Najważniejsza z przyjętych poprawek zakłada, że mediatorem w ewentualnych sporach między wydawcami a platformami internetowymi ma być Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Zmiany w prawie autorskim. Senat zdecydował
W pierwszej kolejności zakłada się jednak polubowne ustalenie wynagrodzenia w drodze negocjacji, a następnie dopiero mediację przeprowadzoną przez prezesa UKE.
- Ingerencja prezesa UKE będzie następować po bezskutecznym przeprowadzaniu przez strony mediacji - wyjaśnił na wtorkowym posiedzeniu senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu wiceminister kultury Andrzej Wyrobiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wwydawcom i usługodawcom zostanie zapewnione prawo wniesienia sprzeciwu do sądu powszechnego specjalizującego się w sprawach własności intelektualnej. - Sądy będą orzekać w skróconych terminach – 18 miesięcy w przypadku pierwszej instancji i 12 miesięcy w przypadku drugiej instancji – wyjaśnił wiceminister.
Komisja odrzuciła poprawkę zaproponowaną przez wicemarszałkinię Senatu Magdalenę Biejat (Lewica), która proponowała wykreślenie z ustawy zakresów procentowych wykorzystania utworów na potrzeby zilustrowania treści w celach dydaktycznych lub związanych z prowadzeniem działalności naukowej.
W obecnym brzmieniu przepisów z utworów w tych celach można korzystać do 25 proc. ich objętości, co - według Biejat i przedstawicieli środowiska akademickiego - jest zapisem "mocno uznaniowym", który blokowałby wolność prowadzenia badań naukowych.
Nowela wdraża do polskiego porządku prawnego dyrektywy PE. Polska jest ostatnim krajem Unii Europejskiej, który nie wprowadził dwóch unijnych dyrektyw dotyczących prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Aktualne przepisy są przestarzałe, nie nadążają za rozwojem technologicznym i nie obejmują internetu oraz platform streamingowych.
Nowelizacja trafi teraz ponownie do Sejmu, który zdecyduje o losie poprawek. Jeżeli posłowie zagłosują za poprawkami, to znowelizowana ustawa będzie czekała na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
Media walczą z gigantami technologicznymi
W przyjętej przez Sejm ustawie o zmianie ustawy o prawach autorskich nie znalazły się w niej jednak kluczowe poprawki dla mediów, które miały wprowadzić zasady rozliczania się platform cyfrowych, jak Google czy Facebook, z mediami w Polsce.
Na czym polega problem? - Obecnie, po wpisaniu szukanego hasła np. w Chrome, od razu pojawia się szukana treść i czytelnik nie przechodzi na stronę wydawcy, który tę informację przygotował. Nie generuje więc ruchu na stronie portalu. Teraz big-techy nadal korzystają z zasobów wydawców, przygotowując odpowiedzi, nie dzieląc się z nimi korzyściami - wyjaśniał niedawno Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych.
Mniejszy ruch na stronach oznacza mniejsze przychody. Przyjęta przez Sejm ustawa wprowadza dyrektywę unijną, która nakazuje, aby big-techy dzieliły się pieniędzmi z reklam z twórcami treści, ale wysokość wynagrodzenia obie strony - czyli redakcje i platformy - mają ustalać we własnym zakresie, w ramach negocjacji między sobą. Dlatego media postulują, aby państwo narzuciło zasady tych negocjacji, co do np. nieprzekraczalnych terminów i rozstrzygania sytuacji przy braku konsensusu.
Wydawcy oraz dziennikarze polskich mediów - łącznie ponad 350 tytułów gazet i portali lokalnych, w ramach jednodniowej akcji protestacyjnej, wystosowali apel do polityków, by zmienili uchwalone w Sejmie niekorzystne dla mediów przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych.
Po proteście premier Donald Tusk wspólnie z marszałek Senatu Małgorzatą Kidawą-Błońską zaprosił przedstawicieli mediów do rozmów. Spotkanie odbyło się 10 lipca w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w formule okrągłego stołu. Jego efektem było powstanie specjalnego zespołu, który miał wypracować korzystne dla dziennikarzy i wydawców poprawki do nowelizacji prawa autorskiego.