Rafako to jedna z czołowych firm w kraju specjalizująca się w produkcji kotłów dla sektora energetycznego. Od dłuższego czasu zmaga się jednak z poważnymi problemami. 21 grudnia, podczas walnego zgromadzenia Rafako, ma zapaść decyzja o zamianie długów spółki na nowe akcje.
Kiedy wydawało się, że to w zasadzie formalność, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Zgody na konwersję długów na akcje odmówiły banki - PKO BP, Bank Gospodarstwa Krajowego, mBank - a także PZU. Jeśli operacja się nie uda, zobowiązania wobec tych podmiotów trzeba będzie spłacić już 29 grudnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rafako zaskoczone postawą banków
Decyzją podmiotów, w których spore udziały ma Skarb Państwa, zdziwiony jest szef spółki Robert Kuraszkiewicz. "To zaskakująca decyzja, tym bardziej że największe koszty ewentualnej upadłości Rafako poniesie właśnie Skarb Państwa" - zaznacza w komunikacie.
Nowy zarząd, który działa od zaledwie czterech tygodni, w zamianie długów na nowe akcje pokładał wielkie nadzieje. Oddłużenie spółki miało bowiem znacząco ułatwić znalezienie ewentualnego inwestora. Bez zgody wierzycieli nie będzie to jednak możliwe. Władze Rafako podkreślają, że na szali jest 900 miejsc pracy.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, spółka była do dziś niemal pewna, że konwersja długu jest przesądzona. Problemem staje się teraz czas. Walne zgromadzenie zgodę na przekształcenie należności wyrazi najprawdopodobniej w czwartek. - Z uwagi na przerwę świąteczną władzom spółki zostaną wówczas dosłownie godziny, by dojść do porozumienia z wierzycielami. Płatność raty przypada bowiem na 29 grudnia. Możliwe, że wielu decydentów kluczowych instytucji będzie wówczas na urlopach - tłumaczy osoba znająca sytuację w firmie.
Preze Rafako: To gwóźdź do trumny i akt zgonu
W oficjalnym komunikacie spółka stwierdza jedynie, że brak zgody na realizację wcześniejszych planów oznacza duże ryzyko.
"Gwaranci poinformowali, że nie akceptują konwersji wierzytelności na nowo emitowane akcje i jednocześnie nie zgadzają się na odroczenie płatności raty. W mojej opinii to pismo może być gwoździem do trumny Rafako, a ci, którzy je podpisali, podpisali akt zgonu naszej firmy i przypieczętowali zarazem los kilkuset rodzin pracowników spółki i kolejnych kilkuset rodzin naszych podwykonawców" - stwierdził szef Rafako.
Jeżeli banki nie zmienią zdania, spadnie na nie odpowiedzialność za niepowodzenie trwającego od miesięcy procesu ratowania spółki, który był w zasadzie na ukończeniu - tłumaczy.
We wcześniejszym komentarzu podkreślał, że brak decyzji o konwersji długu może spowodować utratę płynności i złożenie wniosku o upadłość.
Rafako potrzebuje pieniędzy
Władze spółki nie ukrywają, że sama konwersja długu nie wystarczy, by uratować firmę. Potrzeba bowiem kolejnych pieniędzy. Kontynuowanie działalności miałoby umożliwić uzyskanie 100 mln zł pożyczki restrukturyzacyjnej z Agencji Rozwoju Przemysłu oraz 50 mln zł gwarancji z KUKE. Tymczasem spółka w przeszłości już tego typu wsparcie otrzymała - Skarb Państwa nabył obligacje o wartości 100 mln zł, PKO BP udzielił linii kredytowej o wartości 60 mln zł, a jednym z akcjonariuszy stał się kontrolowany przez państwo PFR TFI.
Rafako ma do spłaty całkiem sporo. Jej obecne zadłużenie to 500 mln zł. W pewnej mierze są to zobowiązania wobec PGB - głównego akcjonariusza, który przechodzi proces restrukturyzacji i likwidacji (posiada 26,4 proc. akcji Rafako). Obligatariuszami - oprócz wyżej wymienionych banków - są z kolei PFR TFI oraz ARP i KUKE.
Sporym ciężarem są też rezerwy w wysokości 240 mln zł utworzone w kwietniu tego roku na skutek ugody z Tauronem. Rafako został oskarżony przez energetycznego giganta o nienależyte wykonanie bloku 910 MW w Jaworznie, co m.in. przyczyniło się do obecnych problemów firmy.
Czy Donald Tusk uratuje Rafako?
Dalsze losy Rafako mogą okazać się próbą dla obecnego rządu. W styczniu tego roku będący wówczas w opozycji Donald Tusk, spotkał się z załogą firmy. Stwierdził wówczas, że "Rafako trzeba ratować".
Władza wam łaski nie robi. Serce krwawi, że zupełnie za darmo Niemcy tu wejdą ze swoją produkcją - mówił.
Czy premier "dotrzyma własnych słów" i będąc dziś po drugiej stronie barykady, uratuje spółkę? Problemem może okazać się brak pełnej kontroli nad spółkami, które odmawiają ugody z Rafako.
Zarządy PKO czy PZU wciąż nie zostały wymienione. A proces zmiany władz w kluczowych instytucjach może zająć długie tygodnie. Może więc zabraknąć czasu - mówi nam osoba znająca sytuację w spółce.
Władze lokalne liczą na rząd
Jeszcze przed powołaniem Donalda Tuska na premiera o konieczności zaangażowania się w proces ratowania Rafako mówił prezydent Raciborza. - Wsparcie rządu Prawa i Sprawiedliwości dla Rafako poprzez ARP, PFR czy doprowadzenie do ugody z Tauronem było realne i wyczuwalne. Jakie podejście do ratowania Rafako będzie miał nowy rząd, jest wielką niewiadomą. Oczywiście liczę na to, że nowy rząd zdaje sobie sprawę, że Rafako jest niezbędnym ogniwem polskiej energetyki i że stosowne, wspierające działania będą kontynuowane - tłumaczył w rozmowie z money.pl Dariusz Polowy.
Kilka dni temu, podczas wiecu zorganizowanego przez pracowników Rafako, po raz kolejny wyraził nadzieję na uratowanie firmy. - Rafako to część naszej historii, a także miejsce pracy wielu raciborzan już od kilku pokoleń. Dlatego uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby Rafako przetrwało ten trudny okres i odbudowało silną pozycję w przemyśle energetycznym - mówił.
Inwestorzy giełdowi są coraz bardziej sceptyczni. We wtorek, po ogłoszeniu decyzji przez wierzycieli, notowania spółki spadły o ponad 2 proc. W ciągu roku wartość papierów zmalała już jednak o niemal 60 proc.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl