W grudniu formalnie kończą się kadencje trzech osób zasiadających w TK. Chodzi o sędziego-dublera (wskazanego na miejsce już obsadzone) Mariusza Muszyńskiego, którego kadencja upływa 3 grudnia, a także sędziów, których wybór nie był kwestionowany, czyli Piotra Pszczółkowskiego (kadencja również do 3 grudnia) oraz Julii Przyłębskiej (9 grudnia).
Jeśli chodzi o sposób uzupełniania wakatów, to mówi o tym art. 30 Regulaminu Sejmu. Kandydatów do TK zgłasza Prezydium Sejmu (czyli marszałek i jego zastępcy reprezentujący różne kluby sejmowe) lub grupa 50 posłów. Wnioski o powołanie nowych osób składa się do marszałka Sejmu na 30 dni przed upływem kadencji sędziów obecnie zasiadających w TK. To oznacza, że ostatni z terminów na uzupełnienie choćby jednego wakatu, który się wkrótce pojawi, minął 9 listopada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Działa tu pewien automat. Marszałek nie zarządza tym procesem sam, musi otrzymać jakieś kandydatury. Nigdy nie było takiej sytuacji, zastanawiamy się, co z tym zrobić, czy np. można wyznaczyć kolejny termin, czy nie. Decyzje w tej sprawie zapadną w przyszłym tygodniu w gronie Prezydium Sejmu - mówi osoba z otoczenia marszałka Szymona Hołowni.
Kiedy ruszy weryfikacja neosędziów? Znamy termin
Dlaczego nawet PiS nie wystawił kandydatów
To, że żaden z klubów koalicyjnych nikogo nie zgłosił, nie jest żadnym zaskoczeniem. Już wcześniej pojawiły się zapowiedzi, że skoro TK pod wodzą Julii Przyłębskiej nie jest przez obecną większość i europejskie trybunały uznawany za instytucję niezależną, to pojawiające się tam wakaty po prostu nie będą uzupełniane.
Dużo większym zaskoczeniem dla wszystkich jest to, że swoich kandydatów nie zgłosiła partia Jarosława Kaczyńskiego - twardo broniąca obecnego TK i udającego się po jego pomoc za każdym razem, gdy PiS i jego działacze popadają w tarapaty (słynne zabezpieczenia wydawane przez TK, np. o nielegalności działań komisji śledczych czy niepozwalające wyciągać odpowiedzialności od różnych polityków związanych z tym ugrupowaniem). Niektórzy nasi rozmówcy z PiS są zaskoczeni takim obrotem spraw.
- Naprawdę minął termin? Szkoda, chętnie sam bym się zgłosił - ironizuje jeden z posłów PiS. Z kolei jego partyjny kolega z Senatu ocenia, że nie ma sensu zgłaszać kandydata, którego los w głosowaniu na sali sejmowej byłby łatwy do przesądzenia. Takie argumenty słyszymy też w oficjalnych rozmowach.
- Jesteśmy realistami. Wiemy, że przy obecnej większości "Koalicji 13 grudnia" kandydaci zgłoszeni przez PiS nie mieliby szans uzyskania tego mandatu w TK. Po co nam narażać kolejne osoby na jakieś ataki ze strony obecnej większości? Dopóki z tamtej strony nie będzie jasnej deklaracji, że uznają TK, do tej pory z naszej strony takich wskazań zapewne nie będzie, choć niczego nie przesądzam - mówi poseł PiS Marek Ast.
Podobnie sprawę interpretuje osoba z otoczenia Szymona Hołowni. - PiS pewnie kalkulował, że ich kandydat i tak nie zostanie wybrany. Zresztą, jaki prawnik będzie chciał tam iść i dać temu twarz? - dopytuje. Wygląda też na to, że wakatów w TK będzie przybywać, dopóki zasiadają tam tzw. sędziowie-dublerzy. W ramach odchodzącej w grudniu trójki sędziów jest tylko jeden dubler, co oznacza, że w TK pozostaje jeszcze dwójka. A dla obecnej większości to główny powód "skażenia" całego trybunału, skutkującego także niepublikowaniem wydawanych przez niego orzeczeń.
Liderzy koalicji ustalili reguły prezydenckiej gry
Co dalej z Trybunałem Konstytucyjnym
- Przygotowaliśmy ustawę o reformie TK, którą blokuje Andrzej Duda. Mamy do czynienia, o zgrozo, z Trybunałem Konstytucyjnym, który nie jest konstytucyjny. W związku z tym czekamy na reformę TK, w której proponujemy m.in. blokowanie partyjnych karier w TK, które przeżywaliśmy za rządów PiS, jak również kwestię kwalifikowanej większości dotyczącej wyboru składu TK, tak, by jednak próbować wybierać skład TK z udziałem opozycji - mówi Mariusz Witczak z KO.
W przyszłym roku kończą się kadencje jeszcze dwóch sędziów: Zbigniewa Jędrzejewskiego (28 kwietnia) i Michała Warcińskiego (20 grudnia). Sędziów, których obecna większość postrzega jako dublerów, pozostanie jeszcze dwóch - to Justyn Piskorski (jego kadencja upływa 18 września 2026 r.) oraz Jarosław Wyrembak (do 30 stycznia 2027 r.). Pełny skład, wymagany przy niektórych orzeczeniach, to co najmniej 11 z 15 sędziów, więc nawet jeśli za chwilę w TK będą trzy wakaty, to pełny skład dalej będzie można zwołać.
Pytanie oczywiście, co potem, gdyby do końca kadencji Sejmu wakatów miało przybyć. Obecna większość jednak liczy, że jeśli po wyborach prezydenckich w Pałacu zagości polityk bardziej jej sprzyjający, otworzy to drogę do głębokiej reformy TK i wybrania nowych sędziów. Zresztą Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek w wywiadzie dla money.pl stwierdził wręcz, że za chwilę w TK będą nie trzy wakaty, a aż pięć - jeśli uwzględnimy pozostających w jego składzie dwóch sędziów zajmujących miejsca już obsadzone.
Na razie władza nie dość, że nie uznaje obecnego, upolitycznionego TK i nie publikuje jego wyroków, to jeszcze dąży do jego finansowego "zagłodzenia". - Jeżeli uważamy, to Sejm stwierdził, że TK utracił zdolność wykonywania swojej funkcji, to trybunał, rozumiany jako ci, którzy siedzą, zasiadają w składzie tego trybunału, nie powinni być finansowani z budżetu państwa – stwierdził niedawno na antenie Polsat News minister w Kancelarii Premiera Maciej Berek. Podkreślił, że nie chodzi o szeregowych pracowników TK czy środki na utrzymanie samego budynku.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl