Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W maju będziemy obchodzić 20-lecie członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Po przystąpieniu do UE nasz kraj kontynuuje dynamiczny okres rozwoju zapoczątkowany w latach 90., czego wyrazem jest szybka konwergencja dochodów.
O ile w 2004 roku PKB na mieszkańca naszego kraju stanowił jedynie ok. 50 proc. średniej unijnej*, to obecnie jest to 80 proc.
Ten rozwój nie jest jednak równomierny – choć minione 20 lat odmieniło oblicze wszystkich regionów, to regiony, w których występują duże ośrodki miejskie były w stanie dokonać większego awansu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rola polskich regionów w UE wzrasta
Na początek warto spojrzeć na polskie regiony przez pryzmat ich ekonomicznego potencjału na tle innych części Unii Europejskiej.
Według klasyfikacji NUTS2 (Klasyfikacja Jednostek Terytorialnych do Celów Statystycznych), która na poziomie Polski odpowiada województwom – w Unii Europejskiej są 242 regiony (wyjątkiem jest mazowieckie, podzielone na część obejmującą miasto Warszawę i region mazowiecki regionalny).
W 2004 roku, największy pod względem wielkości wytwarzanego PKB region naszego kraju – stołeczny warszawski zajmował wśród nich 35. pozycję, a kolejny – śląski 41.
W pierwszej setce mieściły się jeszcze trzy kolejne regiony:
- wielkopolski (pozycja 73.),
- dolnośląski (91.),
- małopolski (93.).
Polskich regionów nie brakowało także wśród tych o najmniejszym potencjale – miejsca od 204. do 206. zajmowały kolejno: opolskie, lubuskie i podlaskie.
W 2004 roku największy z polskich regionów (stołeczny) był 6,5 razy większy od najmniejszego (podlaski). Równocześnie nasz lider stanowił zaledwie 15 proc. potencjału unijnego lidera, francuskiego regionu Ile de France (obejmuje Paryż i okolice).
Warto także zauważyć, że region warszawski już wówczas miał największy potencjał ekonomiczny ze wszystkich regionów nowych krajów członkowskich, przyjętych w i po 2004 r.
Ostatnie dostępne dane – za 2022 r. – pokazują znaczące zmiany w pozycji polskich regionów w trakcie naszego członkostwa w UE.
Warszawa zajmuje obecnie 16. pozycję i znacznie ograniczyła dystans do unijnego lidera (ma 26 proc. jego potencjału), którym pozostaje Ile de France. Jest nawet szansa na to, by w perspektywie obecnej dekady awansowała do dziesięciu największych ośrodków regionalnych Unii.
Awans odnotowały także pozostałe polskie regiony, ale nie w takiej samej skali. Prawdziwy skok wykonały: pomorskie i mazowiecki-regionalny (w obu przypadkach o 49 pozycji). Nieco tylko mniejszy: dolnośląskie i małopolskie (odpowiednio o 41 i 38 miejsc).
Zdecydowanie najmniejszy progres – bo zaledwie o sześć pozycji – odnotowało województwo świętokrzyskie. Ogółem już osiem polskich regionów mieści się w pierwszej setce rankingu.
W efekcie nierównomiernego tempa rozwoju oraz odmiennych trendów demograficznych pogłębiły się jednak różnice pomiędzy największym i najmniejszym polskim regionem. W 2022 r. potencjał Warszawy był blisko dziewięciokrotnie większy niż województwa opolskiego, który jest aktualnie regionem o najmniejszym ekonomicznym potencjale mierzonym generowanym PKB.
Rozkład dochodów pozostaje nierównomierny
Progres polskich regionów widać także jeśli weźmie się pod uwagę przeciętne bogactwo, mierzone Produktem Krajowym Brutto na mieszkańca. Pod tym względem Warszawa należy już do unijnych liderów – zajmuje obecnie 12. pozycję, podczas gdy w 2004 roku była to 90. pozycja.
Dochód na mieszkańca kształtuje się tu dziś na poziomie ok. 160 proc. średniej unijnej. Co ciekawe, pod względem tego wskaźnika Warszawa nie jest liderem wśród nowych krajów członkowskich – jeszcze wyższy poziom dochodów na mieszkańca występuje w czeskim regionie obejmującym Pragę (ponad 200 proc. średniej unijnej, 4. miejsce wśród regionów UE) i rumuńskim, obejmującym Bukareszt (178 proc., 8. pozycja). W przypadku PKB na mieszkańca wejście prężnie rozwijającej się Warszawy do unijnej "10" i wydaje się kwestią najbliższych 2-3 lat.
Jeśli chodzi o pozostałe polskie regiony, to przede wszystkim warto zauważyć z jak niskiej pozycji startowały one w 2004 roku – wszystkie mieściły się wśród 50 regionów UE o najniższych dochodach na mieszkańca. Dziewięć z nich nadal należy do tej grupy.
W ich przypadku awans odnotowany pomiędzy 2004 a 2022 rokiem był stosunkowo niewielki: od 2 (świętokrzyskie) do 18 (kujawsko-pomorskie) pozycji.
To w głównej mierze pochodna faktu, że choć pod względem bogactwa wyprzedzały one niektóre regiony "starej" UE, to równocześnie same były wyprzedzane przez szybciej rozwijające się regiony nowych krajów członkowskich.
Pośród tych regionów, które opuściły końcowe pozycje w UE, największego skoku dokonało województwo dolnośląskie (aż o 88 pozycji, na 118 miejsce wśród 242 unijnych regionów). Znacząca poprawa pod względem relatywnego poziomu życia nastąpiła także w województwie wielkopolskim (+69 pozycji), śląskim (+63), pomorskim (+59) i w mazowieckim regionalnym (+55).
Co ciekawe podobnie jak w 2004 rok, tak i obecnie relacja średniego dochodu na mieszkańca w Warszawie i w regionie o najniższym jego poziomie wynosi 3:1. Oznacza to w praktyce, że różnice w tempie wzrostu PKB na mieszkańca w poszczególnych regionach naszego kraju nie były aż tak duże (z nielicznymi wyjątkami, do których należy województwo świętokrzyskie, które wyraźnie pozostawało w tyle).
Problem polega jednak na tym, że doganianie wymaga od uboższych regionów tempa wzrostu wyższego od tego obserwowanego w regionach bogatszych, a tego w zdecydowanej większości przypadków nie udało się osiągnąć.
Nieuchronne siły rozwojowe
Opisany powyżej obraz wskazuje, że jako kraj silnie po wejściu do Unii konwergowaliśmy do poziomu życia na zachodzie Europy. We wszystkich regionach społeczeństwa są dziś znacznie bogatsze. W znacznie mniejszym stopniu wystąpiła natomiast konwergencja dochodów wewnątrz kraju, co oznacza, że różnice pomiędzy najbogatszymi i najuboższymi regionami pozostały duże. Nie jest to jedynie nasza specyfika.
Największy awans w ramach UE został odnotowany przez regiony, gdzie występują duże ośrodki miejskie. Potwierdza to powszechne w świecie zjawisko, że to aglomeracje, duże skupiska ludzi i aktywności gospodarczej, są naturalnymi silnikami wzrostu. Dzieje się tak ze względu na ułatwiony dostęp firm do różnego rodzaju zasobów, dostawców i usług.
Duże miasta przyciągają również różnorodną siłę roboczą dzięki bogatym możliwościom zatrudnienia, co z kolei przekłada się na większy dostęp do talentów dla pracodawców. Rozbudowana infrastruktura, zaawansowane systemy transportowe oraz obecność ośrodków akademickich tworzą dogodne warunki dla przedsiębiorczości i innowacji. Dodatkowo bliskość komplementarnych firm i instytucji badawczych w dużych aglomeracjach ułatwia współpracę i przyspiesza procesy innowacyjne, co wzmocnione jest przez efekty sieciowe.
Na koniec warto zauważyć, że miary dochodowe z reguły zawyżają różnice regionalne jeśli chodzi o kwestie szerzej rozumianej jakości życia. Nie biorą one bowiem pod uwagę aspektów związanych z kosztami życia (znacząco wyższe w dużych ośrodkach miejskich), stanem środowiska czy stylem życia. Tym bardziej, że dzięki różnego rodzaju inwestycjom – także tym współfinansowanym z funduszy unijnych – jakość infrastruktury, która także ma bardzo duży wpływ na jakość życia, znacząco poprawiła się w całym kraju.
*dla zachowania porównywalności w całej analizie brana jest pod uwagę stała grupa krajów, obecnych członków UE27, a wielkości uwzględniają parytet siły nabywczej
Andrzej Halesiak, ekonomista, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich oraz Rad Programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych