W Polsce brakuje 68 tys. lekarzy – wynika z danych Naczelnej Izby Lekarskiej. Sytuacja jest dramatyczna, a na SOR-ach wyjątkowo trudna. Jednak specjalistów brakuje też na oddziałach. W kraju nie ma komu leczyć.
Niedobory na poziomie 23 proc. obejmują specjalistów z dziedziny pediatrii i chorób wewnętrznych, 21 proc. anestezjologii i intensywnej terapii. Zapotrzebowanie na chirurgów ogólnych sięga 15 proc., a medycyny ratunkowej i neonatologii po 13 proc.
Rząd dokonując zmian w ustawie o zawodzie lekarza zamierza ułatwić medykom spoza Unii Europejskiej uzyskanie prawa wykonywania zawodu i w ten sposób chce przyciągnąć do kraju specjalistów, głównie ze wschodu.
Aby podjąć pracę, musieliby zdać tzw. Lekarski Egzamin Weryfikacyjny (LEW). Byłby on właściwie jedynym potwierdzeniem kwalifikacji zawodowej medyka. Dodatkowo szpitale mogłyby zatrudnić na okres do 5 lat lekarzy spoza UE na szczególnych warunkach.
Wystarczyłoby jedynie zaświadczenie zatrudnienia w jednostce medycznej na terenie Polski i dokument potwierdzający znajomość języka polskiego, aby od Okręgowej Rady Lekarskiej uzyskać prawo wykonywania zawodu w danym zakresie i konkretnym szpitalu. Taki lekarz musiałby zostać przeszkolony praktycznie, ale w czasie nie dłuższym niż 12 miesięcy.
Jak wyjaśnia resort zdrowia w uzasadnieniu do ustawy: "w okresie zatrudnienia lekarz ten będzie mógł przystąpić do nostryfikacji dyplomu lub LEW albo LDEW, odbyć staż podyplomowy oraz zaliczyć LEK albo LDEK, co pozwoli na zmianę jego kwalifikacji zatrudnienia".
Liczyć ma się sztuka?
Wprowadzenie uproszczonego trybu przyznawania prawa wykonywania zawodu lekarzom spoza UE cieszy zarządzających placówkami medycznymi, ale jednocześnie niepokoi polskie środowisko lekarzy.
- W obecnej sytuacji, przy tak dużych brakach kadrowych, możliwość pozyskania nowych lekarzy jest bardzo potrzebna. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Chodzi o to, aby mieli oni podobne wykształcenie i wiedzę praktyczną, jak polscy lekarze – zaznacza dr Piotr Watoła, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Małopolsce.
– Jest obawa, że dla dyrekcji szpitali liczyć się będzie sztuka. Całe środowisko popiera otwarcie na pracowników z zagranicy, ale nie może się to odbyć kosztem jakości leczenia, kosztem pacjenta – dodaje dr Watoła.
W polskich szpitalach tymczasem trwa ostra walka o lekarza. - o czym pisaliśmy na łamach money.pl W najtrudniejszej sytuacji są mniejsze placówki powiatowe, które nierzadko z powodu braków kadrowych muszą zamykać oddziały. Dla nich pozyskanie jakiegokolwiek lekarza może się być kwestią być albo nie być.
I tu pojawiają się obawy związkowców, czy wówczas dyrekcja szpitala będzie się zastanawiać nad kwestią szczegółów weryfikacji kandydatów spoza UE?
Do uproszczeń negatywnie odniosła się Naczelna Rada Lekarska.
"W ocenie NRL zaproponowany w projekcie uproszczony tryb przyznawania prawa wykonywania zawodu cudzoziemcowi niebędącemu obywatelem państwa członkowskiego UE jest całkowicie nieuzasadniony zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa polskiego pacjenta, zgodności z prawem Unii Europejskiej, jak również prawidłowości funkcjonowania polskiego systemu ochrony zdrowia" – pisze oficjalnym stanowisku prezes Andrzej Matyja.
– Tu chodzi o zdrowie i życie człowieka. Weryfikacja musi być ścisła, nie można niczego ułatwiać – podkreśla w rozmowie z money.pl dr Bartosz Fiałek przewodniczący regionu kujawsko-pomorskiego OZZL. – Jak ledwie 200 pytań testowych LEW ma zweryfikować rzeczywiste umiejętności lekarza? – pyta.
Jak dodaje, podobnie, jak polscy lekarze wyjeżdżający do USA muszą nostryfikować swoje dyplomy i potwierdzić prawo wykonywania zawodu zgodnie z tamtejszymi standardami, tak weryfikację muszą przejść w Polsce lekarze spoza UE.
Specjalizacja w 3 miesiące, zamiast 3 lat
Lekarze zwracają uwagę na różnice w kształceniu i zdobywaniu specjalizacji między polskim systemem a niektórymi krajami spoza Unii.
- Kardiologia na Ukrainie trawa około 3 miesiące, w Polsce po internie lekarz musi starać się o specjalizację 3 lata. Tak samo w przypadku chirurgii lata doświadczeń i liczba procedur weryfikujących są znacznie mniejsze niż w Polsce – przytacza przykłady dr Fiałek.
Dr Watoła przywołuje przykład lekarki z Krakowa. – Na uniwersytecki oddział ginekologiczno-położniczy przyjęta została lekarka zza wschodniej granicy, która 27 lat temu uzyskała tytuł specjalisty. W praktyce okazało się, że nie potrafiła zrobić podstawowych zabiegów, jak choćby łyżeczkowania jamy macicy, nie była w stanie samodzielnie przyjąć porodu. Nigdy tego nie robiła. To są rzeczy podstawowe – wskazuje przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Małopolsce.
Lekarze obawiają się, że podobne sytuacje mogą się powtarzać, kiedy system weryfikacji zostanie jeszcze bardziej osłabiony. - Nie możemy sobie pozwolić na tak drastyczne obniżenie jakości. Musimy się bronić przed patologiami – zaznaczał dr Watoła.
"Nie boimy się konkurencji ani obniżek płac"
Jak przekonują lekarze, nie obawiają się o konkurencję. - Zachęcajmy do pracy w Polsce atrakcyjnymi warunkami finansowymi, możliwością kształcenia, specjalizacjami, lepszymi warunkami bytowymi, a nie ułatwieniami w uzyskaniu prawa do wykonywania zawodu – argumentuje dr Watoła.
Jak podkreśla, różnice płacowe nie są tak drastyczne, aby specjalista z Moskwy czy Kijowa chciał rzucić wszystko i podjąć pracę w jakimś pośrednim szpitalu w Polsce. – Braki kadrowe są ogromne, a możliwości ściągnięcia lekarzy ograniczone. Nie obawiamy się o pracę, ale o obniżenie jakości usług medycznych – podkreśla przedstawiciel OZZL.
- Działamy w systemie naczyń połączonych. Nie zatrzymamy lekarza ze wschodu, który uzyska prawo wykonywania zawodu, specjalizację czy praktykę w Polsce, przed wyjazdem do pracy w Niemczech, Szwecji, czy innego kraju UE, gdzie warunki są znacznie lepsze – zaznacza dr Watoła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl