Money.pl od dłuższego czasu opisuje problemy właścicieli fotowoltaiki oraz pomp ciepła, których rachunki za prąd dochodzą do kilku tysięcy złotych. Sprawa dotyczy głównie tych, którzy przyłączyli się do sieci po 1 kwietnia 2022 r. Decyzją rządu zmienił się wówczas sposób rozliczeń.
W skrócie wygląda to tak, że ci prosumenci (osoby produkujące prąd w prywatnych systemach OZE), którzy dołączyli do sieci przed tą datą, rozliczani są bezgotówkowo. Brane pod uwagę jest to, ile energii przekazali do sieci, a ile pobrali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jeśli na przykład wprowadziliśmy do sieci 100 kWh, to mogliśmy bezpłatnie pobrać 80 kWh. W takiej sytuacji płaciliśmy tylko opłaty stałe plus oczywiście za zużycie energii, którego nie pokrywała nam fotowoltaika. Jednak wielu prosumentów oddaje do sieci więcej, niż pobiera, więc płaci tylko opłaty stałe - tłumaczy w rozmowie z TVN24 Biznes Bartłomiej Derski z serwisu WysokieNapiecie.pl.
Inaczej wygląda rozliczenie osób, które podłączyły do sieci instalację po 1 kwietnia 2022 r. One są rozliczane tak, że wyprodukowaną energię "sprzedają" do systemu po średniej rynkowej cenie w hurcie, natomiast pobierają po cenach detalicznych. Ekspert wyjaśnia, jak ta sytuacja prowadzi do wysokich rachunków za prąd.
Dlaczego właściciele fotowoltaiki i pomp ciepła płacą tak wysokie rachunki?
- Ceny energii w hurcie spadły z około 1 złotego do około 30 groszy za 1 kWh. Obecnie średnia cena brutto płacona przez gospodarstwa domowe to około 90 groszy za 1 kWh, czyli pobór energii jest o około 60 groszy droższy. Stąd się biorą te rachunki, które przyszło płacić. Przeciętny poziom autokonsumpcji fotowoltaiki wynosi 20-30 proc., czyli pozostałe 70-80 procent trafia do sieci. I później, wieczorami, kupujemy tę energię - wyjaśnia Derski w rozmowie z TVN24 Biznes.
Ekspert zaznacza, że jeśli ktoś ma pompę ciepła, które zresztą stały się popularne w obliczu kryzysu energetycznego i cieplnego po wybuchu wojny w Ukrainie, to jego dom może zużywać od 6 do 10 tysięcy kWh rocznie.
Przy domu zużywającym 10 tysiące kWh rocznie wychodzi, że tylko 2 tysiące pochodzi z fotowoltaiki, a pozostałe 8 tysięcy kWh trzeba kupić. I to właśnie daje roczny rachunek w wysokości około 5 tys. zł - tłumaczy Bartłomiej Derski, cytowany przez TVN24 Biznes.
Skargi do RPO ws. net-billingu
Jak pisaliśmy w money.pl, do Rzecznika Praw Obywatelskich trafia coraz więcej skarg w tej sprawie. Prosumenci podkreślają, że zmiana zasad rozliczeń została wprowadzona nagle, jest dyskryminująca i niesprawiedliwa.
W odpowiedzi na te skargi wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska, zapewnił, że aktualizowany system rozliczeń dla prosumentów ma na celu "zwiększenie autokonsumpcji energii produkowanej przez prosumentów oraz wspieranie dążeń do minimalizacji negatywnego wpływu emisji CO2 na środowisko naturalne" - informował niedawno portalsamorzadowy.pl.
Wiceszef resortu dodał, że "dalsze zwiększanie ilości prosumentów na rynku w systemie rozliczeń net-metering (zasady sprzed 1 kwietnia 2022 r. - przyp. red.) mogłoby doprowadzić do blackoutu, w szczególności w okresie zimowym, kiedy instalacja fotowoltaiczna nie produkuje energii. Z tego powodu dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej jest dedykowane jedynie dla tych prosumentów, którzy rozliczają się w systemie net-billing".