Rząd zamierza wydać w trybie pilnym około 3 mld zł na zwiększenie zdolności produkcji amunicji w kraju. Jedną z kluczowych kwestii jest pozyskanie komponentów w postaci prochów i nitrocelulozy niezbędnych przy produkcji materiałów wybuchowych.
Polska nie ma wystarczających zdolności, aby cały proces ich wytwarzania mogła prowadzić samodzielnie. Wraz z rozbudową potencjału militarnego naszego kraju drastycznie rośnie zapotrzebowanie na proch i amunicję, zwłaszcza dla kalibru 155 mm i 105 mm, wykorzystywaną w systemach artyleryjskich. Aby pokryć zapotrzebowanie, sprowadzamy komponenty do nich między innymi z Niemiec czy Czech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To ma się jednak zmienić. Jak zapewniają money.pl przedstawiciele Polskiej Grupy Zbrojeniowej, podejmowane działania mają wkrótce pozwolić na skokowy wzrost produkcji pocisków w Polsce.
"Mając na uwadze rosnące potrzeby w zakresie amunicji, zwłaszcza dużych kalibrów, Polska Grupa Zbrojeniowa realizuje inwestycje w spółkach należących do domeny amunicyjnej. Jest to w sumie pięć spółek: Mesko, Zakłady Metalowe Dezamet, Zakłady Chemiczne "Nitro-Chem", Zakład Produkcji Specjalnej Gamrat i Zakłady Elektromechaniczne Belma. Podejmowane wysiłki mają na celu rozbudowanie infrastruktury i zwiększenie zatrudnienia, co pozwoli na skokowe zwiększenie mocy produkcyjnych" - zapewnia nas spółka zbrojeniowa.
W obliczu obecnej sytuacji Polska musi własnym wysiłkiem oraz przy zewnętrznej współpracy i finansowaniu zbudować solidny potencjał - mówi money.pl Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Wojna w Ukrainie i problemy z dostępem Ukrainy do amunicji powinny wszystkim uświadomić, że tam, gdzie to tylko możliwe, trzeba mieć samodzielne zdolności produkcyjne - dodaje ekspert.
Azoty wchodzą do gry
Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiedziało budowę nie tylko fabryki amunicji, ale również materiałów wybuchowych wraz z bazą surowcową. I tu na scenę wchodzi narodowy gigant branży chemicznej Grupa Azoty. Spółka, która w ostatnich latach boryka się z poważnymi problemami finansowymi, o czym szeroko pisaliśmy w money.pl.
W poniedziałek prezes spółki Adam Leszkiewicz w obecności szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza podpisał list intencyjny z Polską Grupą Zbrojeniową, Mesko i Agencją Rozwoju Przemysłu ws. zwiększenia produkcji materiałów wybuchowych. - To ważny moment dla Tarnowa i jeszcze ważniejszy dla bezpieczeństwa Polski - podkreślał wicepremier.
Rolą Azotów miałaby być produkcja nitrocelulozy - środka stosowanego również w produkcji farb, lakieru i tuszu. Ze względu na wysoką łatwopalność znajduje on zastosowanie jako materiał do prochu strzelniczego i rakiet.
Jak zapewnił prezes Leszkiewicz, Grupa Azoty S.A. ma potencjał w zakresie surowców i infrastruktury technologicznej, aby zaangażować się w produkcję materiałów wybuchowych. - Już dziś współpracujemy z partnerami z tego obszaru – zaznaczył.
Jak wyjaśniła nam spółka, Grupa Azoty ma dostęp do surowców, takich jak kwas azotowy stężony czy kwas siarkowy, a także do mediów energetycznych oraz infrastruktury, która pozwoli na skuteczne zoptymalizowanie procesu produkcyjnego. - Istotne są również doświadczenie i kompetencje w realizacji dużych inwestycji produkcyjnych. Własny system bezpieczeństwa, tj. służby ratownicze, straż, ochrona środowiska - przekazała nam rzeczniczka Azotów Monika Darnobyt.
Grupa Azoty jako wieloletni dostawca surowców dla branży explosive w Europie jest gotowa wnieść do projektu kontakty handlowe niezbędne do wprowadzenia na rynek gotowego produktu. Zaopatrujemy wszystkich producentów materiałów wybuchowych w Europie, mamy specjalistyczną wiedzę z zakresu handlu materiałami niebezpiecznymi, sieć logistyczną i wiedzę z zakresu transportu materiałów niebezpiecznych - poinformowała nas rzeczniczka.
Zaangażowanie w produkcję nitrocelulozy i prochów wielobazowych ma stać się częścią nowego modelu biznesowego polskiej spółki chemicznej i szansą na wyjście z problemów finansowych.
