Pracownicy PKP Cargo, największego polskiego przewoźnika towarowego, w ostatnich miesiącach co rusz dostają kolejne hiobowe wieści. W maju nowy zarząd postanowił, że do 30 proc. załogi przez rok nie będzie świadczyć pracy, czyli de facto pójdzie na przymusowy urlop. Chciał sprawdzić, czy taki ruch wystarczy, aby uniknąć zwolnień grupowych. W środę (3 lipca) okazało się, że był jeszcze inny cel.
- Wdrożone w czerwcu nieświadczenie pracy miało także na celu sprawdzenie, czy mimo odcięcia od świadczenia pracy określonej grupy pracowników jesteśmy w stanie funkcjonować operacyjnie. Poza jednostkowymi problemami ciągłość operacyjna jest zachowana, mimo faktu, że co piąty pracownik nie świadczy dzisiaj pracy - twierdzi dr Marcin Wojewódka, p.o. prezesa PKP Cargo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W środę związki zawodowe przyszły na spotkanie z zarządem, aby rozmawiać o zawieszeniu części postanowień układu zbiorowego pracy, który gwarantuje m.in. odprawy emerytalne czy nagrody jubileuszowe. Wszystko po to, by nie dopuścić do redukcji kadr. Tymczasem zostali poinformowani o złożeniu uchwały, która pieczętuje zwolnienia do 30 proc. kadry, co może oznaczać wypowiedzenia dla 4 tys. osób.
Jeżeli się zaprasza partnerów społecznych na rozmowę o zawieszeniu elementów układu, które pozwoliłyby uniknąć zwolnień grupowych, jednocześnie nie rozpoczynając nawet rokowań na ten temat, ale kładzie się na stół taką uchwałę, to trudno tutaj mówić o dobrej wierze zarządu - komentuje w rozmowie z money.pl Grzegorz Samek, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Maszynistów Kolejowych.
Wskazują na decyzję rządu PiS. "Sposób wykonania zatopił spółkę finansowo"
Obecny - tymczasowy - zarząd PKP Cargo został powołany w kwietniu. Jego rdzeń stanowią eksperci od restrukturyzacji. Jest to reakcja na fatalną sytuację finansową spółki, która w pierwszym kwartale 2024 r. - teoretycznie najlepszym w całym roku - zanotowała 118 mln zł straty.
Z czego wynika tak trudna sytuacja przewoźnika, którego na początku wojny w Ukrainie - gdy porzuciliśmy surowiec z Rosji - rząd PiS oddelegował do wożenia importowanego węgla? Właśnie m.in. z tej decyzji, jak przekonywał Wojewódka w wywiadzie z money.pl (link poniżej). Chodziło o to, że przewoźnik wezwany w stan gotowości, zerwał umowy z innymi klientami, którzy już nie wrócili. A mowa o kontraktach na miliony ton.
Zarząd, żeby dostać medal - bo prezes Olkiewicz (Marek - były prezes PKP Cargo - przyp. red.) dostał medal za zasługi dla energetyki - wydał polecenie, żeby składy wysłać pod Gdańsk i pod Szczecin, żeby czekały na ten kolumbijski węgiel. Zapłacono nam za te przewozy, ale wygląda, że to było swoiste 'pyrrusowe zwycięstwo' - powiedział Wojewódka.
Sprawę skierowano do prokuratury, bo są wątpliwości np. co do tego, na jakiej podstawie poderwano do zadania PKP Cargo, czyli w gruncie rzeczy prywatną spółkę. - Chodzi tutaj przede wszystkim o sam fakt wykonania decyzji węglowej, bo pytanie brzmi: na jakiej podstawie prawnej spółka ją wykonała? - mówił tymczasowy szef przewoźnika.
- Ja rozumiem przepisy kryzysowe, ale spółka naszym zdaniem nawet nie za bardzo sprawdziła, czy powinna w ogóle poddać się tej decyzji. Mam na myśli zarząd w tym momencie. Po drugie, kwestią problematyczną jest sposób wykonania tej decyzji, który po prostu w dużym stopniu zatopił spółkę finansowo - wyjaśniał dalej Wojewódka.
Związkowiec wskazuje na Morze Czerwone
Pracowników PKP Cargo w większym stopniu interesuje jednak, co teraz dzieje się w spółce. Chociaż zarząd zapewnia, że przewoźnik wykonuje swoje zlecenia, mimo 20 proc. kadry na nieświadczeniu pracy, inaczej widzą to związkowcy.
Dane nie kłamią. Zapowiadany przełom stał się faktem
- Tymczasowy prezes mówi o nadwyżce zatrudnienia. My się z tym zgadzamy, ale głównie w administracji, a nie w przypadku operacyjnych pracowników. Nie możemy się zgodzić na to, że kieruje się 2,5 tys. ludzi na nieświadczenie pracy, a my nie wykonujemy zadań, bo pociągi stoją, bo nie ma obsługi. Sytuacja spółki jest trudna, a my jeszcze dokonujemy działań, które powodują pogłębienie tego stanu? Tak spółka faktycznie nie może działać - ocenia Grzegorz Samek.
Związkowiec zwraca uwagę, że w wyniku kryzysu na Morzu Czerwonym, wywołanym przez ataki bojowników Huti na statki towarowe, więcej pracy jest w kolejowym porcie przeładunkowym w Małaszewiczach, które są unijną bramą Nowego Jedwabnego Szlaku. Pisaliśmy o tym trendzie w money.pl.
Od stycznia do maja 2024 r., jak pokazują statystyki firmy Eurasian Rail Alliance, z Chin do Małaszewicz przewieziono o ponad 113 proc. kontenerów więcej niż w analogicznym okresie 2023 r. W drugą stronę wzrost wyniósł przeszło 396 proc.
"Maj to po kwietniu drugi miesiąc wzrostu rok do roku przewiezionej koleją masy i zrealizowanej pracy przewozowej. Prawie 18,7 mln ton obsłużonych w ubiegłym miesiącu ładunków oznacza wzrost o 0,1 mln ton (+0,4 proc.) wobec tego samego miesiąca 2023 r." - podał natomiast Urząd Transportu Kolejowego.
Pytają o plan naprawczy
Kolejne spotkanie związków z zarządem PKP Cargo zaplanowano na środę 10 lipca. Rozmowy mają dotyczyć zakresu zawieszenia wspomnianego układu zbiorowego pracy, który - dodajmy na marginesie - i tak decyzją zarządu za dwa lata przestanie obowiązywać. Od tego, jak daleko pójdą ustępstwa, zależeć ma skala zwolnień. Bo to, że będą, jest przesądzone.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca PKP Cargo, jeden z największych przewoźników kolejowych w Polsce, złożyło wniosek o otwarcia postępowania sanacyjnego. Jak pisaliśmy na money.pl - oznacza to de facto, że chce dogadać się z wierzycielami firmy, tak aby zapewnić jej dalsze funkcjonowanie.
- Musimy tę spółkę odchudzić, ponieważ do takiej pracy przewozowej, jaką mamy zakontraktowaną, nie potrzebujemy aż takiego zatrudnienia. Co więcej, nie ma szans, aby w ciągu nawet najbliższych lat zdobyć tyle pracy przewozowej, żeby była potrzebna aż tak duża struktura - twierdzi Marcin Wojewódka.
Związkowcy na wspomnianym spotkaniu zamierzają się dowiedzieć, jaki plan naprawczy ma nowy zarząd. - Chcemy wiedzieć, jak zarząd planuje dostosować strukturę spółki, procesy, aby zdobywała kontrakty, ponieważ na razie jedyne działania zarządu dotyczą oszczędności na pracownikach - mówił po ostatnim spotkaniu Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.
O zwolnieniach możemy rozmawiać, ale restrukturyzacja zatrudnienia musi być powiązana z planem naprawczym. Jeśli tak nie będzie, 10 lipca możemy rozważać decyzje o akcjach protestacyjnych - dodaje.
Odprawa emerytalna musi być
- Są takie rzeczy, na które zgodzić się nie możemy - mówi money.pl Grzegorz Samek. Wskazuje np. na odprawy dla odchodzących na emeryturę. - Ktoś przepracował 40 czy 45 lat i ma odejść bez odprawy emerytalnej? - pyta retorycznie związkowiec. Zaznaczmy przy tym, że spółka zapewnia, że odprawy będą i mają odpowiadać stażowi pracy.
Związkowcy chcą też poznać program naprawczy, bo obawiają się utraty z jednej strony doświadczonych pracowników, a z drugiej młodych pracowników z kwalifikacjami, których na rynku brakuje.
- Nie nadążam ładować telefonu od ciągłych rozmów. Mówimy o dramatach rodzinnych. Ludzie mają kredyty, a teraz przestawia im się całe życie. Nie jestem w stanie nawet skomentować tego, jak można stworzyć taką sytuację w spółce - kwituje przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Maszynistów Kolejowych.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl