Jeszcze kilka tygodni temu amerykański prezydent Joe Biden ostrożnie wypowiadał się co do przyszłości Nord Stream 2. Mówił, że warto byłoby go ukończyć, bo inwestycja jest bardzo zaawansowana, ale nie wykluczał różnych sankcji i ograniczeń.
Wczoraj okazało się, że USA i Niemcy dogadały się ponad głowami reszty państw. Rosja skończy rurociąg i popłynie nim gaz. A Ukraina na otarcie łez dostanie od Niemców zielone inwestycje.
Dlaczego właśnie Ukraina? Ponieważ ona będzie najbardziej stratna na Nord Stream 2. Dziś zarabia ok. 1,5-2 mld euro rocznie na opłatach za gaz przesyłany przez jej terytorium. Gazociąg na dnie Bałtyku odetnie ją od tych pieniędzy.
Ameryka nie miała wyjścia?
- Musimy sobie zdać sprawę, że politycy jedynie obsługują pewne strukturalne siły, mają ograniczone pole manewru. Problemem USA nie jest jakiś rurociąg - Amerykanie mają najpotężniejszego przeciwnika w historii. Chodzi o Chiny - tłumaczy w rozmowie z money.pl dr Jacek Bartosiak, ekspert od geopolityki, prezes i twórca think tanku Strategy&Future.
Dodaje, że Chińczycy skutecznie wykorzystują i zaburzają amerykańskie strefy wpływów i przepływów. W efekcie USA potrzebują sojuszników, ale tylko takich, którzy mają i znają realne łańcuchy dostaw, technologii. Według niego USA i Europa są skazane na współpracę, jeśli chcą coś na świecie znaczyć. Niemcy w UE grają pierwsze skrzypce, więc wsparcie USA w kwestii Nord Stream 2 było czymś naturalnym.
Z kolei brukselski serwis Politico pisze, że Joe Biden chciał w ten sposób poprawić nieco wzajemne, niemiecko-amerykańskie relacje, mocno nadszarpnięte za prezydentury Trumpa.
Zdaniem Bartosiaka przyczyną pogorszenia tych relacji był sam Trump i jego przekonanie o wielkości Ameryki. W jego wizji była ona mocarstwem zdolnym do narzucenia wszystkim swojego zdania i sposobu zachowania. Biden wie, że jest inaczej - USA muszą bronić swojej pozycji. Słaba Europa i słabe Niemcy nie są Stanom Zjednoczonym potrzebne. Potrzebny jest silny partner.
Polska się nie liczy?
W procesie decyzyjnym kompletnie pominięta została Polska, zaś Ukrainę potraktowano dosłownie jak kolonię.
- Polska jest za dużym państwem, by podążać z nurtem, ale zbyt słabym gospodarczo, by postawić na swoim. Ale Polska jest w UE niezbędna, Europa bez Polski nie istnieje - mówi twardo.
I nie chodzi to, że Polska jest silnym i kwitnącym krajem - liczy się nasze położenie geograficzne. Obecnie jesteśmy wschodnią flanką UE, nasze geograficzne położenie decyduje to tym, że w Polsce krzyżują się interesy Wschodu i Zachodu.
Bartosiak dodaje, że kolejne miesiące będą decydujące dla naszej roli w UE. Do tej pory ścierają się u nas dwie koncepcje: albo pełnej integracji z Unią, albo szukania sojuszników w innych miejscach. Na pierwszą Polska jest zbyt silna. Do realizacji drugiej wybierała kiepskich partnerów - nie sprawdziła się ani koncepcja Trójmorza, ani nadskakiwanie Stanom Zjednoczonym.
Nasz rozmówca uważa, że naturalnym kierunkiem są dla nas pomijani do tej pory sąsiedzi na wschodzie. Ukraina, Białoruś, państwa bałtyckie - to tam powinniśmy robić interesy, szukać sojuszy i wzmacniać współpracę.
Z kolei Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, przypomina, że Nord Stream 2 jest dla Polski niekorzystny. Kompletnie nie uwzględnia naszych interesów, pomija też kwestię krajów bałtyckich.
Od dawna proponowaliśmy inne rozwiązania - jak wyjaśnia Steinhoff - tańsze i lepsze dla wielu krajów. Obejmowały one choćby rozbudowę gazociągu jamalskiego. To rurociąg lądowy, dużo tańszy w budowie, przebiegający przez wiele krajów. Polska mogłaby zarobić na przesyle - teraz nie będziemy mieć z niego żadnych korzyści.
Rozczarowania niemiecko-amerykańskim porozumieniem nie krył też Mateusz Morawiecki. - Wyrażam dezaprobatę, że nasi sojusznicy podeszli do tego tak egoistycznie - powiedział premier.
Ukraina będzie miała duży żal
Szczególnie źle zostali potraktowani Ukraińcy. Jak pisze serwis Politico - amerykańska administracja dość bezceremonialnie kazała Ukrainie "siedzieć cicho". W zamian kraj ma dostać od Niemiec inwestycje w zieloną energetykę o wartości do miliarda euro.
- To tak jakby odciąć komuś nogę i kazać kupić od siebie protezę - mówi dr Bartosiak. Bez ogródek mówi o tym, że Ukraina - nie po raz pierwszy zresztą - została potraktowana jak kolonia. Po rozpadzie Związku Radzieckiego miała zachować broń atomową - nie ma jej.
Jej granice miały być nienaruszalne - Rosja pokazała, co znaczy dla niej ten termin. A wczoraj inne mocarstwa zdecydowały o tym, że straci pieniądze i kartę przetargową w sporze z Rosją.
Porozumienie USA i Niemiec nie jest do końca jawne. Zawiera ono tajne klauzule, które najprawdopodobniej dotyczą właśnie bezpieczeństwa Ukrainy. W umowie zawarto dość ogólnikowo brzmiące deklaracje o tym, że dostawy gazu z Rosji będą wstrzymane, jeśli ten kraj zdecyduje się naruszyć granice Ukrainy.
Nord Stream 2. Ukraiński prezydent ostrzega
Kto ma interes w Nord Stream 2?
Rosja - bo będzie sprzedawała olbrzymie ilości swojego gazu Niemcom. Nieźle - przynajmniej w założeniach - wyjdą na tym również Niemcy. Będą dostawać gaz prosto od producenta. Uniezależnią się od węgla i będą mieli mało emisyjne (w porównaniu do węgla) źródło energii.
Janusz Steinhoff przypomina jednak, że rosyjski gaz wcale nie musi być dla Niemiec dobry. Rosja używa gazociągów do uprawiania polityki i potrafi po prostu zakręcić kurek. Gaz nie jest też tani, czego dowodzi polski przykład. Przez wiele lat płaciliśmy zawyżone stawki za gaz z Rosji, dopiero stosunkowo niedawno wywalczyliśmy w sądach kilka miliardów rekompensaty za lata przepłacania.
- Pytam, co jeszcze Rosja może zrobić, aby była traktowana przez cywilizowany świat tak, jak na to zasługuje. Porywa Krym, angażuje się w konflikty w Donbasie, o prawach człowieka i Nawalnym nie wspominając. W dobie sankcji, które UE w stosunku do Rosji realizuje, uruchamianie Nord Stream 2 jest niezrozumiałe - mówi w rozmowie z money.pl Janusz Steinhoff.