- Nasz udział w projekcie związanym z nitrocelulozą i prochami jest elementem znajdowania nowych obszarów i nisz rozwojowych. Traktujemy ten obszar jako jeden z ważnych elementów przyszłych pozytywnych wyników operacyjnych dla Grupy Azoty - tłumaczył w poniedziałek cytowany przez PAP prezes Azotów Adam Leszkiewicz.
Obecne zapotrzebowanie na nitrocelulozę w Europie to około 27 tys. ton rocznie. Jednak w związku z przyjętym przez UE planem rozwinięcia własnej produkcji amunicji i komponentów do niej szacuje się, że to zapotrzebowanie na nitrocelulozę wzrośnie do 44 tys. ton rocznie.
Wspólnota w marcu uruchomiła program, który ma zwiększyć zdolności produkcyjne amunicji do 2 mln pocisków rocznie do końca 2025 r. Przeznaczyła na ten cel łącznie 500 mln euro. Dodatkowe 13 mln euro do funduszu dołożyła Norwegia, która nie jest członkiem UE, ale jest ze Wspólnotą zintegrowana licznymi programami. Kolejne 248 mln euro Bruksela przekazała na produkcję prochu, 124 mln euro na materiały wybuchowe i 90 mln euro na produkcję pocisków.
Wzrośnie produkcja trotylu
Oprócz nitrocelulozy, w Polce mamy produkować więcej trotylu. Już dziś w naszym kraju działa jeden z największych na świecie jego producentów - Zakłady Chemiczne "Nitro-Chem" S.A.
Firma dostarcza materiały wybuchowe zarówno na potrzeby krajowe, ale również na eksport - choćby szwedzkiej fabryce amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm w Karlskodze. Produkuje też bomby typu Mark 82 do myśliwców F-16, a w ramach kontraktu na lata 2023-2026 dostarcza trotyl do USA.
Spółka już blisko pół roku temu zapewniała nas, że sukcesywnie zwiększa zatrudnienie, aby zapewnić płynność procesów produkcyjnych.
Polska powinna mieć w tych obszarach, na które ją stać, samodzielność. Obszar produkcji amunicji, a zwłaszcza amunicji artyleryjskiej jest obecnie niezwykle ważny. Nic więc dziwnego, że jest determinacja, aby zbudować samodzielną zdolność do produkcji zarówno samej amunicji, jak i różnego rodzaju prochów. Polska odtwarza swoje możliwości i choć nie jest to tak szybki proces, jakbyśmy chcieli, sukcesywnie jest kontynuowany - podkreśla w rozmowie z money.pl Wojciech Lorenz z PISM.
Koszty jeszcze wzrosną
Odzyskanie przez Rosję inicjatywy na froncie po tysiącu dni wojny, strategiczne zagrożenie płynące z Moskwy nawet w przypadku zamrożenia konfliktu, jak i powrót Donalda Trumpa do Białego Domu będą wymagać znacznego zwiększenia wydatków Europy na bezpieczeństwo, w tym i na produkcję sprzętu i amunicji.
Jak wynika z najnowszego raportu Bloomberg Intelligence, 15 największych europejskich państw członkowskich Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego będzie zmuszonych do zwiększenia inwestycji wojskowych nawet o 340 mld dol. rocznie, do kwoty 720 mld dol.
W ten sposób europejskie gospodarki przestawiają się na wojenne tory. Jak oceniają analitycy Bloomberga, ze zwiększonych wydatków skorzystają giganci zbrojeniowi, jak Leonardo SpA, Airbus SE, BAE Systems Plc i Rolls Royce Holdings Plc. Ale również krajowe firmy, jak Polska Grupa Zbrojeniowa czy wspomniane Azoty, łapią wiatr w żagle.
Ogólnie wydatki na wojsko państw Europy Środkowej i Zachodniej wyniosły w 2022 roku (czyli w roku rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji na Ukrainę) 345 mld dol. i były o 30 proc. wyższe niż w 2013 roku. Sukcesywnie rosą również budżety europejskich krajów na obronność.
Obecnie w relacji do PKB to Polska jest liderem całego NATO z wydatkami na obronność na poziomie 4,12 proc. PKB. Wschodnia flanka od Estonii przez Łotwę, Litwę, Polskę po Rumunię, znacznie zwiększa budżety obronne i buduje potencjał tak wojskowy, jak i w zakresie produkcji pocisków i komponentów do nich, co ma być jasnym sygnałem dla zapędów Władimira Putina.
Rumuński premier Marcel Ciolacu zapowiedział na początku roku, że pod Bukaresztem powstanie największa fabryka prochu w Europie. Inwestycja o wartości 400 mln euro otrzyma dofinansowanie z UE (47 mln euro).
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl