Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Puch
|

Podlaski fenomen podbił Brukselę. "Lepiej znany w Belgii niż w Polsce", czyli jak siemiatyczan pokochali Walonowie

162
Podziel się:

W 15-tysięcznych Siemiatyczach przy granicy z Białorusią niemal nie ma rodziny, w której ktoś nie pracował lub nie pracuje w oddalonej o półtora tysiąca kilometrów Brukseli. To pokazuje, jaką siłę mają osobiste polecenia i rekomendacje – oceniają eksperci.

Podlaski fenomen podbił Brukselę. "Lepiej znany w Belgii niż w Polsce", czyli jak siemiatyczan pokochali Walonowie
Z Belgii do Siemiatycz rokrocznie płynie strumień 50 mln zł (East News, Rutkiewicz/Eastway/Reporter)

Należący do Edyty Anny Brzozowskiej pensjonat Pod skrzydłami Podlasia być może nie powstałby, gdyby nie częste pobyty założycielki w Brukseli, gdzie przez wiele lat pracowała jej mama. Brzozowska, która z zawodu jest nauczycielką geografii, z zamiłowania pilotem paralotni, jeździła tam często. W końcu w stolicy Belgii pracuje ponad połowa jej rodziny.

Firmę agroturystyczną uruchomiła trzy lata temu, po wyprowadzeniu się dorosłych już dzieci. Obecnie to jedna z najlepiej ocenianych placówek tego rodzaju w regionie, chętnie odwiedzana przez turystów nie tylko z Europy.

Zatrzymują się tam bardzo często liczne w tej okolicy wycieczki rowerowe i motocyklowe. Ostatnio pensjonat dostał nagrodę jednej z popularnych platform rezerwacji miejsc noclegowych za najwyższe oceny (9,9 na 10 możliwych punktów).

Zobacz także: Nowy obowiązek od 1 lipca. Pomagamy wypełnić formularz

- Niedawno gościliśmy pana z Japonii, który na rowerze przejechał 80 tys. kilometrów, byli także turyści z Indii - mówi Edyta Anna Brzozowska.

Marketingowy protoplasta

Takich firm, uruchomionych z pomocą zarobionych w Belgii pieniędzy, jest w Siemiatyczach kilkaset. Jak szacuje Urząd Gminy, osoby pracujące w oddalonej o ponad 1400 kilometrów stolicy Belgii zasilają budżety rodzinne niebagatelną kwotą około 50 mln zł rocznie. To mniej więcej tyle, co cały gminny budżet.

Chociaż miasto nie prowadzi statystyk dotyczących migracji zarobkowej mieszkańców, miejscowi są zgodni, że w Siemiatyczach nie ma już raczej rodziny, która nie pracowała w Brukseli. Młodzi znajdują pracę na budowach, a panie opiekują się dziećmi i belgijskimi seniorami.

- To fenomen na miarę europejską, bardziej zresztą znany w Belgii niż w Polsce - zauważa Adam Satovic, ekonomista związany z Uniwersytetem Paris Diderot. - Pokazuje siłę i zasięg marketingu szeptanego, którego jest, jak sądzę, owocem - twierdzi.

Podlaski wirus

Polegający na osobistych opiniach i rekomendacjach głównie w przestrzeni internetowej marketing szeptany, zwany także wirusowym (z ang. Buzz Marketing), święci triumfy. Konsumenci mają coraz mniejsze zaufanie do reklamy telewizyjnej, radiowej czy wielkoformatowej. Rosnącym zaufaniem natomiast obdarzają polecenia przysłowiowego Kowalskiego, osób do siebie podobnych, które osobiście testowały produkt.

Zjawisko to zawitało do Siemiatycz, zanim jeszcze je nazwano. Jak wieść gminna niesie, wszystko zaczęło się w latach 80. od Joanny Smolikowskiej. Mieszkanka podsiemiatyckiej wsi Perlejewo w Brukseli przepracowała dekadę.

W tym czasie przekazywała kontakty sąsiadkom i łączyła je z potrzebującymi pomocy w pracach domowych Belgami. Gleba pod taki zasiew była korzystna. Po upadku poprzedniego systemu i bankructwach Państwowych Gospodarstw Rolnych w powiatach Polski wschodniej praca była na wagę złota.

Dlatego ruszyła lawina poleceń i rekomendacji. Smolikowska załatwiła zajęcie kilkunastu osobom, one sprowadziły kolejne. - Dzisiaj już trzecie pokolenie Siemiatyczan pracuje w Brukseli - zauważa Cezary Maciołek, szef działającej na tym terenie i zajmującej się pośrednictwem pracy Grupy Progres.

Motocykl nad Bugiem

Z obsługi pracy w Belgii utrzymują się dzisiaj w Siemiatyczach całe branże, przede wszystkim transportowa. To 15-tysięczne miasteczko tuż przy granicy z Białorusią ma stałe połączenie autobusowe ze stolicą Belgii. Prywatni przewoźnicy świadczą usługi kompleksowe: po uzgodnieniu miejsca i czasu mogą zabrać pasażera spod domu lub wskazanego adresu. Bilet na trwający około 28 godzin przejazd kosztuje mniej więcej 300 zł.

Na obrzeżach Siemiatycz powstaje osiedle nazywane Małą Brukselą, bo większość mieszkań kupowana jest tam za pieniądze zarobione na saksach w stolicy Belgii.

Na skutek regularnie dostarczanej do miasteczka gotówki rozwijają się zakłady wytwarzające materiały budowlane, przede wszystkim słynne już w całym kraju parkiety drewniane.

Na zlocie pasjonatów motocykli w pobliskim Mielniku pojawia się coraz więcej coraz bardziej wymyślnych maszyn. Atrakcją zorganizowanej w tym roku imprezy była parada motocykli, w której brała udział m.in. grupa Harley-Davidson Podlasie.

- Zabawki mają coraz droższe, chłopaków jest coraz więcej, widać, że zamożność mieszkańców Podlasia, pomimo pandemii, drastycznie nie spadła - ocenia Jerzy Nowicki, szef lokalnej gazety.

Pieniądze to nie wszystko

Nie tylko jednak euro przywożą na Podlasie pracujący w Belgii. Coraz częściej sprowadzają ze sobą mieszkańców tego kraju. Kontakty, z biznesowych, stają się z czasem także nieco bliższe.

Dlatego w Siemiatyczach popularne stają się małżeństwa polsko-belgijskie. W Bacikach Bliższych, tuż obok miasteczka, zamieszkał Honore Joseph Louise Heroes, brukselczyk, który wcześniej prowadził renomowany antykwariat w rodzinnym mieście.

Do serca Puszczy Białowieskiej sprowadziła go żona, która do Brukseli wyjechała z Siemiatycz do pracy. W 2005 roku sprzedał swoje nieruchomości, kupił ziemię na Podlasiu i zamieszkał tu z żoną.

Razem z brukselczykiem na Podlasie trafiły całe ciężarówki wypełnione po brzegi zbieranymi przez lata, drogocennymi antykami. Część mebli i zabytkowych przedmiotów otrzymało Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu, które specjalnie na ich ekspozycję odrestaurowało salę w pałacu Starzeńskich. Tak do Siemiatycz z Brukseli trafiły nie tylko pieniądze, ale też miłość oraz antyki.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(162)
WYRÓŻNIONE
Pawel Wysocki
3 lata temu
Bardzo ciekawa opowieść. Życzę Siemiatyczanom Powodzenia.
realnie
3 lata temu
I z czego tu się cieszyć??? To jest smutne, ze ludzie musza wyjeżdżać za praca i pieniądzem, bo we własnym kraju nie zarobią na życie i potrzeby. Ci ludzie powinni wyjeżdżać zagranice, ale na wakacje i wypoczynek tylko i wyłącznie.
jill
3 lata temu
Może warto byłoby zadać sobie pytanie- dlaczego ci ludzie, żeby żyć godnie i w miarę dostatnio, musieli wyjechać za granicę?
NAJNOWSZE KOMENTARZE (162)
Janusz
3 lata temu
Szkoda ,ze lata upływają, a Polak jedzie zarabiać na saksy ,a nie w kraju . Tak jak za PRL Coś nie kaman z tą Polską
Sąsiad
3 lata temu
Niestety Podlasie traci na atrakcyjności poprzez budowę kurzych ferm. Kilkanaście kilometrów od Siemiatycz w Siemichoczach powstają mega kurniki, tak więc turystyka rowerowa musi ustąpić tirom, a czyste powietrze zastąpi odór.
Anam
3 lata temu
Serce Puszczy bialowieskiej😁🤣😁
Giertych
3 lata temu
Siemiatycze miasto bycze. Cztery chaty, trzy ulice...
tworoger
3 lata temu
Wybrali jak wybrali, a teraz emigruja za praca. Partia sie cieszy, bo przyczynila sie do niskiego bezrobocia w gminie i okolicach. Byle do nastepnych wyborow. Typowa Polska B.
...
Następna strona