Kilkunastu Demokratów z Kongresu USA w piątek przyłączyło się do grona osób z partii, którzy apelują do prezydenta Joe Bidena o wycofanie kandydatury w wyborach prezydenckich. Z apelem wystąpili senatorzy Martin Heinrich z Kalifornii i Sherrod Brown z Ohio. Ich wezwanie poparło kilkunastu członków Izby Reprezentantów, w tym bliżsi współpracownicy byłej spikerki niższej izby Kongresu, Nancy Pelosi – Jared Huffman i Zoe Lofgren z Kalifornii.
W oświadczeniu demokratycznych kongresmenów stwierdzono, że obecne obawy społeczne dotyczące wieku i sprawności prezydenta mogą zagrozić jego kampanii wyborczej. Wspomnieli, że mimo iż te obawy mogą nie być całkowicie uzasadnione, to narosły po ostatniej debacie z Trumpem i wydaje się mało prawdopodobne, że miałyby w najbliższym czasie zniknąć - podało NBC News. Biden jednak podtrzymuje swoją decyzję o rywalizacji z Donaldem Trumpem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl: Jak pan jako inwestor na amerykańskiej giełdzie ocenia dzisiaj prawdopodobieństwo tego, że Joe Biden jednak zrezygnuje i odda pole innemu kandydatowi Demokratów?
Dr Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset: Według mnie prawdopodobieństwo tego, że Joe Biden się wycofa, wynosi 90 proc.
Dużo.
Patrząc na to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku tygodni, czyli od przegranej przez Bidena debaty 27 czerwca, poprzez próbę zamachu na Trumpa, to Demokraci, chcąc myśleć o tym, że cokolwiek jeszcze ugrają podczas kolejnej kadencji, nie mają innego wyboru.
Inwestorzy już to wiedzą i wycofanie Bidena ich nie zaskoczy?
Dokładnie tak! Scenariusz wycofania się Bidena jest przez inwestorów traktowany jako bazowy.
Demokraci w ogóle mogą jeszcze marzyć o wygranej swojego kandydata?
Teraz już nie chodzi nawet o wygraną prezydenturę, chodzi o układ sił w polityce. Na przykład Biden miał przewagę w Izbie Reprezentantów tylko przez pierwsze dwa lata rządów, podobnie było za Trumpa. Z punktu widzenia Demokratów to może być bardzo istotne, żeby chociaż obronić przewagę w Senacie, albo żeby po prostu utrzymać jakiś stan posiadania i mieć możliwość wpływania na decyzję przyszłego prezydenta, którym może zostać Trump.
Trump jest już wygranym tych wyborów według pana?
Na ten moment tak, natomiast jeżeli będzie nowy kandydat, to już w Polsce mieliśmy takie doświadczenie, jak pani Kidawa-Błońska została wymieniona przez Rafała Trzaskowskiego i z trzech proc. poparcia skoczyło do prawie 50 proc. Czy tam będzie tak samo? Szczerze mówiąc wątpię, natomiast wydaje się, że nie ma innej możliwości niż zmiana kandydata.
Czy ewentualna rezygnacja Bidena jest już w cenach akcji? Inwestorzy są już pewni?
Wygląda na to, że scenariusz rezygnacji Bidena jest już w cenach akcji. Rynek giełdowy zaczął się zmieniać od czwartku 11 lipca, czyli przed zamachem na Trumpa w sobotę 13 lipca. Inwestorzy już od wielu dni mają więc to wkalkulowane.
Jak zatem rynki finansowe patrzą na ten wyścig i nadchodzącą prawdopodobną zmianę w Białym Domu?
W czwartek 11 lipca były publikowane dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Wyniosła ona 3 proc., czyli nieco poniżej oczekiwań. Po takiej informacji rynek miał wzrastać, a indeksy, szczególnie Nasdaq, mocno zanurkowały. Spadkowi jednak oparły się małe spółki.
Czyli inwestorzy nie obawiają się prezydenta Trumpa i już teraz jest chłodna kalkulacja tego, gdzie będzie można zarobić za jego prezydentury?
Nie widać strachu, Advanced Decline Line (podstawowy wskaźnik szerokości rynku, który porównuje liczbę walorów o rosnącej cenie z liczbą walorów o malejącej cenie - przyp. red.) rośnie. Dodatkowo wskaźnik The Whaley Breadth Thrust (uaktywnia się gdy w interwale 5 sesji liczba walorów o rosnącej cenie jest co najmniej trzykrotnie wyższa od liczby walorów o malejącej cenie - przyp. red.) pokazuje bardzo dobrą koniunkturę na rynku. W poprzednich 14 obserwacjach od początku lat 60. XX w. wskazywał na 24-proc. wzrost rynku za kolejne 12 miesięcy.
O tym, kto zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych, w dużej mierze pośrednio decydują też pieniądze. Wiemy, że kandydaci zbierają fundusze i teraz widzimy bardzo ciekawy trend. Prezesi Big Techów znów pokochali Trumpa, natomiast Biden ma problem, żeby przyciągać nawet "swoich". To też będzie przesądzające?
Jedyną opcją, żeby wymienić kandydata po stronie Demokratów na innego, jest według mnie wymiana na kandydata z tego samego sztabu, czyli de facto na wiceprezydent Kamalę Harris. Ona chyba nie jest takim charyzmatycznym politykiem, żeby tego inaczej nie ująć. W związku z tym wymiana na kogoś innego może oznaczać konieczność zbierania funduszy od nowa. To jest bardzo trudne, a wręcz niewykonalne, bo do wyborów zostały niecałe cztery miesiące.
Zwycięstwo Trumpa rodzi poważne ryzyko dla Ukrainy, ale czy dla Polski również?
Oczywiście, natomiast ja mam teorię, że do wyborców trafiają spolaryzowani kandydaci. Z punktu widzenia jakiegoś wyborcy z Ohio to finansowanie Ukrainy jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Z punktu widzenia globalnego, to jest bardzo istotny element układanki, może jeden z najistotniejszych. Inaczej się mówi na potrzeby kampanii, a inaczej potem robi, gdy faktycznie dojdzie się do tej władzy. Brutalna prawda jest taka, że to, co jest mówione w kampanii, niekoniecznie musi być potem prezentowane i realizowane. Ja bym się tego nie spodziewał.
Rozmawiał Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl