Tego typu sprawy są wbrew pozorom dość rzadkie – mówi w rozmowie z money.pl Piotr Janczarek, prawnik specjalizujący się w obsłudze branży budowlanej. Przypomina sobie jedynie kilka dużych inwestycji, których właściciele nie postarali się o komplet niezbędnych pozwoleń przed rozpoczęciem budowy.
Tzw. zamek w Stobnicy to inwestycja poznańskiej spółki D.J.T. Budowa kilkunastopiętrowego budynku w Puszczy Noteckiej została odkryta dosłownie przypadkiem i od razu wzbudziła kontrowersje. Szybko okazało się, że inwestor w dokumentach zaniżył powierzchnię inwestycji, zajął kawałek należącego do państwa kanału.
Z kolei przedstawiciele powiatowego inspektoratu budowlanego – zdaniem prokuratury – mieli poświadczyć w dokumentach nieprawdę. Nieprawidłowości jest na tyle dużo, że prokuratura postawiła zarzuty 7 osobom i zwróciła się do wojewody z wnioskiem o uchylenie decyzji starosty, który zezwolił na budowę.
Wojewoda zajmował się sprawą przez kilka miesięcy – od połowy sierpnia analizował dokumenty. Ostatecznie nie uchylił decyzji starosty, co zostało odebrane jako "legalizacja" budowy, choć jednocześnie dostrzegł nieprawidłowości.
- W toku postępowania służby wojewody potwierdziły naruszenie prawa przez starostę obornickiego w części zarzutów prokuratora. Starosta wydał decyzję, pomimo że inwestor nie przedłożył decyzji środowiskowej dla projektowanych parkingów i nie potwierdził prawa inwestora do dysponowania kanałem Kończak na cele budowlane - powiedział Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody.
Co eksperci wojewody brali pod uwagę? M.in. naczelną zasadę trwałości decyzji administracyjnych, ugruntowane orzecznictwo sądów administracyjnych, nowelizację prawa budowlanego, nieodwracalność skutków dla środowiska przyrodniczego i upływ czasu od wydania decyzji.
- Okoliczności te nie pozwalają na stwierdzenie nieważności i wstrzymanie decyzji starosty obornickiego - dodał Stube.
Zamek w Stobnicy. Jest decyzja wojewody
Warto przypomnieć, że w sierpniu 2020 roku broń złożyła Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Urzędnicy zakomunikowali, że wyczerpali swoje możliwości prawne i więcej nie dadzą rady zrobić. GDOŚ zakończył swoje działania na złożeniu skargi do Naczelnego Sądu Administracyjnego, wcześniej przegrał z inwestorem sprawę przed obliczem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Co dalej z zamkiem?
- Wojewoda jednocześnie potwierdził, że zostało złamane prawo i z tego, co wiem, dostarczył dokumenty prokuraturze. Wbrew pozorom jedno nie stoi w sprzeczności z drugim, współpraca z prokuraturą to jedno, zajmowanie się sprawami proceduralnymi – drugie – mówi money.pl mec. Marcin Budzyński, również zajmujący się prawem budowlanym. Dodaje, że każda taka sprawa jest niezwykle skomplikowana.
Zdaniem mec. Janczarka decyzja wojewody, który nie uchylił pozwolenia na budowę wydanego przez starostę, nie jest niczym niezwykłym. Tym bardziej, że uchylenie pozwolenia mogłoby rodzić kolejne prawne wątpliwości.
Dodaje, iż wiele wskazuje na to, iż wojewoda potwierdził, że decyzja została wydana z naruszeniem przepisów, ale ze względu na stan zaawansowania budowy nie zdecydował się na uchylenie zezwolenia.
- Co do zasady decyzję uchyla organ, który ją wydał. Wojewoda ma prawo uchylić decyzję na przykład starosty i skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia. Ale dzieje się to najczęściej przed rozpoczęciem inwestycji, nie w trakcie jej trwania – dodaje Janczarek.
Jego zdaniem w tym momencie najbardziej władnym do wydania jakiejś wiążącej decyzji jest Główny Inspektor Budowlany, który może uchylić decyzje inspektora powiatowego.
- Nie znam wszystkich aspektów tej sprawy, ale moim zdaniem uznano, iż dużo skuteczniejszą procedurą będzie odwołanie do Głównego Inspektora Budowlanego – wtóruje Budzyński.
Trudno pozbyć się samowoli budowlanej
- W centrum Warszawy przez lata stał sobie hotel, któremu właściciel dobudował kilka pięter i wieżyczek. Sprawa Czarnego Kota toczyła się przez kilkanaście lat i dopiero w tym roku udało się zmniejszyć budynek do pierwotnych rozmiarów – przypomina Budzyński i ostrzega, że sprawa Stobnicy również może trwać jeszcze długie lata.
Janczarek dodaje, że niezrozumiała jest dla niego postawa inwestora, który nie mógł nie wiedzieć, że próbuje zbudować coś bez odpowiednich pozwoleń i prawdopodobnie naginając prawo.
- Legalizacja samowoli budowlanej jest oczywiście możliwa, ale niezwykle skomplikowana, długotrwała i przede wszystkim droga. Z drugiej strony budynek stawiany bez odpowiednich pozwoleń może w każdej chwili zostać decyzją odpowiednich organów po prostu rozebrany – choć jest to na ogół proces długi. Ale oba przypadki są skomplikowane i wiążą się dla inwestora z olbrzymimi kosztami – podkreśla mec. Janczarek.
Jednak już dziś wiadomo, że zamek może nie zniknąć. Historia zamku w Łapalicach i hotelu Czarny Kot w Warszawie dowodzą, że samowole budowlane bardzo mocno wrastają w grunt. Prawomocny wyrok to nawet nie półmetek w staraniach o rozbiórkę nielegalnie postawionego budynku.
Za likwidację samowoli budowlanej odpowiedzialni są w pierwszej kolejności inwestor, później właściciel lub zarządca obiektu budowlanego. Jak wyjaśniał w rozmowie z money.pl radca prawny Piotr Stosio, jeśli inwestor rozłoży ręce i powie: "nie mam takich pieniędzy", nadzór budowlany będzie starał się wyegzekwować wykonanie wyroku od właściciela. Jeśli i on dowiedzie, że nie jest w stanie, będzie to zarządca. To również trwa.