Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Ten tekst powstał po prezentowanych w mediach wynikach exit poll po zakończeniu wyborów, więc może się okazać, że zawarte w nim tezy nie wytrzymają próby czasu, bo w poniedziałek rano lub nawet we wtorek rzeczywiste wyniki będą inne (tak jak na Słowacji). Zakładam jednak, że w Polsce tak dziwnie nie będzie.
"Wielotygodniowy bałagan" po wyborach
Po wyborach rynki finansowe i wszyscy Polacy będą zapewne mieli przez dłuższy czas kaca. Wyniki wyborów z wygraną Prawa i Sprawiedliwości każą zakładać, że prezydent powierzy temu ugrupowaniu misję tworzenia rządu (zapowiedział, że powierzy ją wygranemu ugrupowaniu), ale najpewniej skończy się ona niepowodzeniem i będziemy mieć wielotygodniowy bałagan. Możemy mieć nawet nowe wybory na wiosnę*.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rynki finansowe nie polubią takiej sytuacji
Rynki finansowe nie polubią sytuacji, w której utworzenie rządu będzie mocno odwleczone w czasie, chociaż dramatu z tego powodu nie oczekuję. Bardziej szkodziłaby perspektywa wcześniejszych wyborów.
Wniosek jest według mnie oczywisty: nie da się postawić wiarogodnych (z naciskiem na to słowo) prognoz odnośnie tego, jak w końcu roku będzie się zachowywała inflacja, kursy złotego i akcje. Pamiętać też trzeba, że duży wpływ na zachowanie rynków finansowych będzie miała geopolityka, czyli konflikt Hamasu z Izraelem.
Niewątpliwie, bez względu na osobiste poglądy polityczne zarządzających funduszami, najlepsza dla rynków byłaby szybka rządowa koalicja KO-Lewica-Trzecia Droga. Taki rząd umożliwiłby relatywnie szybkie otrzymanie pieniędzy z KPO oraz innych pieniędzy unijnych. To zaś pomogłoby złotemu, bo rząd mógłby wymieniać euro na złotego na rynku walutowym, a nie przez NBP.
Takie działanie nie nastąpiłoby szybko, ale rynkami finansowymi często rządzą nadzieje i oczekiwania, więc najpewniej przyjęłyby taki rząd z zadowoleniem. Oczywiście, o ile - i tu znowu to samo ostrzeżenie - nie zaszkodziłaby zarówno złotemu, jak i GPW, sytuacja geopolityczna - kwestia Izraela i Strefy Gazy.
Zobaczymy masowe dymisje zarządów
Czego można oczekiwać po nowym rządzie i parlamencie? Cóż, propozycje ugrupowań, które zapewne stworzą rząd, były miejscami spójne, ale miejscami dość rozbieżne. Nie jest więc proste przewidzenie tego, jak szybko i w jakim kierunku będzie działał nowy polityczny układ. Przewagę ma Koalicja Obywatelska, ale mniejsze ugrupowania też będą miały dużo do powiedzenia.
Najpewniej po utworzeniu rządu pierwsze reformy dotyczyć będą mediów publicznych, co chyba jest dość oczywiste. Oczekuję też szybkiego wprowadzenia kwoty wolnej w wysokości 60 tys. zł i "wdowiej emerytury". Rząd zapowie też zapewne podniesienie od nowego roku płac w budżetówce (o 20 proc.) i dla nauczycieli (o 30 proc.).
To są kosztowne prezenty, ale pokażą, że nowy rząd naprawdę chce zrealizować swoje obietnice, a przynajmniej ich część. W prezencie dla ekonomistów zapowiedziana zostanie konsolidacja finansów publicznych, czyli włączenie wreszcie do budżetu przeróżnych funduszy, które za czasów PiS pozostawały bez kontroli Sejmu.
Najbardziej istotne jest dla rynków finansowych pozyskanie środków unijnych – tych z KPO i funduszy spójności, bo ruszyłyby one wiele inwestycji i pomogły we wzroście PKB. Problem w tym, że do ich otrzymania potrzebna jest reforma systemu sądownictwa, a to nie będzie szybki proces.
Z pewnością zobaczymy też masowe dymisje zarządów w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa, ale to też nie będzie bułka z masłem.
Generalnie jedno jest pewne – zmiana rządów i reformy, które powinien zrobić nowy rząd, zabierze wiele czasu i nie będzie bezbolesna. Nowa sejmowa opozycja będzie potężna i będzie wkładała kij w szprychy.
Niejasna będzie rola Konfederacji. Najpewniej będzie popierała wszelkie posunięcia mające na celu zmniejszenia opodatkowania Polaków oraz reformę mediów publicznych, ale podarki dla społeczeństwa będą oprotestowane. Tyle tylko, że wpływ Konfederacji na decyzje Sejmu będzie niewielki.
*Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu zwołuje prezydent w ciągu 30 dni od dnia wyborów. Prezydent powołuje premiera i zaproponowanych przez niego ministrów, na co ma 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu. Premier ma 14 dni na przedstawienie Sejmowi program działania rządu z wnioskiem o udzielenie mu wotum zaufania, które Sejm ma przyjąć większością głosów w obecności co najmniej 230 posłów. Jeśli to się nie uda, to wchodzimy w drugi, a może i trzeci krok – każdy z nich może trwać nawet miesiąc.
Pamiętać też trzeba, że dopóki nie odbędzie się posiedzenie Sejmu w nowym składzie, to marszałek może zwołać posiedzenie Sejmu w starym składzie. Media informują, że może mieć ono na celu ostateczne uchwalenie trzech ustaw po odrzuceniu ich przez Senat. Chodzi o "reformę" oświatową, sprawę lasów oraz o finansowanie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Ale czy tylko to zostałoby postanowione?
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion