Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Kolejny prezent od rządu. Przyjdzie za niego zapłacić

449
Podziel się:

Nie tylko utrzymanie cen paliw, ale i wprowadzona dekretem obniżka rachunków za energię ma pomóc w walce z inflacją i realizacją celu założonego przez prof. Glapińskiego. - Rząd wzywa wszystkie ręce na pokład. To pudrownie pod wybory odbije się czkawką - ocenia prof. Marian Noga, były członek RPP.

Kolejny prezent od rządu. Przyjdzie za niego zapłacić
Prof. Adam Glapiński, prezes NBP i premier Mateusz Morawiecki (Licencjodawca, Jacek Dominski/REPORTER)

Ministerstwo klimatu we wtorek opublikowało rozporządzenie ws. rachunków za prąd. Sprzedawcy energii elektrycznej mają wstecznie obniżyć o 12 proc. ceny dla gospodarstw domowych.

To kolejny prezent mający otumanić Polaków i przypudrować sytuację w kraju do wyborów - komentuje w rozmowie z money.pl ekonomista prof. Marian Noga.

Jak pisaliśmy w money.pl, zgodnie z zaprezentowanym przez Jacka Sasina rozwiązaniem, sprzedawcy prądu w rozliczeniach za 2023 r. z odbiorcami w gospodarstwach domowych mają obniżyć kwotę należności o 12 proc. iloczynu średnich cen energii z 2022 r. i zużycia 2523 kWh. Ma się to przełożyć na maksymalną obniżkę wysokości nawet 125 .

Ratowanie celu prof. Glapińskiego

Jak zaznacza prof. Noga, Polacy mają nie tylko zobaczyć niższe opłaty za prąd, ale również dowiedzieć się jak skutecznie rząd walczy z rosnącymi cenami. - Wszystkie ręce na pokład dla ratowania celu NBP.

Zobacz także: Nowa Škoda Kodiaq PHEV na trasie do Wisły



Według byłego członka Rady Polityki Pieniężnej (RPP), wszelkie zmiany w cenach energii mają przełożenie na inflację.

- Szacunki, jakimi posługiwaliśmy się za moich czasów, zakładały rachunek 10 za 1, co oznaczało, że jeśli ceny energii zmienią się o 10 proc., to inflacja CPI (konsumencka, podawana przez GUS - przyp. red.) zmieni się o 1 pp. To pokazuje, jak duże znacznie ma dla gospodarki - podkreśla prof. Noga.

Według wyliczeń analityków banku PKO wprowadzone rozwiązanie obniży to inflację od września tego roku o około 0,5 pp. Jak przypominają eksperci, wcześniej proponowana w ustawie o gwarancjach finansowych dla NABE obniżka wynosiła 5 proc. Ta jednak została odrzucona przez Senat, a rząd zastosował inną drogę dostarczenia tego wsparcia.

Minister J.Sasin we wtorek wyjaśniał, że skala nowej redukcji cen prądu wynika z "oceny sytuacji i możliwości pokrycia kosztów z jednej strony przez środki budżetowe, z drugiej przez spółki energetyczne".

Analitycy Santandera są jeszcze mniej optymistyczni. Ich zdaniem, jeśli zostanie uwzględniona przez GUS, to obniży inflację o 0,2 pp. Jak wyjaśniają, rząd chce uzyskać ekwiwalent 5-procentowej obniżki przeciętnego rachunku za prąd. "Taka 'ulga' jest jednak de facto ryczałtowym świadczeniem dla odbiorców energii, niepowiązanym z ich faktycznym zużyciem, trudno więc określać ją zmianą cen".

Dodatkowo ma być naliczana po spełnieniu zestawu warunków (m.in. mniejsze zużycie energii niż rok wcześniej, zgoda na komunikację drogą elektroniczną). W efekcie, naszym zdaniem, takie rozwiązanie nie powinno zostać uwzględnione przez GUS przy wyliczaniu inflacji. Nie mamy jednak pewności jak urząd statystyczny podejdzie do tego tematu - zauważają eksperci Santandera.

- Działania prezesa NBP mają wspierać rząd, a rząd wspiera plan prof. Glapińskiego. Wszyscy, również spółki skarbu państwa, mają pracować na rzecz realizacji celu wyborczego. Aby móc ogłosić sukces trzeba pokazać, jak dobrze żyje się w Polsce pod rządami PiS, że wzrost cen został opanowany, kredyty potaniały, rachunki są niższe, a na stacjach tankujemy najtaniej w Europie - wylicza prof. Marian Noga. - Taką ekonomię łatwiej ludziom "sprzedać" - dodaje.

Jednak każde takie działanie ciągnie za sobą konsekwencje, które czasem mają efekt przeciwny do zamierzonego. Jak wyjaśnialiśmy w money.pl, po radykalnej obniżce stóp procentowych o 75 pb. na początku września złoty osłabił się wobec euro o ok. 5 proc., a od dolara o ponad 6 proc. To z kolei może znów podbić inflację i uderzyć Polaków po kieszeniach. "Jeśli ta deprecjacja byłaby trwała, inflacja w Polsce mogłaby wzrosnąć o 0,4-0,5 pp.".

Wsparcie od koncernów paliwowych

Jak podkreślają analitycy, z którymi rozmawiał money.pl, kwestia utrzymania cen paliw na polskim rynku wbrew trendom rynkowym również ma ten cel. Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych podkreślił, że tak paliwa, jak i energia mają poważne znacznie dla obniżania inflacji.


Ceny paliw w Polsce nie są rynkowe. Kto jednak będzie narzekać, poza paroma przedsiębiorcami, którzy nie podpisali umów z Orlenem, że tankować może taniej. Wraz z obniżeniem cen energii zapewne pozwoli to władzy nieco wpłynąć na inflację - zaznaczył w rozmowie z money.pl.

O anomaliach na polskich stacjach pisaliśmy więcej tutaj, wskazując, że mimo rosnących cen surowca, wyższych kosztów zakupu gotowych paliw w portach ARA i osłabionego złotego ceny przy dystrybutorach, zamiast rosnąć, spadają.

Urszula Cieślak, analityczna rynku surowców firmy Reflex ocenia, że ten trend będzie się utrzymywał. - Ostatnia konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego, zapowiadająca obniżenie inflacji nawet o 1,5 pkt proc., wskazuje, że presja na niskie ceny paliw się utrzyma. Nie da się bowiem tego zrobić bez niższych cen transportu, usług, a więc i paliw - wyjaśniała ekspertka.

Orlen na wprost zadane pytania - czy jest to celowa polityka koncernu oraz, czy pomoże ona walczyć z inflacją i osiągnąć cele zapowiedziane przez NBP - nie odpowiedział. Poinformował jedynie, że "w miarę możliwości, jakie wyznacza rynek, stara się, aby ceny oferowanego paliwa były jak najbardziej atrakcyjne dla klientów".

Przyznał natomiast, że "koncern działa w kierunku stabilizacji cen, aby uniknąć gwałtownych wahań kosztów paliwa, dla kierowców zaopatrujących się na jego stacjach". Na koniec podkreślił, że jako grupa posiada około 65 proc. udziału w polskim rynku paliw i nie ma wpływu na innych graczy.

- Nikt nie ma wątpliwości, że dziś, po kolejnych fuzjach Orlen dyktuje sytuację na rynku. Jako firma, w której niemal połowę udziałów ma państwo, a sam prezes jest człowiekiem PiS, oczywistym jest, że wspiera on swoimi działaniami rząd - ocenia prof. Noga.

Zapłacimy po wyborach

Zdaniem Dawida Czopka, eksperta rynku paliwowego, zarządzającego w Polaris FIZ, sztucznie utrzymywane ceny zostaną uwolnione w drugiej połowie października, a więc po wyborach.

- Oczywiście, nie tak, że zaraz 16 października ceny paliw nagle skoczą. Cena będzie jednak zmierzała w kierunku realnych cen rynkowych, bo nie będzie już presji związanej z wyborami - ocenił ekspert w rozmowie z money.pl.

Również ekonomista prof. Marian Noga nie ma wątpliwości, że niezależnie od wyniku wyborczego za prezenty rozdawane w kampanii przyjdzie nam zapłacić.

- To się nam obije czkawką. Może nie od razu, ale w styczniu, w lutym gospodarka wystawi nam rachunek. Ceny skoczą do góry, bo rynek nie jest w stanie udźwignąć - zaznacza były członek RPP. - Czym się kończy populistyczne sterowanie dekretami, widzieliśmy na Węgrzech. Nie życzę nam takiego scenariusza - konkluduje prof. Noga.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(449)
WYRÓŻNIONE
Asdfg
rok temu
Skandal ile nasi siatkarze zarobili za złkto. To woła o pomstę do nieba. Siatkarze co chwila zdobywają jakiś sukces a dostają ochłapy. A najlepsi piłkarze na świecie jakimi jest reprezentacja polski zarabiają miliony.Nic nie potrafią.
pistozło
rok temu
Przed pisem 19% podatku, po nowym `bezładzie` 26% podatku. Faktycznie czysty zysk wprost do kieszeni rządzącej mafii.
Ela z Bruksel...
rok temu
Gdy nadchodzi ten dzień i 800 plus wpłynie, cała rodzina siedzi przy stole, przy wódce i winie. Taka polskich rodzin wola, mieć codziennie na jabola.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (449)
zdrajca zaści...
rok temu
Herr Donald Tusk odda nas niemieckiej UE. I zamiast polskiego bajzlu nareszcie nastanie cywilizacja i stabilizacja
Omg
rok temu
Kolejny były człowiek. A pardon - członek. Wam się serio nie kończą Ci byli? Jakaś fiksacja. Ja mam wiele byłych, ale o nich nie rozmyślam, gdyż życie toczy się do przodu :) Były członek to średnio wiarygodny ekspert.
MrAnonymous
rok temu
A Tusk jeno po magał Putinowi i Angeli... Polakom nic nie pomagał.
rzymianin
rok temu
Ja w temacie zarobków. Przed " dobrym ładem " moja pensja netto stanowiła ok. 73% pensji brutto. Obecnie po obniżce podatków i podniesieniu składki zdrowotnej, która nie jest odliczana, pensja netto to 68% z lekkim haczykiem do pensji brutto. I tak ponoć mnie uszczęśliwili, wg nich mam więcej kasy. Nie trzeba być ekonomistą, zeby zauwazyć wałek. Do lekarza specjalisty i tak chodzę prywatnie, na nfz musiałbym czekać od pół roku do ( mól rekord endoktynolog ) dwa lata i jaden miesiąc. Tak mi zrobili dobrze.
sukces
rok temu
Jarek zimny Lech na ciebie czeka
...
Następna strona