W piątkowe popołudnie za jednego dolara można było kupić 4,16 zł, a polska waluta wciąż słabła w stosunku do amerykańskiej. Co istotne — taki spadek widać niemal wyłącznie na tej parze. W stosunku do euro czy franka szwajcarskiego polska waluta tak nie traciła.
- To wynik tego, co się dzieje na parze euro-dolar, czyli na tej najważniejszej parze walutowej na świecie. Euro mocno idzie w dół, co wynika z danych PMI w strefie euro, opublikowanych w piątek. Oba indeksy, przemysłowy i usługowy, się pogorszyły - tłumaczy w rozmowie z money.pl Marek Rogalski, analityk walutowego Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Jak pisaliśmy, Wskaźnik Menadżerów Logistyki PMI dla przemysłu strefy euro wyniósł 45,2 pkt w listopadzie tego roku wobec 46 pkt w październiku. Jeśli chodzi o usługi, to PMI wyniósł w tym miesiącu 49,2 pkt wobec 51,6 pkt w ubiegłym - podała firma S&P Global.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Strefa euro ciągnie za sobą złotego
Wskaźnik PMI umożliwia wgląd w warunki gospodarcze panujące w obu sektorach (usług i przemysłu). Indeks powstaje na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród menadżerów wyższego szczebla kilkuset firm, w której oceniają zmiany zamówień, produkcji, zatrudnienia, prędkości dostaw oraz zapasów.
Wartość powyżej 50 pkt oznacza wzrost aktywności przemysłowej, a poniżej - spadek. Dane pokazują zatem, że problemy w strefie euro, a zwłaszcza w dwóch największych gospodarkach, Niemczech i Francji, wciąż się pogłębiają.
To wzbudza obawy, że Europejski Bank Centralny będzie musiał ciąć stopy procentowe mocniej, niż zakładano. Oczekiwania, że ta obniżka będzie o pół punktu procentowego, poszły piątek mocno w górę - ocenia Marek Rogalski.
EBC w kwestii stóp procentowych decyzję będzie podejmował 14 grudnia. Dodajmy, że wcześniej spodziewano się obniżki o 0,25 pkt proc.
- Sygnały o słabnącej gospodarce mogą wesprzeć decyzje o przyspieszeniu luzowania polityki monetarnej. Tym samym w kolejnych miesiącach niższe koszty finansowe powinny wspierać ożywienie konsumpcji i jednocześnie sprzyjać ożywieniu gospodarczemu w pozostałych obszarach, choć na razie prawdopodobnie w nieco wolniejszym tempie - komentuje z kolei Agata FIlipowicz-Rybicka, główna ekonomistka i dyrektor Działu Analiz Makroekonomicznych Alior Banku.
Efekt wojny w Ukrainie i Donalda Trumpa
Piątkowe dane, zdaniem Marka Rogalskiego, nie są jedynym czynnikiem, które osłabiają złotego w stosunku do dolara.
Mam też wrażenie, że do tego dochodzi kwestia geopolityczna, czyli groźby wobec Europy ze strony Rosji, oraz niepewność, co ewentualnie będzie robił Donald Trump w kwestii wprowadzenia ceł - komentuje analityk walutowy.
Jeśli chodzi o sytuację na wojnie w Ukrainie, to od tygodni widać eskalację, wskutek której na front trafili żołnierze Korei Północnej, a Ukraińcy otrzymali od administracji Joe Bidena zgodę na wykorzystanie amerykańskich rakiet długiego zasięgu do atakowania w głąb Rosji (takie są ustalenia mediów, których oficjalnie Biały Dom nie potwierdził). Reżim Władimira Putina odpowiedział obniżeniem progu wykorzystania broni atomowej.
Niepewność związana z wyborem Donalda Trumpa na 47. prezydenta USA wynika z kolei z jego zapowiedzi objęcia cłami całego importu towarów do Stanów Zjednoczonych. Dotyczyłoby to więc także produktów z Unii Europejskiej. Ucierpieć może na tym m.in. niemiecki przemysł motoryzacyjny, który jest ważny dla polskiego eksportu.
Donald Trump do Białego Domu wprowadzi się w styczniu 2025 r. Nie jest jeszcze pewne, czy zapowiedź republikanina nie jest wyłącznie wyjściową pozycją negocjacyjną. Niemniej zdaniem Marka Rogalskiego nie ma powodów, by sądzić, że w najbliższych tygodniach kurs złotego wobec dolara z tego powodu odbije.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl