Huta "Liberty" Częstochowa, która znana jest z produkcji blach dla kluczowych sektorów gospodarki, ogłosiła niedawno ostateczne bankructwo. Doszło do tego po tym, jak Sąd Okręgowy w Częstochowie odrzucił zażalenie spółki na wcześniejszą decyzję o jej upadłości. To oznacza, że decyzja o bankructwie stała się prawomocna, a syndyk Adrian Dzwonek może wznowić rozmowy z potencjalnymi pożyczkodawcami oraz inwestorami, którzy mogliby być zainteresowani dzierżawą lub zakupem majątku huty - donosił niedawno "Puls Biznesu". Zakład należy do grupy zarządzanej przez indyjskiego przedsiębiorcę Sanjeeva Guptę.
Jak pisaliśmy w money.pl, pracownicy huty nie otrzymują 60 proc. postojowego, a w połowie października syndyk wypłacił każdemu po 1 tys. zł. - Sytuacja jest dramatyczna i od roku nie wyprodukowano ani jednej tony stali w Hucie Częstochowa - mówił w rozmowie z money.pl Dariusz Brzęczek, przewodniczący "Solidarności" w regionie opolskim. 23 października związkowcy protestowali przed kancelarią premiera w obronie częstochowskiego zakładu. Branża broniła też całego rynku hutnictwa, przez który - zdaniem Wojciecha Krasuskiego, szefa hutniczej "Solidarności" w Celsa Huta "Ostrowiec" - przechodzi "armagedon".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protestujący związkowcy liczyli, że rząd spełni prośbę syndyka i udzieli zwrotnego kredytu w wysokości 15 mln zł, co pozwoliłoby utrzymać załogę do momentu znalezienia inwestora. A tym może zostać niemiecka firma Steel Mont GmbH, która rozpoczęła badania due dilligence (pogłębiona analiza w celu wyceny firmy przez inwestora - przyp. red.). W branży mówiło się również o należącym do Skarbu Państwa Węglokoksie, co w poniedziałek potwierdził nam oficjalnie resort aktywów państwowych.
Strona rządowa dostrzega wyjątkowy potencjał zakładów hutniczych działających na obszarze naszego kraju. Huta Częstochowa jest ważnym zakładem produkcyjnym o znaczeniu strategicznym, mogącym również produkować blachy na potrzeby przemysłu zbrojeniowego - czytamy w odpowiedzi departamentu komunikacji MAP przesłanej na pytania money.pl.
Węglokoks na ratunek?
MAP dodaje, że "Węglokoks S.A. zaangażowany jest w wydzierżawienie z prawem pierwokupu, a następnie nabycie Huty Częstochowa". "Z uwagi na posiadane kompetencje i zasoby w zakresie technologii, a także oferowanych produktów, przejęcie tego zakładu miałoby sens i uzasadnienie biznesowe" - czytamy.
- Przejęcie przez Skarb Państwa huty w Częstochowie to wielka szansa. W Polsce brakuje strategicznej koncepcji wykorzystania polskiej stali do produkcji sprzętu wojskowego, a huta daje takie możliwości. Jednak wśród rządzących nie ma woli, żebyśmy stali się poważnym graczem na tym rynku w Europie. Polska zbrojeniówka kupuje stal ze Szwecji i Danii - mówił w drugiej połowie października gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Gen. Skrzypczak zaznaczał w rozmowie z nami, że "bez politycznego wsparcia branża nie ma żadnych szans". Jego zdaniem "rząd musi zrozumieć, że hutnictwo to sektor strategiczny, który zadecyduje o potencjale Polski i powodzeniu naszych programów zbrojeniowych. Stal musi być polska, a nie obca".
Ze słowami gen. Skrzypczaka zgadza się MAP, które przyznaje wprost, że "wspiera działania Węglokoks S.A. w zakresie nabycia Huty Częstochowa".
- Przedmiotem analizy ze strony spółki są możliwości działań oraz szanse i zagrożenia, jakie te działania niosą za sobą. Wyniki tych analiz będą miały bezpośredni wpływ na decyzje, które będzie musiało podjąć Walne Zgromadzenie Węglokoks S.A. - podkreśla ministerstwo.
Wielkie problemy ciężkiego przemysłu
MAP - podobnie jak gen. Skrzypczak - negatywnie ocenia sytuację całej branży. "Europejski przemysł hutniczy znajduje się aktualnie w sytuacji kryzysowej, głównie ze względu na pogarszającą się konkurencyjność, a perspektywy jego dalszego funkcjonowania, obciążone są szeregiem ryzyk natury rynkowej i regulacyjnej" - uważa ministerstwo.
W opinii resortu "utrzymująca się trudna sytuacja w branży powoduje, że spółki stalowe skupione także wokół Skarbu Państwa znajdują się w bardzo trudnej sytuacji finansowej". Natomiast "ich funkcjonowanie możliwe jest wyłącznie dzięki wsparciu podmiotu dominującego. Sytuację utrudnia rosnąca presja ze strony importerów".
Jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę najwięcej stali kupowaliśmy z Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z powodu sankcji skala importu z tych krajów spadła i na rynek weszły m.in. Indie, Wietnam, Japonia, Korea Południowa, Indonezja oraz Egipt. Odbija się również sama Ukraina.
Polska sprowadza coraz więcej stali. - Rok temu importowaliśmy ponad 11 mln ton stali - ponad dwukrotnie więcej, niż wynosił nasz eksport (ok. 5 mln ton) czy produkcja (6,4 mln ton). W coraz mniejszym stopniu zaspokajamy własną stalą krajową konsumpcję, przez co przykładowo blachę grubą na wozy pancerne sprowadzamy ze Szwecji czy Niemiec - mówił Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).
Także wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk podkreślał dla money.pl, że rozwój polskiego przemysłu jest istotny dla wojska. Zaznaczał jednak, że zbrojeniówka podlega pod Ministerstwo Aktywów Państwowych, a MON jest głównym jej klientem z zamówieniami sięgającymi nawet 90 proc. produkcji przemysłu zbrojeniowego w Polsce.
- Z punktu widzenia MON naturalne jest, że polski producent ma dużo większą wartość niż ten z zagranicy. Łatwiejsze jest m.in. utrzymanie ciągu dostaw, co jest kluczowym elementem w kontekście bezpieczeństwa państwa. Oczywiście chcemy, żeby broń produkowano w kraju - zapowiadał Tomczyk.