Józef Bożek urodził się 28 lutego 1782 roku w Bierach pod Bielskiem. Już od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie naukami ścisłymi, w szczególności mechaniką. Uczył się w gimnazjum w Cieszynie, gdzie jego talent przykuł uwagę nauczyciela Leopolda Scherschnika. To właśnie Scherschnik udostępnił młodemu wynalazcy narzędzia i wiedzę teoretyczną niezbędną do szlifowania umiejętności.
Pewnego dnia Bożek znalazł się na wakacyjnej wycieczce w Pradze. Przypadkiem dowiedział się, że zegar na wieży w Ołomuńcu nie działa. Postanowił zgłosić się do Rady Miasta i zaproponować swoje usługi; nie potraktowano go jednak poważnie. Poza tym jako młody uczeń nie posiadał gotówki, by opłacić kaucję przed przystąpieniem do pracy. Józef się jednak nie poddał. W dowód swoich umiejętności wykonał precyzyjny model zegara z drewna i przedstawił radnym. Mimo to nadal nie uzyskał zgody, a zegar pozostał niesprawny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łowca talentów
Przyszły wynalazca wkrótce podjął studia na Uniwersytecie Praskim. Dorabiał, naprawiając proste mechanizmy zegarowe i wykonując grawery, ale sumy, które zarabiał, nie wystarczały na godne życie. Był zmuszony do znalezienia jakiegoś lepiej płatnego zajęcia. I je znalazł, a to dzięki Franciszkowi Gerstnerowi. Gerstner był dyrektorem studium matematyczno-filozoficznego. Bożek przyniósł mu kolekcję własnoręcznie wykonanych modeli maszyn i mechanizmów. Doświadczony uczony był w stanie dostrzec to, czego nie widzieli prascy radni: prawdziwy talent studenta.
Tak się złożyło, że dyrektor od pewnego czasu planował utworzenie w Pradze politechniki i poszukiwał młodych talentów. Krosno tkackie i postrzygarka zbudowane przez Bożka stały się pierwszymi eksponatami i materiałami dydaktycznymi, a sam Bożek został stałym pracownikiem politechniki: mechanusem i zegarmistrzem.
Miniaturyzacja na miarę XIX wieku
W czasach Bożka maszyny parowe były już dobrze znane i stosowane w przemyśle – między innymi w kopalni w Tarnowskich Górach czy odlewni w Chorzowie. Wynalazca był zafascynowany możliwościami pary i postanowił własnoręcznie zbudować pokazowy silnik oraz maszynę przez niego zasilaną.
Początki były niepozorne: Bożek skonstruował mały motor parowy oraz zestaw 25 rozmaitych urządzeń, które mógł on zasilać. Wielu amatorów techniki podziwiało konstrukcję na terenie politechniki, a konstruktor nabierał pewności, że tą drogą warto było podążać. Para była przyszłością. W końcu wpadł na pomysł zbudowania pojazdu poruszającego się niezależnie od torów. Brytyjska kolej parowa już od jakiegoś czasu istniała, niemniej była to potężna i toporna maszyna. Bożek pragnął lekkiego, wszechstronnego pojazdu cywilnego.
Przyszedł rok 1815. Bożek pracował w pocie czoła, owładnięty wizją bezkonnego wozu. Nie miał szczęścia: cała jego rodzina zachorowała, nadal doskwierały mu problemy finansowe, wszystkie komponenty maszyny musiał tworzyć samodzielnie od podstaw, a na domiar złego… miał konkurencję!
Wyścig o tytuł
Okazało się, że na podobny pomysł wpadł również inny wynalazca z uczelni, Józef Franciszek Brunich. Też był studentem Gerstnera i zbliżał się do sukcesu wielkimi krokami. Szło o ogromną stawkę – najwyższą nagrodę dla wynalazcy, czyli miano pioniera.
Ostatecznie szczęście (przynajmniej na chwilę) uśmiechnęło się do Bożka. Kiedy Brunich złożył podanie o przeprowadzenie pokazu prototypu, okazało się, że geniusz z Bierów go uprzedził. Z tą drobną różnicą, że papiery Bożka trafiły do Prezydium Królewskiego Czeskiego Gubernatorstwa Ziemskiego. Co ciekawe, datę pokazu ustalono na 22 sierpnia 1815 roku, czyli o pięć tygodni później niż byłoby to w przypadku Brunicha. Czyżby urzędnicy w jakiś sposób pomogli wynalazcy, stosując trik z przekładaniem kartki na dno stosu? Tego nie dowiemy się nigdy.
Pierwsze pokazy wywarły ogromne wrażenie na obserwatorach. Recenzenci pisali nie tylko o niesamowitych możliwościach pojazdu, ale również o potencjalnym wkładzie w czeski przemysł.
Luksus na kołach
Tak się składa, że dziś możemy dowiedzieć się dokładnie, jak wyglądał samochód Bożka – dzięki pracy Tomasza Siudzińskiego z muzeum motoryzacji w Otwocku. Pojazd był pierwszym samochodem osobowym o przeznaczeniu rekreacyjnym. Konstrukcję oparto o projekt bryczki; była przy tym lekka, sterowana kierownicą oraz przyspiesznikiem i hamulcem. Można nim było transportować do trzech osób wraz z kierowcą, a komfortowe zawieszenie było oparte o resory piórowe. Silnik był dwucylindrowy, więc auto mogło się również poruszać do tyłu.
Oczywiście wcześniej widziano już szereg innych konstrukcji, które z pozoru wydają się podobne. Cugnot zbudował pierwszy ciągnik parowy w roku 1769, a Evans – samobieżną pogłębiarkę w 1804. W tym samym roku powstała też mieszcząca dwanaście osób "lokomotywa drogowa" Trevithicka. Hedley i Stephenson zbudowali swoje parowozy w 1814 roku. Ale pojazd Bożka miał w stosunku do innych wiele zalet i został skonstruowany w zupełnie innym celu. Poza niewielką masą uwagę zwracała kompaktowość projektu. Kanapa była przestronna i wygodna, podczas gdy silnik ukryty w pudle nadwozia nie był wcale widoczny. Działające niezależnie osie pozwalały na uzyskanie niezrównanej dotychczas płynności jazdy po wybojach.
Plany kontra rzeczywistość
Ostateczną premierę pojazdu trzeba było niestety przełożyć ze względu na chorobę Bożka. Pech powrócił: zamiast 17, prezentacja odbyła się 23 września. Na domiar złego Gerstner z jakiegoś powodu negatywnie wypowiadał się o wynalazku: "Napisał, że wóz parowy Bożka nie jest wcale pomysłem nowym, że w Anglii wynalazek ten jest już dawno znany, a ostatnio używanie podobnych pojazdów zostało tam nawet zakazane" – czytamy w artykule Františka Jilka.
Zapracowany Bożek zaniedbywał obowiązki w pracy i wciąż prosił o urlop. Zdenerwowany Komitet odwołał podróż demonstracyjną z Pragi do Wiednia. Wynalazca postanowił zmienić front, wierząc w świetlaną przyszłość silników parowych. Skonstruował łódź napędzaną parą i zaprezentował ją w 1817 roku. Niestety, podczas pokazu zerwała się potężna burza i rozgoniła widownię. W powstałym chaosie zginęła też urna z pieniędzmi zebranymi za bilety. Tego było za wiele: Bożek przeszedł załamanie nerwowe i podobno porozbijał swoje projekty młotem.
Zegar tyka
Józef Bożek do końca życia zajmował się naprawą zegarów. Zbudował też pierwszą maszynę parową faktycznie służącą w czeskim przemyśle. Pracował nad wodociągami, wagonami kolejowymi, a nawet protezami dla weteranów wojennych. W 1834 roku do wynalazcy zwróciła się rada miejska z Ołomuńca. Chodziło o naprawę zegara na wieży. Tym razem urzędnicy byli przekonani, że nikt nie zrobi tego lepiej niż Bożek.
Polski konstruktor, którego przez długi czas powszechnie uznawano za Czecha, zmarł w ubóstwie 21 października 1835 roku. Podobno, wedle oceny urzędniczej, Bożek nie pozostawił po sobie "niczego wartościowego".
Michał Procner, dziennikarz serwisu twojahistoria.pl