Dwa wyroki sądów oraz 998 dni to za mało, by Antoni Macierewicz i prowadzona przez niego Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego w Smoleńsku (nazywana po prostu komisją smoleńską) ujawnili, jak wydają pieniądze. Z Podkomisją spieramy się od lutego 2017 roku. Reakcja? Ignorowanie: wyroków, pytań, wiadomości, wszystkiego.
Ile kosztowało wysadzenie modelu Tupolewa? Ile pieniędzy kosztują ekspertyzy i kto je przygotowuje? To tajemnica według kolejnych przewodniczących podkomisji. Odpowiadać nie chciał pierwszy przewodniczący dr Wacław Berczyński i obecny przewodniczący Antoni Macierewicz.
Macierewicz, który właśnie został marszałkiem seniorem, nie tylko nie zrealizował meritum dwóch sądowych wyroków - Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Podkomisja nie zwróciła nawet zasądzonych kosztów procesowych. To dokładnie 100 zł. Ustawowe odsetki od czasu prawomocnego wyroku do dziś wyniosłyby 6 zł 58 groszy.
Dziś można więc powiedzieć wprost: Antoni Macierewicz i Podkomisja Smoleńska "wiszą" mi - autorowi artykułu - 106 zł 58 groszy. Co ważniejsze jednak, "wiszą" również realizację wyroku, czyli prawdę. Mało kto wie, ale Podkomisja Smoleńska wciąż działa. Ostatnie komunikaty wysyłała jednak rok temu. W tym chciała przesłuchiwać posłów opozycji.
W lutym 2017 roku wnioskowaliśmy do podkomisji o dwie rzeczy - skany podpisanych od początku roku przez podkomisję umów cywilnoprawnych oraz pełen rejestr umów podpisanych od dnia rozpoczęcia działalności.
Zakładamy, że są to m.in. umowy o ekspertyzy, ale również inne dotyczące bieżącej działalność.
Przez umowy cywilnoprawne Kancelaria Prezydenta np. zatrudnia ludzi do prowadzenia mediów społecznościowych. W ten sposób rozlicza też organizację imprez z udziałem prezydenta. Sejm z kolei w ten sposób zleca zewnętrznym ekspertom przygotowanie opinii prawnych. I Kancelaria Prezydenta, i Kancelaria Sejmu od pytań o tak wydane pieniądze nie ucieka. Ucieka za to Podkomisja Smoleńska.
Po co nam ta wiedza? Zespół w pierwszym roku wydał 1,4 mln zł. Zarzeka się, że większość poszła na wynagrodzenia i ekspertyzy. Budżet na ubiegły rok był zbliżony.
Powiedzieliśmy więc "sprawdzam". Nie wiemy przecież, jak publicznymi pieniędzmi dysponuje zespół Antoniego Macierewicza. Którzy eksperci otrzymują zlecenia od komisji? Ile dostają za ekspertyzy? O finansach zespołu nie wiadomo praktycznie nic. A działa już prawie trzy lata.
Informacje publiczne
Pod koniec września 2017 roku wygraliśmy z zespołem Antoniego Macierewicza w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Zobowiązał podkomisję do odpowiedzi na prosty wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Każdy obywatel może taki złożyć. I dokładnie taką ścieżkę wybraliśmy. W połowie lipca 2018 roku Podkomisja przegrała również sprawę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Wyrok z 2017 stał się prawomocny.
Na kolejne wiadomości Podkomisja już nie odpisuje. Oficjalna skrzynka e-mailowa wciąż działa, reakcji jednak nie ma. Próbowaliśmy i w 2018 roku, tuż po wyroku, próbowaliśmy i w ostatnich tygodniach. Bez skutku.
Przypominamy urzędnikom komisji, że zgodnie z polskim prawem "kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
Wojewódzki Sąd Administracyjny już w 2017 roku zobowiązał komisję do odpowiedzi na wniosek. Formalnie tylko tyle. Nie przesądzał, co musi być w odpowiedzi. Wciąż mogła być to odmowa udzielenia informacji. Jednak sąd w uzasadnieniu nie zostawił żadnych wątpliwości co do swojego toku rozumowania i tego, jak funkcjonuje w Polsce prawo. Podkomisja powinna była nie tylko odpowiedzieć na wniosek, ale po prostu ujawnić podpisane umowy.
Zdaniem WSA zespół smoleński nie może się uchylać od obowiązku odpowiadania na wnioski o informację publiczną. Dlaczego? Bo wydaje pieniądze podatników, więc musi się z nich rozliczać jawnie. Z kolei rejestr umów jest właśnie informacją publiczną. Wniosek? Należy się wszystkim obywatelom do niego dostęp.
źródło: Fragment wyroku WSA
Sąd podkreślił, że to niezbędny element kontroli wydatków państwowych. Jasno poinformował też, że tylko w ten sposób można sprawdzać, czy pieniądze nie są transferowane ze sfery budżetowej do prywatnych osób.
Dwie porażki Podkomisji
WSA rozprawił się też z wszystkimi argumentami podkomisji. Przykładowo takimi, że nigdy nie ujawniliśmy, po co nam są te informacje. Problem w tym, że zgodnie z prawem nie musimy tego robić. Co więcej, urzędnicy nie mogą żądać takich wyjaśnień. Dostęp do informacji publicznych to konstytucyjne prawo. Warto też podkreślić, że podkomisja nie zapytała o to. W przeciągu ostatnich dwóch lat ani razu.
źródło: Fragment wyroku WSA
WSA jest przekonany, że poznanie szczegółów umów umożliwia ich "obywatelską ocenę". W ten sposób można ocenić, czy zadania, za które płacą wszyscy polscy podatnicy, są powierzone odpowiednim osobom.
Jednocześnie sąd jest zdania, że tylko przez sprawdzanie umów można ocenić, czy "nie były w istocie zakamuflowanym sposobem nieuprawnionego przepływu środków publicznych do osób prywatnych". Ten argument polskie sądy wyciągały już wielokrotnie. Wyciągnął i w naszej sprawie.
Sąd w uzasadnieniu uporał się też z innym argumentem podkomisji. Twierdziła, że wyniki badań nad katastrofami lotniczymi są niejawne. WSA zaznaczył, że wniosek money.pl z tym tłumaczeniem niewiele ma wspólnego. W końcu nie żądamy informacji o wynikach śledztwa zespołu. To dwie różne sprawy.
Wyrok WSA był jednak nieprawomocny, więc podkomisji przysługiwał wniosek o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego. I właśnie taką ścieżkę wybrał zespół Antoniego Macierewicza. I przegrał. Od wyroku nie przysługuje odwołanie. Podkomisja wybrała inną drogę. Ignorowanie.