankcji, jakimi po inwazji Rosji na Ukrainę objęta została jedna z najważniejszych rosyjskich spółek - Alrosa, koncernowi udaje się sprzedać kamienie i trafiać z nimi na światowe rynki.
Jak donosił Bloomberg, ponownie wartość sprzedaży sięga ponad 250 mln dolarów miesięcznie. W niektórych miejscach jest ona tylko o 50 mln dolarów niższa od sytuacji sprzed inwazji na Ukrainę. To jednak szacunki, bowiem Alrosa przestała publikować jakiekolwiek informacje o sprzedaży lub danych finansowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potwierdził to również "New York Times", który dowodził, iż Rosja, wykorzystując luki w przepisach, usiłuje ominąć sankcje, zakazujące importu diamentów m.in. do USA.
Sankcje przestały działać
Przypomnijmy, że w kwietniu USA i inne kraje G7 nałożyły na Alrosę sankcje, co doprowadziło do gwałtownego spadku eksportu tych szlachetnych kamieni z Rosji na główne rynki, takie jak Indie i Belgia. W money.pl pisaliśmy wtedy, jak trudna zrobiła się sytuacja podmiotu obracającego diamentami, który momentalnie skurczył się o ponad 100 mld rubli.
Dla firmy, która nie tylko budowała prestiż Rosji, ale przynosiła budżetowi państwa zyski w twardej walucie i zabezpieczała skarbiec, był to cios. Jeszcze we wrześniu 2021 r. firma odnotowała historyczne rekordy, a za akcje spółki 13 września płacono ponad 150 rubli. Kapitalizacja Alrosy wynosiła wówczas 1,108 biliona rubli. W kwietniu wartość rynkowa zmniejszyła się o połowę, do poziomu 564 mld rubli. Obecnie wynosi ona niecałe 530 mld rubli.
Jednak jej akcje stopniowo rosną. Jeszcze 22 lutego walory spółki wyceniane były na ponad 100 rubli, podczas gdy 24 lutego - w dniu rozpoczęcia inwazji - nastąpiło tąpnięcie do poziomu 68 rubli. W piątek za akcje giganta płacić trzeba było ponad 73 ruble.
Podobnie jak w przypadku ropy i gazu, Rosja częściowo obchodzi sankcje, sprzedając więcej diamentów do Indii, które z jednej strony są dużym centrum wydobycia, przetwórstwa i handlu diamentami, z drugiej strony są jednym z państw, które starają się utrzymywać z Rosją dobre stosunki i próbują na sankcjach i sytuacji Rosji ugrać jak najwięcej dla siebie - stwierdza w rozmowie z money.pl Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.
Jak wyjaśnia ekspert, surowe rosyjskie diamenty poddawane są w Indiach cięciu i szlifowaniu, a następnie, pod postacią biżuterii, są eksportowane na cały świat. Dzieje się tak pomimo ogólnej niechęci do rosyjskich kamieni, którymi oficjalnie nikt na Zachodzie nie chce handlować. - Tu warto dodać, że indyjscy hurtownicy segregują kamienie i dają klientom możliwość zakupu kamieni niepochodzących z Rosji - zaznacza.
Zdaniem administracji USA, rosyjskie kamienie, kiedy zostają przetworzone i przygotowane do wysyłki, zmieniają pochodzenie. Podobnie wygląda kwestia handlu z Chinami, które również importują diamenty - także z Rosji. Część z nich trafia do Europy. Sankcje bowiem mówią o surowych diamentach, a już nie o biżuterii.
Problem transparentności pochodzenia diamentów wyjaśnialiśmy już w money.pl. Jak rosyjskie diamenty wciąż trafiają na amerykański czy brytyjski rynek? Za sprawą Europy - każdego roku z Antwerpii do Rosji płynie ok. 2 mld euro.
Europa jako całość jest największym importerem i zarazem eksporterem diamentów, wciąż jednak nie nałożyła sankcji na ich sprowadzanie. Rosyjski surowiec trafia więc do szlifierni np. w Antwerpii i po "znaczącej obróbce", jako produkt już belgijski, rusza na podbój świata.
Krwawe diamenty
Choć każdego roku ze swoich syberyjskich kopalni Alrosa wydobywa około 30 milionów karatów i należy do wielkiej czwórki, stając w równym szeregu z brytyjską De Beers, australijską Argyle Diamond Mines i amerykańską BHP Nilliton, rosyjski gigant stracił wizerunkowo, po inwazji Rosji na Ukrainę.
Największe firmy jubilerskie, jak Tiffany, Pandora czy Chopard, przestały sprowadzać diamenty z Rosji. Jak wskazał "The Guardian", Rosjanie stracili ważnych klientów. Choć w ostatnich czterech latach rosyjska spółka szczyciła się długoterminowymi kontraktami z ponad 60 firmami.
Wśród ich kontrahentów znalazły się m.in Signet Jewellers, największy na świecie sprzedawca diamentowej biżuterii. Teraz zaprzestał on sprowadzania rosyjskich kamieni, podobną decyzję podjął Brilliant Earth - wyliczał "The Guardian".
Zarówno urzędnicy europejscy, jak i innych państw Zachodu dążą do uznania rosyjskich diamentów za "krwawe", zgodnie z rezolucją 55/56 ONZ, zwaną Procesem Kimberley, traktującą o ograniczaniu handlu diamentami pochodzącymi ze stref konfliktów i finansujących wojny - wskazuje Michał Tekliński.
Rosja usiłuje zerwać tę etykietkę. "NYT" przytoczył oświadczenie rosyjskiego Ministerstwa Finansów, twierdzącego, że "wpływy z diamentów pozwoliły na utwardzenie dróg, budowę szkół i szpitali".
Jednak warto pamiętać, że trzecia część udziałów Alrosy należy bezpośrednio do państwa, a kolejna część należy do władz rosyjskiej republiki Jakucji, która zarządza kopalniami.
Jak pisaliśmy w money.pl, obecnie rosyjskim gigantem kieruje Siergiej Iwanow. To oligarcha również objęty sankcjami, częsty gość na Kremlu. Jego ojciec - Siergiej Borysowicz Iwanow - przez długi czas był ministrem obrony i jednym z najbliższych przyjaciół Putina. Razem służyli w KGB, później Iwanow został stałym członkiem Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa i szefem sztabu Putina.
Przez lata Alrosa odwdzięczała się za pomoc publiczną kolejnymi inwestycjami. Finansować miała również okręty podwodne Federacji Rosyjskiej, w tym jednostkę biorącą udział w ataku na Krym w 2014 roku. Jeden z okrętów został ochrzczony mianem "Alrosa".