Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Patryk Słowik
Patryk Słowik
|
aktualizacja

Politycy, nie wstydźcie się mówić o nagrodach [OPINIA]

577
Podziel się:

Nie ma nic złego w tym, że pracujący dla Polski urzędnicy otrzymują nagrody finansowe za dobrą pracę. Niedopuszczalne jednak jest, by podejmujący decyzje politycy długimi tygodniami unikali odpowiedzi na pytania, na które - zgodnie z prawem - mają obowiązek odpowiedzieć - pisze dla money.pl Patryk Słowik.

Politycy, nie wstydźcie się mówić o nagrodach [OPINIA]
Od nowych rządzących mamy prawo oczekiwać lepszego zachowania (Flickr, KPRM, Krystian Maj)

Money.pl, piórem Łukasza Kijka, właśnie poinformował, że w pierwszych dniach urzędowania minister finansów Andrzej Domański przyznał nagrody w wysokości niemal 3,9 mln zł.

I zanim ktokolwiek zapała oburzeniem, to pragnę ten żar ostudzić: nie ma w tym nic złego.

Jednocześnie jednak po reakcjach samego Ministerstwa Finansów można odnieść wrażenie, że politycy czegoś, zupełnie bez powodu, się wstydzą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Dlaczego studio z Litwy, pracujące dla Atari, przywozi 50 pracowników na konferencję do Poznania?

Długa droga

Ustalmy fakty, zanim przejdziemy do opinii.

Andrzej Domański do resortu finansów wszedł 13 grudnia 2023 r.

Między 13 grudnia a 26 grudnia 2023 r. podjął decyzję o wypłacie nagród na kwotę 3,87 mln zł brutto.

Jeszcze w grudniu redakcja money.pl zapytała resort finansów o tę kwestię.

24 stycznia, po miesiącu, przyszła zdawkowa odpowiedź, że "nagrody zostały przyznane członkom korpusu służby cywilnej, a także osobom zajmującym stanowiska pomocnicze, robotnicze, obsługi lub wewnętrznej służby ochrony oraz funkcjonariuszom".

Redakcja money.pl postanowiła dopytywać.

Po kolejnym miesiącu, 23 lutego 2024 r., ministerstwo odmówiło wskazania, kto dostał nagrody i jakie było uzasadnienie. Podkreślono natomiast, że wśród beneficjentów nie ma nikogo z kierownictwa resortu.

Po kolejnych próbach dociekań udało się w końcu ustalić, że nagrody zostały wypłacone 1203 osobom "w związku z dodatkowymi zadaniami dla pracowników oraz w ramach środków UE (projekt e-Urząd Skarbowy)". Średnia kwota nagrody wyniosła 2926,61 zł, zaś najwyższa nagroda wynosiła 10 tys. zł brutto.

Bzdury o Bizancjum

Podkreślmy wyraźnie: nie ma nic złego w podjęciu decyzji o przyznaniu nagród ciężko pracującym ludziom. Pracownicy szeroko pojętej administracji publicznej są z reguły wynagradzani poniżej swoich kompetencji, a nie powyżej. Zasługują na więcej.

Absurdem jest, że różnego typu dodatkami i nagrodami trzeba łatać "gołą" pensję, ale ten absurd występuje od lat. Trzeba by być skrajnie nieuczciwym, by oczekiwać od ministra finansów, który dopiero co objął stery w resorcie, że to w chwilę zmieni.

Gdy niekiedy widzę ataki na "nierobów" ze służby cywilnej, to odnoszę wrażenie, że autorzy tych tez posługują się najsłabszej jakości kalkami myślowymi sprzed dziesięcioleci.

Gdy widzę, że media szczują na osoby podejmujące decyzje o przyznawaniu nagród urzędnikom, robi mi się przykro - bo jestem dziennikarzem i mam wrażenie, że niewiele łączy mnie z koleżankami i kolegami po fachu, którzy gardłują o końcu Bizancjum tylko z tego względu, że jakiś specjalista w urzędzie bez trudu kupi dzieciakowi kurtkę na zimę.

Dla jasności: mówię o nagrodach dla "zwykłych" pracowników, a nie dla kierownictwa różnego typu ministerstw, urzędów i instytutów, którzy to członkowie kierownictwa zazwyczaj radzą sobie finansowo nie najgorzej.

"Nie działały prośby, nie działały groźby"

Trudno jednak nie dostrzec, że nowa władza w niektórych patologiach wchodzi w buty swoich poprzedników. Nie osiągnęła jeszcze tego poziomu pychy, ale warto przestrzegać zawczasu.

Przez wiele lat wielkie trudności sprawiało uzyskiwanie informacji publicznej od organów państwa.

Nie działały prośby, nie działały groźby, ba - nic nie dawały nawet wygrane sprawy sądowe, bo jeśli tylko żądana informacja była niewygodna dla władzy, ta jej nie przekazywała pomimo nałożonego na nią nie tylko przez ustawodawcę, lecz także wielokrotnie przez sąd obowiązku.

Od nowych rządzących mamy prawo oczekiwać lepszego zachowania - skoro bowiem mówili, że chcą być inni, lepsi, niech będą w rzeczywistości.

Od kilkunastu tygodni zaś widać, że niektóre organy państwa, już po zmianie zarządzających, albo nie przekazują informacji publicznej na żądanie w ogóle, albo ją "sączą".

Ministerstwo Finansów, w opisywanej przez money.pl sprawie, właśnie postanowiło informację publiczną "sączyć". Efekt jest taki, że o sprawie z grudnia odpowiedzialnie, ze znajomością wszelkich okoliczności, można napisać dopiero pod koniec lutego. Resort finansów, któremu powinno zależeć na uczciwym przekazie medialnym, paradoksalnie zachęca więc do tego, by korzystać z wiedzy czerpanej z kuluarów niżeli oficjalnych odpowiedzi, skoro te nadchodzą po wielu tygodniach, a i tak trzeba o wiele kwestii dopytywać po parę razy.

Uczciwa relacja

Rządzący - kto by nie był akurat u władzy - lubią przekonywać wyborców, że z tą informacją publiczną to same kłopoty, że politycy nie są od spełniania zachcianek pismaków, że lepiej zająć się rządzeniem, niżeli odpowiadaniem na durne pytania.

Jest to tworzenie wygodnej dla polityków narracji, tyle że fałszywej.

Po pierwsze: żyjemy w określonym stanie prawnym. Skoro więc ustawodawca określił zasady udostępniania informacji publicznej, organy państwa są od tego, by wymóg ten realizować, a nie utyskiwać na swój ciężki los. Nie może być zgody na łamanie prawa. I na tym tak naprawdę można by poprzestać.

Po drugie: zadawanie pytań przez dziennikarzy, choćby w czyjejś ocenie najgłupszych, świadczy raczej o rzetelności niż o jej braku. Przykładowo money.pl chciał rzetelnie poinformować, komu minister finansów przyznał nagrody i za co, a nie uderzyć Czytelników po oczach sensacyjnym nagłówkiem, że "Domański wydaje miliony na nagrody; zobacz, ile wziął!". Byłoby to bowiem nieuczciwe i wobec ministra finansów, i - co nawet istotniejsze - wobec Czytelników.

Po trzecie: mało kto kwestionuje, że rządzący mają wiele pracy, ale struktura urzędów musi być skonstruowana tak, ażeby starczało sił, czasu i środków, by możliwie sprawnie udzielać wyczerpujących odpowiedzi na pytania mediów.

Nie chodzi tu bowiem tylko o dziennikarską prywatę (choć oczywiste jest, że większość dziennikarzy chce podać informacje jako ten pierwszy, mający "newsa"), lecz o poczucie, że trzeba postępować przyzwoicie, bo w każdej chwili wredny pismak może o coś zapytać. A wtedy będzie trzeba odpowiedzieć.

Będzie trzeba, o ile wszyscy będziemy zgodni, że standardów należy przestrzegać.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(577)
WYRÓŻNIONE
Ciemnogrodzka...
8 miesięcy temu
Ta dyskusja to nic innego ja dalsza antagonizacja ludzi w Polsce. W komentarzach ludzie psioczą na PO, ale ci, którzy dostali te nagrody, dostali je za projekty realizowane pod rządami PiS. Można się zastanawiać czy te 37 tys. (najwyższa nagroda) to nie jest za dużo, ale takie są realia płac w branży IT, a projekt był typowo informatyczny. Firmy IT w sektorze prywatnym często wypłacają wielokrotnie wyższe nagrody. Prawdziwa afera to z wyborami kopertowymi, gdzie umoczono 70mln zł. Dużo bardziej też kłują mnie w oczy kilkunastotysięczne odprawy dla dwutygodniowych ministrów, których jedyne zadanie polegało na wzięciu udziału w partyjnym spektaklu politycznym.
Kama
8 miesięcy temu
Dziennikarz nie znający zasad wynagradzania Służby Cywilnej sieje zamęt. Minister powinien odpowiedzieć na jakich zasadach zostały wypłacone nagrody i na tym koniec. Uważam, ze nagroda 37 tys, zł za wprowadzenie i nadzór nad nowym projektem IT w stosunku do pieniędzy płaconych przez korporacje jest poniżej średniej. W korporacjach menadżerowie średniego szczebla, dostają nagrody roczne rzędu 30 -45 tys.zł. Tak się opłaca fachowców. Pracownicy Służby Cywilnej są słabo opłacani. Nagrody kwartalne stanowią część wynagrodzenia zapisanego w Ustawie. One muszą być wypłacone.
Spoko4
8 miesięcy temu
Bzdury pisze pan (celowo z małej litery) autor.W całej budżetówce jest tak zwana "trzynastka", czyli 8,5% odpisu z funduszu płac. Otrzymują "13" wszyscy pracownicy sfery budżetowej (np. sprzątaczki, pracownicy samorządowi, nauczycieli, urzędnicy itp.) Celowo czy nieświadomie napisany artykuł. Putin się cieszy z każdej próby siania zamętu
NAJNOWSZE KOMENTARZE (577)
Wacek
8 miesięcy temu
Bo nam się xurwa należy
Lis
8 miesięcy temu
Gratulacje dla wyborców a to tylko początek!!
Rad
8 miesięcy temu
Każda nagroda to zwykłe wyłudzenie .Jest umowa o pracę z określonym wynagrodzeniem-kropka!
donald
8 miesięcy temu
Mamy hajs ale dla swoich
laikant
8 miesięcy temu
Jak kraść to miliony. PO latach posuchy żądza gotówki jest wielka.
...
Następna strona