Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku
Jesień 2015 rok, PiS po 10 latach wygrywa ponownie wybory i przejmuje stery w kraju. "Polska w ruinie" - to jedno z głośniejszych haseł w ówczesnej kampanii wyborczej, z którymi kojarzono partię Jarosława Kaczyńskiego. Już po wygranej Mateusz Morawiecki szczerze przyznał, że "słowa o ruinie były czystą retoryką wyborczą".
Problemy PiS. Partia wie, że złote czasy minęły
PiS wygrał, więc mógł realizować swoje sztandarowe obietnice wyborcze, takie jak program 500 plus, czy trzynasta emerytura. Warunki gospodarcze temu sprzyjały. W październiku 2015 inflacja konsumencka wynosiła 1,6 proc. Aktualnie o takie wynikach możemy jedynie pomarzyć. W lipcu 2022 roku inflacja zanotowała wzrost do poziomu 15,5 proc. i to jest najgorszy odczyt od 25 lat.
PiS już wie, że złote czasy minęły i czarne chmury nadciągają nie tylko nad Polskę, ale także rząd. Do tej pory partia Jarosława Kaczyńskiego cieszyła się stabilnym i wysokim poparciem. Z najnowszego sondażu Kantar Public wynika jednak, że gdyby wybory odbyły się w połowie lipca, wygrałaby je Koalicja Obywatelska (27 proc.), a nie PiS (26 proc.). Takiego wyniku, w którym to PO wygrywa z PiS, nie było od siedmiu lat.
Jarosław Kaczyński w ostatnim wywiadzie dla Interii przyznał szczerze: "to najtrudniejszy czas odkąd przejęliśmy władzę".
Trudno, żeby w takim kryzysie jak dziś nie leciały w dół wskaźniki szefowi rządu. Ludzie nie lubią inflacji — przyznał prezes PiS, ale szybko dodał, że na wiele czynników rząd nie ma wpływu, wymieniając pandemię, czy aktualną wojnę w Ukrainie.
Węgiel, do tej pory hołubiony przez PiS, teraz jest problemem
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości apelowali wielokrotnie o zmianę polityki klimatycznej Unii Europejskiej, stając w obronie polskich kopalń i węgla. Co więcej, wszyscy pamiętają słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który opowiadał, że w Polsce węgla wystarczy na najbliższe 200 lat. Te słowa mają się nijak do aktualnej rzeczywistości. Ceny surowca poszybowały w górę, tona importowanego węgla kosztuje już ok. 3 tys. zł. Problem jednak w tym, że ludzie walczą o jego zakup, bo surowca na razie brakuje. Eksperci nie mają złudzeń — czeka nas ciężka zima.
O tym, jak "palący" jest to problem dla rządu, może świadczyć fakt, że przepisy ustawy ws. maksymalnej ceny węgla nie zdążyły jeszcze wejść w życie, a rząd zaproponował nowe rozwiązanie. Teraz chce dać 3 tys. zł jednorazowego dodatku Polakom, którzy ogrzewają swoje mieszkania węglem.
Robert Tomaszewski, starszy analityk ds. energetycznych związany z Polityką Insight, przyznaje, że problem z węglem może być momentem zwrotnym i wpłynąć na aktualną sytuację polityczną.
- Wszystko będzie zależeć od tego, o ile koalicja rządząca będzie w stanie rozładować napięcie na rynku. Obecnie brakuje ok. 3, 4 mln ton węgla. Pytanie, czy aż tyle będziemy w stanie sprowadzić, biorąc pod uwagę trudności logistyczne. Jeżeli nie uda się osiągnąć celu, to kryzysu nie unikniemy — mówi money.pl Robert Tomaszewski. Zwraca także uwagę, że popyt będzie się utrzymywał, bowiem wiele osób zwleka jeszcze z zakupem węgla, licząc na mniejsze ceny. Należy brać także pod uwagę, że na rynku pojawią się nieuczciwi sprzedawcy, którzy zechcą wykorzystać obecną sytuację.
Ekspert przekonuje również, że sporą rolę w tym roku odegra także pogoda. - Jeżeli przyjdą mrozy, to na niektóre domy i 5 ton węgla nie wystarczy — ocenia.
Jeżeli nie uda się teraz pokonać tych problemów, o których wspomniałem, to czeka nas bardzo trudna jesień i zima. To będzie też bardzo trudna sytuacja dla PiS-u. Ludzi, którzy będą marzli w zimę, nie przekona żadna retoryka, żadne obietnice. To będzie rzeczywisty sprawdzian dla rządu. Jeżeli problemy będą narastać, to niezadowolenie społeczne wystrzeli. Drożyzna, problemy z opałem to będzie absolutnie mieszanka wybuchowa — mówi money.pl ekspert Polityki Insight.
PiS-owi kończy się "niewiarygodne szczęście"?
Ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej, prof. Marian Noga uważa, że PiS miał do tej pory "niewiarygodne szczęście, które się właśnie skończyło".
- Do tej pory mi i wielu innym ekonomistom, wypominana jest opinia o programie 500 plus. Zastanawialiśmy się, skąd partia rządząca na tak duży transfer pieniędzy weźmie środki. Program zrealizowano, a PiS przekonywał, że wszystko się da. Prawda jest jednak taka, że partia Jarosława Kaczyńskiego miała ogromne szczęście do koniunktury gospodarczej. Im się po prostu udało, dlatego mogli realizować swój program — mówi prof. Noga. Ekonomista dodaje jednak, że wszystko na to wskazuje, że dobra passa się skończyła.
Powtarzam często, że nie ma darmowych obiadów w gospodarce. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Wszystkie pieniądze, które za sprawą rządu trafiły na rynek, w momencie pandemii, a potem wojny odbiły się czkawką, inflacja poszybowała w górę — mówi w rozmowie z money.pl ekonomista.
Profesor przypomina, że premier pytany o wysoką inflację odbija piłeczkę, mówiąc, że na Zachodzie również ceny rosną. - Owszem Niemcy mają wysoką inflację, ale na poziomie blisko 9 proc., nie 15 i jestem przekonany, że za rok będą ją mieli na poziomie 2 proc. My takiego wyniku za rok mieć nie będziemy — przekonuje prof. Noga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekonomista przyznaje, że teraz PiS traci na tym, co jeszcze do niedawna było mocną stroną partii i rządu. - Dosypywanie pieniędzy jakoś się udawało, ale teraz przy takiej inflacji już przestało działać i tylko podbija i tak wysokie wskaźniki — ocenia ekspert.
Opozycja coraz lepiej sobie radzi na boisku PiS
Profesor Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, przypomina, że do tej pory nie tylko w partii rządzącej, ale także wśród opozycji panowało przekonanie, że "PiS jest niezatapialny".
- Żaden problem czy afera nie pogrążały partii. Najnowszy sondaż Kantara może być taką samospełniającą się przepowiednią. Po stronie PiS-u już widać panikę, a opozycja może przyciągnąć nowych wyborców. Na pewno jesteśmy w momencie zmiany trendu. Nigdy perspektywa utraty władzy przez PiS nie była tak blisko — ocenia politolog w rozmowie z money.pl.
Dodaje też, że teraz sytuacja sprzyja opozycji, ponieważ przy galopującej inflacji, braku węgla dużo łatwiej modyfikować jej tematy. - Do momentu, kiedy sytuacja ekonomiczna Polaków była bez zarzutu, to opozycji trudno było przekonać ludzi do swojego przekazu. Teraz jest inaczej, problemy się piętrzą i dotykają każdego obywatela — mówi prof. Alberski.
Opozycja wkroczyła "na boisko", na którym do tej pory PiS było mocne, i całkiem nieźle sobie radzi. Ostatni przykład to chociażby film Donalda Tuska, gdzie licząc banknoty, pokazuje, ile podwyżki dostanie władza, a ile nauczyciele. Owszem, to jest populistyczne, ale jednocześnie zrozumiałe dla każdego odbiorcy i konkretne. Wcześniej opozycji brakowało takiego przekazu — mówi money.pl prof. Robert Alberski.
Przypomina, że do tej pory PiS wygrywał, stosując właśnie takie techniki. - Chyba każdy pamięta spot wyborczy, w którym bohater otwierał pustą lodówkę. Oczywiście nie tym spotem PiS wygrał wybory, ale to była bardzo ważna narracja podczas kampanii, teraz rolę się odwróciły — ocenia ekspert.
Politolog uważa jednak, że jest jeszcze za wcześnie, aby skreślać zwycięstwo PiS w wyborach. - Gdyby miały się one odbyć za trzy miesiące, to wydaje się, że Jarosław Kaczyński musiałby się pożegnać z władzą. Jeżeli wybory będą za rok lub nawet trochę więcej, to jest to czas, który może wiele zmienić w obecnej sytuacji. PiS już udowodnił, że potrafi walczyć i na pewno nie będzie ułatwiał sytuacji opozycji — ocenia Robert Alberski.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl