Kiedy pojawiły się zarzuty wobec sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS i coraz bardziej wyraźne stało się, że znajdzie się ono na celowniku Państwowej Komisji Wyborczej, PiS kontratakowało. Zaczęło wysyłać pisma do PKW, skarżąc się na działania innych komitetów, które jego zdaniem były przyjmowaniem niedozwolonych korzyści wyborczych. Czyli tym samym, o co partia Jarosława Kaczyńskiego oskarżana jest w publicznej debacie.
Była to także odpowiedź na pisma z innych komitetów, urzędów czy instytucji, które donosiły o kampanijnych nieprawidłowościach. Choć skala działań PiS i wykorzystania różnych państwowych instrumentów w kampanii była bezprecedensowa, to sam sposób działania różnych ugrupowań może być podobny do tego, co robiło Prawo i Sprawiedliwość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlatego PKW, przyjmując sprawozdania innych komitetów, musiała się odnieść do zarzutów stawianych przez PiS. Z uchwał PKW wynika, że PiS skarżył kilka typów imprez i wydarzeń wyborczych. Jak pokazują uchwały przyjmujące sprawozdania komitetów KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, w żadnym z nich nie uznano zasadności skarg PiS. I choć np. sprawozdania Trzeciej Drogi i KO zostały przyjęte ze wskazaniem uchybień, to akurat nie uznano za nie żadnego z przypadków podnoszonych przez PiS.
Tekturowe czeki
Okazuje się, że to, za co PiS był krytykowany - czyli wręczanie samorządom czeków potwierdzających dofinansowanie tej czy innej inwestycji lokalnej - chętnie było wykorzystywane także przez obecny obóz rządzący. Na takie działanie 11 lipca 2024 uwagę PKW zwrócili politycy PiS w przypadku komitetu Trzeciej Drogi. Przekonywali oni, że doszło do nielegalnego finansowania kampanii "w postaci wręczania symbolicznych czeków przez kandydatów".
Gdy PKW poprosiła komitet wyborczy o wyjaśnienia, usłyszała, że z jego ustaleń wynika, że "wicemarszałek Sejmu RP Piotr Zgorzelski nie wręczał symbolicznego czeku, jak również takich czeków nie wręczały inne osoby wymienione w piśmie".
Z materiałów, o które poprosiliśmy PiS, wynika, że faktycznie 17 września 2023 roku odbył się II Kongres Kół Gospodyń Wiejskich w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Na relacji zdjęciowej na stronie internetowej starostwa płockiego - a to na to źródło powołują się rozmówcy z PiS - widać m.in. marszałka Adama Struzika, który wręcza czeki o wartości kilku tysięcy złotych, jednak nie widać, by to samo robił uczestniczący w imprezie Piotr Zgorzelski.
Dwa tygodnie później przyszło kolejne zawiadomienie od posłów PiS - tym razem zwrócono uwagę na wykorzystanie "europejskich funduszy finansowych do promocji kandydatów do Sejmu RP w 2023 r.". Zdaniem polityków z partii Jarosława Kaczyńskiego w okresie po 6 września (do tego dnia zgłaszano listy kandydatów do Sejmu i Senatu) marszałek Sejmu Szymon Hołownia "organizował wydarzenia, podczas których dokonywał wręczenia czeków w obecności kandydatów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i PSL oraz Lewicy". Posłowie PiS dołączyli do dokumentów post wraz ze zdjęciem, na którym widać polityków Polski 2050, m.in. minister klimatu Paulinę Hennig-Kloskę i Szymona Hołownię.
To samo PiS wytyka KO, przypominając, że już w poprzednich wyborach PKW nie kwestionowała działań "polegających na promowaniu osoby kandydata na parlamentarzystę niejako przy okazji wręczania czeków finansowych dla samorządów, składanie obietnic przekazania środków finansowych tuż przed wyborami, wsparcia dla OSP, które wówczas nie spotkały się z podejmowaniem działań kontrolnych przez Państwową Komisję Wyborczą w stosunku do składanych sprawozdań finansowych".
Te informacje jednak nie zrobiły wrażenia na PKW.
Państwowa Komisja Wyborcza po przeanalizowaniu informacji zawartych w wyżej wymienionych pismach stwierdziła, że opisane w nich działania podejmowane przez podmioty inne niż Koalicyjny Komitet Wyborczy Trzecia Droga Polska 2050 Szymona Hołowni – Polskie Stronnictwo Ludowe nie mogą być uznane za przekazywanie Komitetowi i przyjęcie przezeń niedozwolonych korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym z naruszeniem art. 132 § 5 Kodeksu wyborczego, albowiem udział w wydarzeniach niezwiązanych z prowadzeniem kampanii wyborczej nie stanowi naruszenia powołanego przepisu - wynika z uchwały PKW.
(Nie)kampanijne eventy
Na celowniku PiS znalazły się też różne wydarzenia, które odbywały się w trakcie kampanii z udziałem polityków, a nie były wydarzeniami stricte politycznymi. PiS wskazywał tu np. w odniesieniu do KO sprawę Campusu Polska Przyszłości - cyklicznej imprezy organizowanej przez Rafała Trzaskowskiego.
PiS z jednej strony podnosiło, że była to impreza w trakcie kampanii, w której brali udział politycy, z drugiej, że była finansowana także ze źródeł zagranicznych, m.in. przez niemiecką fundację Konrada Adenauera. PiS poinformowało, że złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
"Ma ono polegać na prowadzeniu przez polityków KO parlamentarnej, a później samorządowej kampanii wyborczej, przed dniem zarejestrowania komitetu wyborczego, a także po tym dniu, za pośrednictwem Fundacji Campus Polska, finansowanej z budżetu niemieckiej partii politycznej, co skutkowało ominięciem przepisów Kodeksu wyborczego, dotyczących źródeł finansowania komitetu wyborczego, oraz ustawy o partiach politycznych" - twierdzą politycy PiS.
Na celowniku PiS znalazła się także np. fundacja Wielkiej Orkiestra Świątecznej Pomocy. W odpowiedzi dla PKW pełnomocnik Komitetu KO podkreślał, że komitet nie przyjął żadnych korzyści majątkowych od podmiotów nieuprawnionych, w tym od WOŚP i nie miał żadnego wpływu na prowadzone przez nią kampanie reklamowe czy inne działania. W sprawie Campusu Polska komitet KO podkreśla, że to inicjatywa, która nie jest w żaden sposób związana z komitetem wyborczym KO, nie było zawieranych żadnych umów z Campusem i KO nie przyjmowała żadnych świadczeń od Campusu. Pełnomocnik zwrócił także uwagę, że w imprezie uczestniczyli nie tylko politycy KO, ale także PSL, Lewicy czy Polski 2050.
Do PKW wysłane zostały także pisma PiS wskazujące na wykorzystanie w kampanii wyborczej takich książek i inicjatyw, jak: "Konstytucja i rządy prawa", "Co dalej z KPO dla Polski?", "Demokracja – raport badawczy. Warunki demokratycznego państwa prawa", "Społeczeństwo populistów" prof. Przemysław Sadury i Sławomira Sierakowskiego, "Młodzi (a)polityczni. Jak rozmawiać z debiutantami wyborczymi?" czy imprezy, na której zaprezentowany został raport "Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski", w której uczestniczyli politycy tacy jak Michał Boni, Jerzy Buzek i Jacek Karnowski.
PKW również tu nie dopatrzyła się naruszenia prawa. "Państwowa Komisja Wyborcza, po przeanalizowaniu informacji zawartych w wyżej wymienionych pismach stwierdziła, że opisane w nich działania podejmowane przez podmioty inne niż Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Obywatelska PO .N iPL Zieloni nie mogą być uznane za przekazywanie Komitetowi i przyjęcie przezeń niedozwolonych korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym z naruszeniem art. 132 § 5 Kodeksu wyborczego, albowiem udział w wydarzeniach niezwiązanych z prowadzeniem kampanii wyborczej nie stanowi naruszenia powołanego przepisu" - uchwaliła PKW.
I choć PKW wykazała uchybienia w sprawozdaniach finansowych komitetów KO i Trzeciej Drogi, to nie były one związane z tego typu wydarzeniami. W przypadku KO chodziło m.in. o błędny zwrot 54 tys. zł z konta komitetu wyborczego na konto partii Inicjatywa Polska. Natomiast w sprawozdaniu Trzeciej Drogi błędnie zostały wykazane wpłaty i wypłaty w sprawozdaniu. W żadnym z przypadków, uchybienia nie były na tyle duże, by PKW odrzuciła sprawozdania.
Kara nie musi zaboleć PiS
PiS oczywiście nie składa broni. - Będziemy analizowali, jakie są przesłanki uchwał PKW podjętych wobec innych komitetów. Co do naszego komitetu, to widać ewidentnie próbę zrealizowania zamówienia politycznego, za wszelką cenę próbują coś znaleźć i dają sobie na to kolejny miesiąc - ocenia w rozmowie z money.pl polityk PiS Paweł Jabłoński.
Inna sprawa, że nawet jeśli PKW doszuka się w działaniach kampanijnych PiS nieprawidłowości, których wartość przekroczy 387 tys. zł, a więc 1 proc. tego, co komitet wydał na kampanię - a dopiero to uprawnia do odrzucenia sprawozdania i przycięcia dotacji podmiotowej i subwencji partyjnej - to i tak ostateczna kara może okazać się wręcz symboliczna.
Jak wskazuje Krzysztof Izdebski, ekspert Fundacji Batorego, z wypowiedzi przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka i członka tego gremium Ryszarda Kalisza wynika, że kwestie wydatków PiS z Funduszu Sprawiedliwości czy organizacji pikników promujących 800 plus w ogóle nie będą brane pod uwagę przez PKW, bo to były rzeczy, które działy się także poza okresem kampanijnym i trudno też wyznaczyć jakiś standard zakazujący rządowi promowania własnych programów.
- Gdyby te wydatki z Funduszu Sprawiedliwości i na pikniki były przez PKW brane pod uwagę, to nie byłoby teraz tych problemów z podliczaniem kwot i ustalaniem, czy nieprawidłowości przekraczają co najmniej 1 proc. wydatków komitetu. Fakt, że PKW zwróciła się o dodatkowe informacje do RCL i NASK, świadczy o tym, że tam poczynione wydatki będą brane pod uwagę przy rozliczaniu sprawozdania PiS, bo one rzeczywiście miały bezpośredni związek z kampanią - tłumaczy Izdebski w rozmowie z money.pl.
I dodaje, że w przypadku NASK mówimy o raportach, z których w trakcie kampanii korzystał tylko obóz PiS, z kolei w RCL stworzono dodatkowe etaty dla ludzi, którzy mieli kampanijnie wspomagać kandydującego szefa tej instytucji Krzysztofa Szczuckiego.
Zdaniem naszego rozmówcy efekt podliczania skali nieprawidłowości przez PKW może odbiegać od oczekiwań. - W tej sytuacji nawet zakładając, że 1 proc. zostanie przekroczony, to pewnie niewiele. Można luźno szacować, że przy sposobie liczenia PKW skala nieprawidłowości sięgnie jakichś 500 tys. zł, a to dla PiS będzie oznaczać pół miliona złotych do zwrotu dla Skarbu Państwa oraz obniżenie subwencji i dotacji w trzykrotnej wysokości, czyli PiS w sumie może stracić 1,5 mln zł - wylicza Krzysztof Izdebski.
- Nie są to może porażające kwoty, niemniej będzie to precedensowa kwestia, gdyż jeszcze nigdy PKW tak drobiazgowo nie weryfikowała sprawozdań wyborczych komitetów i tego, co działo się poza nimi - ocenia.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl