Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak,Marcin Lis
|
aktualizacja

PiS znów rozda pieniądze, ale na razie nas na to stać. Problemy zaczną się później

0
Podziel się:

Pieniądze to nie problem. PiS bez trudu uzbiera środki na dodatkowe 500+ na pierwsze dziecko i trzynastą emeryturę. Zrzucą się ZUS i NBP, pomogą spółki Skarbu Państwa i rok uda się zamknąć. A później? Później będzie gorzej.

Na konwencji PiS Jarosław Kaczyński ogłosił prawdziwą przedwyborczą niespodziankę - nie mówił o Parlamencie Europejskim, wyliczał kolejne obietnice
Na konwencji PiS Jarosław Kaczyński ogłosił prawdziwą przedwyborczą niespodziankę - nie mówił o Parlamencie Europejskim, wyliczał kolejne obietnice (East News, Piotr Molecki/East News)

Tu 10 mld zł z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Tam 5 mld zł z Narodowego Banku Polskiego. Do tego miliony ze spółek Skarbu Państwa i w zasadzie gotowe. Tyle wystarczy, by w 2019 roku zrealizować kluczowe obietnice Prawa i Sprawiedliwości.

Jak wynika z informacji money.pl, resort finansów wciąż liczy, ile dokładnie pieniędzy trzeba znaleźć po tym, jak na ostatniej konwencji PiS rozwiązał się worek z socjalnymi prezentami. Premier Mateusz Morawiecki wycenił ich koszt na 40 mld zł.

Ale w tym roku trzeba wysupłać mniej. Powody są dwa. Po pierwsze, rodzice dostaną 500+ na pierwsze dziecko od połowy roku, więc siłą rzeczy budżet wyda połowę z 18-20 mld zł, jakie na ten cel pójdą w kolejnych latach.

Poza tym zmiany podatkowe (obniżka PIT, zerowa stawka podatku dochodowego dla młodych do 26. roku życia) można wprowadzić w tym roku, ale… ustalić, że wejdą w życie w przyszłym roku. Obietnica zrealizowana? Zrealizowana. A pieniądze nie zostaną wydane.

Dlatego w tym roku wystarczy wydać około 9-10 mld zł na 13. emeryturę i drugie tyle na 500+ na pierwsze dziecko.

Jak szacuje Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Banku, w tym roku z budżetu z pewnością trzeba wydać około 19 mld zł. Jednocześnie podkreśla, że pieniądze rozdane ludziom w jakiejś części wrócą do budżetu, bo ludzie je po prostu wydadzą, a od tego zostanie odprowadzony podatek. W sumie netto koszt programu to 15 mld zł w podstawowym wariancie. A to blisko 3 razy mniej, niż planował wydać Morawiecki.

I takie pieniądze można już w budżecie znaleźć.

Nowelizacji budżetu nie będzie, szukanie trwa

- Tak istotne zmiany są oczywiście znaczącym wyzwaniem dla finansów publicznych. Ich przygotowanie i wdrożenie wymaga bardzo szczegółowego przeglądu zarówno strony przychodowej, jak i wydatkowej ustawy budżetowej - mówi money.pl Paweł Jurek, rzecznik Ministerstwa Finansów.

Jak zaznacza, resort Teresy Czerwińskiej doskonale wie, że musi uważać. Ewentualne przekroczenie norm zadłużenia mogłoby spowodować konieczność znacznych cięć w wydatkach. A to oznaczałoby, że zamiast więcej, Polacy dostaliby mniej. A o to rządzącym zdecydowanie nie chodzi.

Minsiterstwo Finansów przyznaje też, że nie wszystkie pieniądze musi wziąć z budżetu państwa. Paweł Jurek zapewnia, że rząd nie ma w planach zmieniania budżetu tak, żeby były w nim zapisane te dodatkowe miliardy. Na 13-ste emerytury mógłby się na przykład dorzucić Zakład Ubezpieczeń Społecznych (a konkretnie Fundusz Ubezpieczeń Społecznych). - FUS ze względu na bardzo dobrą sytuację na rynku pracy odnotowuje lepsze wpływy - dodaje Paweł Jurek.

Jak wynika z informacji money.pl, Zakład Ubezpieczeń Społecznych już pogodził się z tym, że to właśnie FUS sfinansuje dodatkową emeryturę w wysokości 1,1 tys. zł. ZUS padł pod tym względem ofiarą własnego sukcesu. W ubiegłym roku oddał do budżetu właśnie 10 mld zł – ze względu na dobra sytuację w Polsce. Pracuje dużo osób, zarabiamy więcej, poprawiła się ściągalność składek, a swoje na dodatek dokładają pracjący w Polsce i ubezpieczeni Ukraińcy (4 mld zł w ciągu roku).

Ministerstwo Finansów liczy więc, że ZUS powtórzy ubiegłoroczny sukces. I ma ku temu powody. Jako pierwsi w money.pl sugerowaliśmy, że prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska zdecyduje o zwrocie około 3 mld zł dotacji do budżetu w najbliższych tygodniach. Zarząd nie podjął jeszcze tej decyzji, ale pierwsze wskaźniki mówiły wprost: wciąż jest dobrze.

Efekt? Zupełnie bez ekstra wydatków można w całości sfinansować jedną z kluczowych propozycji PiS.

NBP też pomoże

Reszta? Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl Bielski, rząd postara się po prostu zacisnąć pasa i wydać mniej, niż planował. Dużym wsparciem jest też wypłata zysku Narodowego Banku Polskiego. NBP już raz sfinansował po części wydatki PiS, gdy do budżetu powędrowało 9,3 mld zł. I nikt nie ukrywał, że środki pomogły w odpaleniu programu "Rodzina 500+". Tym razem analityk Santandera szacuje, że Bank wyłoży nie więcej niż 5 mld zł. Z perspektywy obietnic - to w sumie 1/3 całej kwoty, czyli sporo.

Na dodatek do budżetu w połowie roku powinny trafić dywidendy ze spółek Skarbu Państwa. A i to nie są małe środki. Od lat tradycję wypłacania dywidendy ma np. PKN Orlen, w którym państwo ma 27 proc. udziałów. W 2018 roku Skarb Państwa zarobił na Orlenie 350 mln . Do skarbca zwykle dorzuca się również PZU. Rok temu było to 700 mln zł. W sumie - Skarb Państwa jest w stanie w ten sposób zyskać do 2 mld zł.

- Niewykluczone, że samo rozszerzenie 500+ uda się zmieścić w tegorocznym limicie wydatków, właśnie dzięki oszczędnościom w innych obszarach. Gdyby rząd miał trudności z dopięciem budżetu, to nowelizacja może pojawić się dopiero pod koniec roku, może nawet po wyborach - mówi Piotr Bielski z Santander Banku.

I jak wskazuje, to 2020 rok będzie kluczowy. Bo do pokrycia nowych obietnic nie wystarczy 15 mld zł, a będzie potrzebne prawie trzy razy tyle. Dziś jednak nie ma sposobu, by dowiedzieć się, jak rząd planuje zmieścić dodatkowe wydatki w budżecie. I najpewniej okaże się to nie wcześniej niż po jesiennych wyborach parlamentarnych (choć zarys ustawy budżetowej powinien pojawić się wcześniej).

Ekspert Santander Banku w programie "Money. To się liczy" zwracał uwagę, że wzrost wydatków socjalnych ogranicza środki do wydania w innych - ważniejszych - obszarach. Na liście jest nauka, ochrona zdrowia, energetyka. Jednocześnie nie jest wykluczone, że lada chwila przedstawiciele tych grup zaczną mocno protestować.

Mateusz Ratajczak, Marcin LiS

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)