W poniedziałek rano premier Mateusz Morawiecki na Stadionie Narodowym w Warszawie przedstawił prezentację finansów państwa w ramach konferencji "Stabilne finanse publiczne w niestabilnych czasach".
Deficyt budżetowy za 2022 r.
Jak przekonywał premier, dzięki rządowi PiS Polska przetrwała trudny okres pandemii, a finanse publiczne nie tylko są bardzo stabilne, ale też radzą sobie nadspodziewanie dobrze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Morawieckiego stało się tak dzięki uszczelnieniu systemu podatkowemu, gdy poprzednicy PiS z koalicji PO-PSL "zostawili je w opłakanym stanie".
Na slajdach rząd pokazał, jak rosną wpływy podatkowe, spada zadłużenie oraz że rząd wydaje coraz więcej pieniędzy m.in. na zbrojenia czy emerytury.
Luka VAT
Premier wskazał, że wszystko to było możliwe dzięki uszczelnieniu podatków. – Rząd PiS ma faktycznie sukcesy w zakresie uszczelnienia systemu podatkowego, tylko propaganda premiera je zupełnie przesłania – powiedział w rozmowie z money.pl dr Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.
Jak wskazał, uszczelnienie tzw. luki VAT to jednak i tak "nie setki miliardów zł, jak przedstawia to premier, a raczej kwoty rzędu 20-40 miliardów zł". Tymczasem same roczne wydatki na 500 Plus oraz 13. i 14. emeryturę to kwota rzędu 60 miliardów zł.
Zdaniem Dudka, "miliardy, które wydaje premier, zawdzięczamy wzrostowi gospodarczemu i rekordowej inflacji, które zwiększają wpływy do budżetu oraz rosnącemu zadłużeniu".
– Doskonale to powinien wiedzieć, bo sam nas zadłuża. Szczegółowych danych na temat wpływów i wydatków budżetowych dostarczają mu też w analizach eksperci z MF. Dlatego, jeśli premier dziwi się, że ekonomiści nie mówią o jego sukcesach, to można mu odpowiedzieć, że jeżeli ktoś operuje sztuczkami księgowymi, to nie powinien się dziwić, że ekonomiści później nie opowiadają o jego sukcesach. Bo wiedzą, że ich nie ma – zauważył Dudek.
Inflacja to gigantyczny, ukryty podatek
– Proszę zauważyć, że premier mówił blisko godzinę o tym, jak ważne są stabilne finanse, a ani razu z jego ust chyba nie padło słowo inflacja – dodał ekspert.
Tymczasem rekordowa inflacja ma być jednym z głównych powodów, dzięki którym rząd może pochwalić się znacznie rosnącymi (nominalnie) wpływami do budżetu. Koszt inflacji to – w ocenie Dudka – na koniec 2022 r. około 150 mld zł dla obywateli. – To są takie pieniądze jak te z tzw. skoku na OFE. Tylko wtedy te pieniądze z OFE zostały zapisane na naszych kontach ZUS. Teraz inflacja zżera nasze oszczędności bezpowrotnie – komentuje Dudek.
– Jeśli ktoś miał na początku rządów PiS 10 tysięcy zł oszczędności, na koniec 2023 r. ta kwota będzie warta już tylko 5 tysięcy zł. Podobnie 500 Plus zmaleje przez inflację do realnego "250 Plus" – zauważa ekspert.
Zadłużenie w rzeczywistości dużo wyższe
Dudek zwrócił też uwagę, że rząd chwali się deficytem w 2022 r. wynoszącym 12 mld zł. - Ale tak naprawdę zadłużenie wzrosło o 100-140 miliardów zł. To trochę tak jakby sprzedawca w sklepie powiedział nam, że zapłaciliśmy 12 zł, a potem w domu zauważylibyśmy, że z karty pobrał nam 100 zł – zauważa Dudek.
Jak to możliwe? Rząd w dużym stopniu wydaje bowiem pieniądze z funduszy znajdujących się poza kontrolą parlamentu. Oficjalnie więc nie czuje się zobligowany, by wykazać je w deficycie budżetowym.
W poniedziałek premier Morawiecki zapowiedział, że mimo tego, że finanse kraju są wyjątkowo przejrzyste, to ministerstwo przygotuje ustawę porządkującą tę kwestię. W ocenie Dudka, to przyznanie się do tego, że "coś jest nie tak".
Inaczej na sprawę patrzy Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Jego zdaniem likwidacja funduszy stworzonych do walki z COVID-19 czy kryzysem energetycznym to dobry pomysł. Zaznaczył jednocześnie, że tworzenie ich było uzasadnione, bo umożliwiły radzenie sobie z wyzwaniami, jakie stawiła przed gospodarką pandemia czy rosyjska inwazja na Ukrainę.
Konsolidacja finansów publicznych kończy ten niestandardowy pakiet działań. To koniec debaty o długu pozabudżetowym – stwierdził Borys w komentarzu na Twitterze.
"Dobry ruch. Brak przejrzystości wydatkowania (można podejrzewać, że z COVID-19 finansowane są drogi lokalne) oraz brak górnego limitu (w odróżnieniu np. od niemieckiego funduszu modernizacyjnego armii) to największe problemy tych funduszy" – ocenił z kolei dr Maciej Bukowski, ekonomista i prezes WiseEuropa.
Na szczegóły zaproponowanych rozwiązań czekają ekonomiści z banku ING, zwracając uwagę, że konsolidacja pozwala na lepszą kontrolę parlamentarną i obywatelską wydatków. "Jednocześnie włączenie funduszy pozabudżetowych do budżetu państwa oznaczałoby skokowy wzrost długu wg krajowej definicji i zbliżenie się do progu ostrożnościowego 55 proc. PKB w najbliższych latach, stąd mamy wątpliwości czy taka pożądana zmiana będzie rzeczywiście wprowadzona. Obawiamy się, że razem z konsolidacją może nastąpić jednoczesne "rozmontowanie" progu długu na poziomie 55 proc. PKB" - ocenili.
Eksperci dodali, że poprawa przejrzystości finansów publicznych to bardzo ważne zadanie, ponieważ Polska będzie realizować ogromne potrzeby pożyczkowe, bieżące, ale także na obronność i transformację energetyczną. "Aby pożyczać tanio, powinniśmy dbać o przejrzystość finansów publicznych" - czytamy.
Ruciński: rozwiązania tymczasowe są dobre w sytuacjach kryzysowych
– Konsolidacja finansów publicznych jest bardzo potrzebna, a rozwiązania tymczasowe w długim okresie powinny ustępować bardziej przejrzystym regułom – ocenił z kolei w wypowiedzi dla PAP prezes firmy doradczej BTFG Adam Ruciński.
W jego ocenie "rozwiązania tymczasowe – dobre w sytuacjach kryzysowych – w długim okresie powinny ustępować bardziej przejrzystym regułom".
Programy pomocowe w okresie pandemii COVID-19 o dużej wartości związane ze wsparciem przedsiębiorców zostały przekazane w niestandardowej formie – za pośrednictwem Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego – co w ocenie Rucińskiego wynikało z potrzeby szybkiego działania.
– Niewątpliwie spowodowało to, że znacząca część finansowania gospodarki odbyła się poza budżetem. Tym samym budżet w obecnej postaci nie pozwala w pełni ocenić finansów publicznych – stwierdził ekspert.
Nie oznacza to jednak, jego zdaniem, że są one nieprzejrzyste. – Dane o zadłużeniu PFR i BGK są powszechnie dostępne, co pozwala na obliczenie zadłużenia sektora finansów publicznych – powiedział Ruciński. W jego ocenie zadłużenie to jest "relatywnie niskie, zwłaszcza na tle wielu bardzo zadłużonych krajów z tzw. dawnej Unii Europejskiej".
Jak wskazał, 2022 r. miał być rokiem, w czasie którego nastąpi wzmocnienie gospodarek europejskich, w tym polskiej, po pandemii COVID-19. Jednak tak się nie stało, przede wszystkim z powodu inwazji Rosji na Ukrainę, co wywołało kryzys energetyczny i wzrost inflacji, która w 2022 r. miała być tylko podwyższona, ale nagle zamieniała się w "bardzo wysoką i uporczywą".
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.