Gotówka to wolność, płatności bezgotówkowe to wygoda. Obie formy mają swoich zwolenników i przeciwników. Jedni praktycznie nie używają banknotów i monet, inni nie wyobrażają sobie życia bez fizycznego pieniądza. Faktem jest, że ani gotówka, ani płatności internetowe nie są darmowe i w skali państwa kosztują nas miliardy.
Wspomniana na wstępie kwota 25,6 mld to najświeższe dane NBP, zwykle pojawiają się ze sporym opóźnieniem w stosunku do czasu, który opisują (przypomnijmy: to dane za 2018 rok). W tym przypadku mowa o tzw. kosztach społecznych, czyli możliwie najszerszym ujęciu wydatków ponoszonych na obsługę pieniądza. Obejmuje ono koszty ponoszone przez banki, klientów, pośredników i wszystkie podmioty uczestniczące w tym procesie.
Faktycznie najwięcej kosztuje nas gotówka, ale tylko dlatego, że jest jej w obiegu dużo. Po prostu płacimy nią najczęściej. Pod koniec 2020 roku w obiegu była gotówka o wartości ok. 304 miliardów złotych. Wydrukowanie i bicie takiej ilości banknotów i monet, ich transport, ochrona, liczenie oraz wszystkie inne koszty z tym związane sięgają kilkunastu miliardów złotych rocznie.
Ale i koszty obsługi bezgotówkowej nie są niskie – to oprogramowanie, zabezpieczenia, przesył danych, urządzenia do przyjmowania płatności. Okazuje się, że koszty społeczne w przeliczeniu na jedną transakcję są w przypadku płatności bezgotówkowych większe niż przy gotówce.
W 2018 roku pojedyncza transakcja detaliczna kosztowała nas średnio 1,31 zł. Według danych NBP z perspektywy kosztów społecznych najtańszym instrumentem płatniczym w 2018 r. okazały się polecenia przelewu, których koszt wyniósł 0,83 zł. Dla gotówki koszty jednostkowe wyniosły 1,36 zł, kart debetowych - 1,4 zł, zaś kredytowych - 2,1 zł.
Ale to tylko jedna strona medalu – bo dotyczy wszystkich transakcji. Sytuacja zmienia się wraz z wartością zakupów. Według wyliczeń NBP zakupy do wartości ok. 35 złotych bardziej opłaca się (mowa o kosztach społecznych) płacić gotówką. Ale im drożej, tym bardziej te koszty rosną. Już płatność rzędu 60 złotych generuje koszt ok. 97 groszy w przypadku gotówki, 75 groszy przy płatności kartą debetową i ok. 93 groszy w przypadku karty kredytowej.
To nie wszystko. Na przestrzeni ostatnich lat widać wyraźnie spadek kosztów społecznych, ale jest on stosunkowo niski w przypadku gotówki. Od 2015 do 2018 roku wyniósł on jedynie 2 grosze na transakcji. W tym samym czasie koszt płatności kartą debetową spadł o 40 groszy. Jeśli ten trend zostanie utrzymany, to koszty płatności kartą będą o wiele niższe niż koszty gotówki.
Gotówka krąży w szarej strefie
Gotówka jest przez wiele osób uważana na synonim wolności – banki i służby skarbowe nie mogą wyśledzić migracji takiego pieniądza, nie wiedzą też, ile mamy w przysłowiowej skarpecie. Jest jednak druga strona medalu – gotówka krąży w szarej strefie.
Zgodnie z szacunkami EY, w 2018 r. całkowita wartość szarej strefy w Polsce wyniosła 10,8 proc. PKB (229 mld złotych). Gotówkowa szara strefa (związana tylko i wyłącznie z płatnościami nierejestrowanymi) stanowiła 9,9 proc. PKB (209 mld PLN). Sam VAT, jaki państwo utraciło na tym procederze, to ponad 26 miliardów złotych rocznie.
Obecny minister finansów Tadeusz Kościński już kilka lat temu dał się poznać jako orędownik ustawy wspierającej płatności bezgotówkowe i choć projekt dwukrotnie trafił już do kosza, minister nie daje za wygraną. Pod koniec stycznia zaapelował do Polaków, by "wyjęli pieniądze spod materaca i wpłacili je do banków".
Zdaniem szefa resortu finansów gotówka trzymana w skarpecie nic nie daje gospodarce. Może się zgubić albo zostać skradziona. A jak zdeponujemy ją na koncie, to - jak twierdzi Kościński - bank będzie mógł ją pożyczyć komu innemu i dzięki temu stymulować gospodarkę naszego kraju.
Po drugiej stronie barykady stoi prezes Narodowego Banku Polskiego, który szczególnie ostatnimi czasy podkreśla wartość gotówki.
- Coraz częściej zdarzają się sytuacje odmowy przyjęcia płatności w formie gotówki, niestety także przez władze samorządowe - ubolewa Glapiński. - Uznaliśmy, że potrzebne są dodatkowe, bardziej skoordynowane działania, dzięki którym Polacy będą mieli zapewnione bezpieczeństwo posługiwania się gotówką.
Prezes NBP i minister finansów są więc w pewnym lekkim konflikcie ideologicznym. Glapiński jako prezes banku centralnego faktycznie musi zajmować się m.in. emisją pieniądza. Z kolei Kościński patrzy na stronę finansową. I jeśli chodzi o koszty ponoszone na obsługę gotówki w porównaniu do tego, ile kosztują nas płatności bezgotówkowe – ma rację.
Płatności bezgotówkowe promują za to banki. Mamy coraz mniej bankomatów, zamykają się też oddziały. To z jednej strony pokłosie pandemii, bo banki odczuwają wyraźny spadek przychodów. Mają po prostu mniej pieniędzy, szukają oszczędności. Zamykanie kosztownych oddziałów to jedna z form cięcia kosztów. Z drugiej strony od dawna namawiają swoich klientów do większej samodzielności i przechodzenia na serwisy transakcyjne a nie do oddziałów.