- Nie odwołasz wizyty i się nie stawisz – płacisz. 200 koron (ok. 80 zł przyp. red.) u lekarza rodzinnego, 350 koron (ok. 140 zł) lub więcej u specjalisty, 500 koron (ponad 200 zł) u dentysty – wylicza pan Marek, który 17 lat mieszkał i pracował w Szwecji.
Jak przekonuje, system się sprawdza. Na korytarzu w przychodni nie ma kolejek. – Jeśli jesteś umówiony na 10:30 do specjalisty, to o tej godzinie lekarz na ciebie czeka. Jeśli nie możesz się stawić, 12 godzin wcześniej wysyłasz SMS lub w dniu wizyty odwołujesz ją osobiście – wyjaśnia nasz rozmówca i zaznacza, podobny system przydałby się w Polsce.
Nieodwołane wizyty to zmora polskiego systemu ochrony zdrowia. Nawet 17 mln umówionych wizyt u lekarza rocznie przepada, gdyż pacjent nie pojawił się w gabinecie – wynika z danych, jakie przedstawił minister Łukasz Szumowski na początku lutego.
Resort zdrowia zastanawia się nad rozwiązaniem problemu. Jednym z pomysłów jest właśnie wprowadzenie opłat za nieodwołane wizyty. Ministerstwo na razie nie mówi o konkretach, a tym bardziej o jakichkolwiek kwotach.
- Pomysł dotyczy opłaty za przywrócenie miejsca w kolejce, które straciliśmy, bo nie przeszliśmy na wizytę i jej nie odwołaliśmy - podkreślał wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński w programie "Money. To się liczy". - To jest pomysł, z którym zwracają się do nas dyrektorzy poradni w całej Polsce. Oczekują od nas pomocy, gdy pacjent się nie stawia, a placówka nie dostaje nic – tłumaczył.
Lekarze na ”tak”, ale pod warunkami
Lekarze z uwagą przysłuchują się kolejnym propozycjom. Pomysł wprowadzenia opłat wstępnie oceniają pozytywnie.
- Jest to sposób racjonalizacji, choć nie będzie cudownym lekiem na kolejki do lekarzy – powiedział money.pl dr Piotr Watoła, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy regionu małopolskiego. - Warto byłoby wprowadzić jednak taką odpłatność, ale w sposób racjonalny – dodał.
Zaznaczył, że to jego prywatna opinia, jako lekarza. OZZL nie wypracował bowiem spójnego stanowiska w tej sprawie.
Jak podkreśla dr Watoła, wprowadzając odpłatność za nieodwołane wizyty lekarskie, trzeba zachować zdrowy rozsądek. – Nim taka odpłatność miałaby zacząć obowiązywać, konieczne jest zbudowanie systemu, który w prosty i skuteczny sposób przypomni pacjentowi o wizycie i da mu możliwość łatwego odwołania wizyty - np. poprzez SMS.
Lekarza nie dziwi, że pacjentom może wypaść z głowy data wizyty u specjalisty wyznaczona na dwa lata do przodu. Jak twierdzi, w większości przypadków niestawienie się pacjenta na wizytę nie jest dramatem z perspektywy lekarza. – Obłożenie jest tak duże, że w 80 proc. przypadków mamy co robić. Sporadycznie czekamy na pacjenta – mówi dr Watoła.
Zaznacza jednak, że zdecydowanie bardziej problematyczne jest niestawienie się pacjenta przy diagnostyce albo zabiegach. – Trudno wówczas cokolwiek przeorganizować – zauważa.
Rzecznik Praw Pacjenta zabiera głos
Dyskusja nad powinnościami pacjenta jest potrzebna, twierdzi Rzecznika Praw Pacjenta. - Odwoływanie wizyt jest ważne, ponieważ wpływa na dostęp do świadczeń dla innych pacjentów. Jest istotne także z perspektywy zarządzających podmiotami leczniczymi – mówi money.pl Bartłomiej Chmielowiec.
W swojej propozycji zmian w ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta zaznaczył jednak, że kwestią bardzo istotną jest to, że pacjent musi mieć zagwarantowaną możliwość realnego poinformowania placówki medycznej o nieobecności. - W praktyce zdarza się, że pacjenci nie mogą się skontaktować z placówką, w szczególności telefonicznie, i przekazać stosownej informacji - wyjaśnia Chmielowiec.
Podkreśla jednak, że pewne regulacje w tej kwestii już obowiązują. Mówi o nich art. 20 ust. 9 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.
- Z tym że dotyczy on wyłącznie świadczeń finansowanych ze środków publicznych (NFZ). Intencją proponowanych zmian jest natomiast, aby pacjent informował o niemożności stawienia się na wizytę niezależnie czy wizyta odbywa się w ramach NFZ, czy też prywatnie. – wskazuje Rzecznik Praw Pacjenta.
Rzecznik nie mówi jednak o sankcjach za nieodwołaną wizytę. – W pierwszej kolejności mają one mieć wymiar edukacyjny. Pacjentom należy uświadamiać, jakie korzyści płyną ze współpracy z placówkami w omawianym zakresie i że mogą mieć realny wpływ na dostęp do świadczeń - zaznacza.
Skala mniejsza w prywatnych placówkach
- Zjawisko nieprzychodzenia pacjentów na wizyty, ale też ich nieodwoływania, jest dość powszechne i dotyczy zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego. Można szukać tego przyczyn, ale jednoznacznej raczej nie da się wskazać. Podobnie sytuacja wygląda w innych usługach – przyznaje Iwona Dziedzic-Gawryś, rzecznik prasowy ZnanyLekarz.pl.
Jak dodaje, poprzez portal miesięcznie umawianych jest 500 tys. prywatnych wizyt do lekarzy i specjalistów. Skala nieodwołanych i niezrealizowanych wizyt nie jest duża i wynosi średnio do 10 proc.
- Tak niski odsetek wynika z wielu działań, które prowadzimy jako portal. Swoją rolę spełniają również podmioty, do których można się umówić na wizytę za pośrednictwem kalendarza online, a także otrzymać m.in. przypomnienia SMS-owe lub e-mailowe o wizycie – wskazuje Dziedzic-Gawryś.
- Z drugiej strony obserwujemy, że lekarze i placówki z sektora prywatnego wprowadzają swoje standardy. Zdarza się, że zamieszczają w regulaminie lub na swoim profilu w ZnanyLekarz informacje o konsekwencjach, również finansowych, jeśli pacjent nie przyjdzie na wizytę, a jej nie odwoła. Ważne jest, że żeby dochodzić takich roszczeń, taka treść musi być dostępna dla pacjenta – zaznacza Dziedzic-Gawryś.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl