Pani Krystyna (imię zmienione na prośbę rozmówczyni) nigdy nie zapomni 14 kwietnia 2023 r. Tego dnia oszuści, wykorzystując jej dane, zaciągnęli na nią kredyt w wysokości 9,6 tys. zł i wypłacili z konta bankowego wszystkie oszczędności - 560 zł.
- O godzinie 11.53 otrzymałam sms z banku z informacją, że blokują mi konto ze względów bezpieczeństwa. Pomyślałam, że fajnie, bo dbają o mój interes jako klientki. Niczego nie podejrzewałam, więc nie sprawdziłam od razu, o co chodzi - opowiada pani Krystyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na konto spróbowała wejść kilka dni później, ale ponieważ było zablokowane, zadzwoniła na infolinię banku i dostała nowy kod PIN.
Loguję się, a tam pusto, nie ma pieniędzy. Na szczęście to było konto zapasowe na mniejsze wydatki i nie miałam tam dużej kwoty. Chodziło o 560 zł. Zobaczyłam jednak, że jest kredyt w wysokości 9,6 tys. zł, co mnie zszokowało, bo ja kredytów nie zaciągam. Jeśli brakuje mi pieniędzy, to biorę kolejne zlecenie i próbuję zarobić - dodaje 72-latka.
Kobieta ponownie sięgnęła po telefon i na infolinii Santandera usłyszała, że wzięła kredyt i przelała pieniądze na zakupy w Londynie. - Poszłam do placówki banku w Jeleniej Górze i poprosiłam o sprawdzenie tego kredytu. Powiedzieli mi, że wzięłam go w bankowości internetowej przez aplikację, której nigdy nie miałam. Napisałam odręcznie reklamację dotyczącą kradzieży - opowiada.
Zmywarka na sprzedaż
Problemy pani Krystyny zaczęły się od sprzedaży używanej zmywarki. Sprzęt wystawiła w popularnym serwisie ogłoszeniowym 12 kwietnia 2023 r., zaznaczając w ofercie, że produkt będzie "do odbioru własnego na terenie Jeleniej Góry". Kilka godzin później kobieta dostała na komunikatorze WhatsApp wiadomość z pytaniem, czy zmywarka wciąż jest na sprzedaż. Następnego dnia rano potencjalny klient zapytał, czy zmywarka jest sprawna. I czy będzie jednak możliwość wysyłki kurierem DPD po wcześniejszej wpłacie na konto. Zapowiedział też, że kurier za dodatkową opłatą odpowiednio zabezpieczy paczkę.
PKO BP numerem 1 i kropka. Bank ma nową strategię
"Jak wszystko pasuje, proszę napisać nr konta, mail i adres, skąd odebrać" - czytamy w kolejnej wiadomości przesłanej do seniorki. Nasza rozmówczyni podała te dane. Niedługo później "klient" odpowiedział, że "złożył zamówienie i zapłacił". Prosił też o sprawdzenie wiadomości e-mail od DPD.
"Pani musi potwierdzić, żeby pieniądze trafiły na konto" - napisał. Potwierdzenie polegało na otworzeniu wiadomości od rzekomego kuriera DPD oraz zaznaczeniu, że adres w zleceniu jest prawidłowy.
Chwilę wcześniej "klient" próbował nawiązać połączenie głosowe z panią Krystyną - prawdopodobnie chciał przyciągnąć uwagę seniorki, żeby nie wycofała się z "transakcji" i wykonała ostatnie polecenia pozwalające oszustom ukraść pieniądze. Następnie podziękował "za potwierdzenie" i dodał, że "kurier chyba jutro musi zadzwonić, jak pani otrzyma pieniądze". Kurier jednak nie zadzwonił, nigdy też nie przyjechał po zmywarkę.
- Oszuści chcieli, by czytelniczka skorzystała z komputera stacjonarnego. Po kliknięciu w link na jej komputerze mogło dojść do zainstalowania złośliwego oprogramowania (malware), które mogło służyć do wykradzenia danych logowania - ocenił rok temu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Marcin Maj, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z serwisu niebezpiecznik.pl.
- Wystarczyłoby, że przestępcy namierzyli ją wcześniej, bo mieli już wybrane dane pani Krystyny, która mogła wcześniej paść ofiarą wycieku danych. Brakowało tylko kilku do zaciągnięcia kredytu - mówił Maj.
Bank: nie możemy umorzyć spłaty kredytu
Blisko miesiąc po złożeniu reklamacji Santander odpowiedział seniorce, że 13 kwietnia "dodała nowe urządzenie do zaufanych". "Potwierdziła to pani smsKodem, który wysłaliśmy na pani numer telefonu" - czytamy w odpowiedzi banku na reklamację pani Krystyny. W piśmie dodano, że "z tego urządzenia mobilnego wykonano transakcje BLIK i zawnioskowano o kredyt".
Niestety nie możemy umorzyć lub zawiesić spłaty kredytu, ponieważ umowa została zawarta zgodnie z obowiązującym prawem. Dlatego też musi go pani spłacać - odpowiedział bank.
Wypłata 560 zł konta w bankomacie we Wrocławiu miała miejsce 14 kwietnia o godzinie 11.17. 29 minut później dokonano transakcji przy użyciu elektronicznego portfela płatniczego firmy Jeton, której siedziba mieści się w Londynie.
- Pozostało mi pójść do sądu, co też uczyniłam. Zastanawiałam się, jak udowodnić, że nie jestem wielbłądem. I w końcu uzmysłowiłam sobie, że według banku konto internetowe założono przy użyciu telefonu Samsung, a ja nigdy takiego nie miałam. To była moja podstawowa linia obrony - wyjaśnia seniorka, która reprezentowała samą siebie bez pomocy prawnika.
Mimo to bank miał jednak uznać, że kobieta wcześniej korzystała jednak z Samsunga, a później przełożyła kartę SIM do innego telefonu.
Bank podejrzewał mnie o nieuczciwość, cwaniactwo i stwierdził, że jestem złodziejką. Uznali mnie za roztrzepaną staruszkę, która nie wie, co ma robić i klika, w co popadnie. Dotknęło mnie to i postanowiłam, że nie odpuszczę - komentuje.
Seniorka wygrywa z bankiem
Pani Krystyna wygrała w sądzie I instancji. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze uznał, że umowa to dwustronne oświadczenie woli, które według rozstrzygnięć Sądu Najwyższego nie może budzić wątpliwości. - Oświadczenie musi być wyraźne i jednoznaczne. Uznano, że wymiana kodów sms nie spełnia tych kryteriów - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Santander złożył jednak apelację, którą przegrał. W efekcie seniorka nie będzie spłacać kredytu, otrzyma wypłacone z bankomatu 560 zł oraz zwrot kosztów procesu (600 zł). Łącznie daje to blisko 10,8 tys. zł.
Pani Krystyna: - Gdy człowiek dzwoni na infolinię banku, żeby zapytać o cokolwiek, to musi podać szereg danych, od adresu po nazwisko panieńskie matki. A tu się okazuje, że kredyt można wziąć za pomocą sms-ów. I nie trzeba z nikim rozmawiać. Tak być nie powinno.
Obecnie seniorka korzysta z konta w innym banku. Zmywarka została wyrzucona na śmietnik.
Zapytaliśmy Santander Bank Polska, w jaki sposób zabezpiecza swoich klientów przed podobnymi sytuacjami i dlaczego bank odwołał się od wyroku sądu I Instancji, który uznał, że nie doszło do zawarcia umowy kredytu. Odpowiedź opublikujemy, gdy tylko ją dostaniemy.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl